Jeśli więc /..J moje poglądy na muzykę w ogólności jak i na kompozytorów i artystów nie zawsze będą zgodne z opinią publiczną, a może i z Twoją własną, zechciej Pan nie czuć się dotkniętym, pragnę bowiem powiedzieć Ci jedynie to, co myślę, a nie mogę zawsze być tegoż zdania co wszyscy inni11 — pisał w 1828 r. sześćdziesięciotrzyletni Michał Kleoias Ogiń-ski na wstępie swych L e t t r e s sur la mus i ąue. Trudno nie wyczuć w tych słowach nuty żalu czy nawet pewnego odcienia goryczy — żalu kompozytora ulubionych na całym świecie polonezów, który u schyłku swego bujnego, pełnego wydarzeń życia spostrzega nagle, że znajduje się właściwie już na marginesie wszystkiego, co w sztuce nowe-, goryczy twórcy, któremu tylko ,,poryw entuzjazmu, uczucie miłości czy przyjaźni, wzruszenie a czasem ból czy też smutek głęboki dyktowały rodzaj dźwięków i modulacji1, który melancholią swych pełnych sentymentu polonezów przyniósł pierwszy powiew romantyzmu — a który z rozwijającym się romantyzmem nie umie już znaleźć kontaktu, czuje się w nim obco i samotnie. Obcy mu jest zarówno wielki tragizm Beetho-vena, jak i szalony temperament Paganiniego. Ufając w wyższość swych dawnych poglądów, z pobłażaniem traktuje ,,modę i gust nowoczesny, które na czas pewien opinią zawładnęły11. Jakby dla utwierdzenia się