Ostatnie dzieci bolera, opowiadania Raúla Péreza Torresa, jednego z najbardziej uznanych ekwadorskich pisarzy na świecie.
„Ostatnie dzieci bolera” to zbiór ośmiu opowiadań o miłości, które łączy specyficzna atmosfera schyłku, szaleństwa i pasji. Ich narratorzy zwracają się do swoich kochanek i opowiadają o nich, wplatając między miłosne relacje gorzki rachunek własnego życia.
„Ostatnie dzieci bolera” to świetna okazja by połączyć dwie przyjemności w jedną: radość lektury i satysfakcję z poznawania odległego kraju.
O książce napisali:
"Ostatnie dzieci bolera" to namiętność. To mężczyzna zdobywający kobietę. To taniec iskrzący się erotyzmem.
Jedna miłość, a tyle jej obrazów. Za każdym razem inna, za każdym razem z nową, zaskakującą puentą, której ciężar zawarty w jednym, końcowym zdaniu równoważył całą opowieść i zawsze zaskakiwał. (...) W każdej historii pozornie opiewana miłość, chora, skażona, z rysą na kryształowym obliczu, ułomna, zdradliwa, nietrwała była tylko jednym z objawów ulegającego degradacji świata i żyjących w nim ułomnych ludzi, mających w sobie coś w rodzaju tragicznego humoru życiowego, skupionego tylko na emocjach, na stanie ducha, na ironii, bez poczucia świadomości moralnej ani politycznej za to z nicością intelektualną. Ludzi karmiących się mitem kobiecego ciała, w którym rozsiana jest historia tego podłego świata, zapominający, że miłość nie jest stanem ducha, a stanem łaski. Łaski, której dostępują nieliczni, a reszta musi sobie ją podkolorować za pomocą sztuki i literatury. Stąd autor bardzo często powołuje się na znane obrazy, rzeźby, powieści, wiersze, utwory muzyczne, przywołując nazwiska ich twórców i potęgując przez to bolesny rozdźwięk między uczuciem przeżywanym przez niedoskonałego człowieka, a świadomością czym może być w stanie łaski. Podkreślając kontrast między miłością idealną a tą rzeczywistą, przeżywaną przez bohaterów opowiadań. A wszystko opisane żywym, plastycznym językiem, tak gęstym od metafor i porównań, że musiałam zwalniać tempo czytania, by móc delektować się głębią ukrytego przesłania inteligentnie schowanego za parawanem kilku słów. Autor całą tą książką urzeczywistnił pogląd jednego z bohaterów, że metafora zawsze jest zatajeniem, począwszy od okładki, tytułów opowiadań, kolejnych mott wprowadzających do historii, na zawartej treści skończywszy. A gdzieś w tle, na każdej stronie, wolno sączyły się, towarzyszące mi nieustannie, nostalgiczne dźwięki bolera śpiewane przez Lucho Gatica...