Frank Falenczyk ma problem i nie chodzi o to, że jest Polakiem, ani o to, że zabija ludzi za pieniądze polskiego gangu. Jego problem to alkohol. To fakt, że mieszkając w takiej zapyziałej i zimnej dziurze jak Bufflo trudno nie pić, ale gdy picie zaczyna kolidować z pracą, takie wytłumaczenie nie wystarcza.

Krótko mówiąc Frank zawalił ważną robotę: miał sprzątnąć irlandzkiego bossa, ale zasnął po kielichu. Szef polskiego gangu postawił więc ultimatum: albo wyjedzie, wstąpi do AA i skończy z piciem, albo ktoś skończy z nim. Frank wybrał to pierwsze rozwiązanie czemu trudno się dziwić.

San Francisco to zupełnie inna bajka niż Bufflo. Ciepło, słonecznie, piękne dziewczyny i uśmiechnięci ludzie. To tutaj Frank ma rozpocząć nowe życie. Wstępuje do AA i dostaje nawet nową pracę: ma dbać o urodę klientów zakładu pogrzebowego czyli nieboszczyków. Wkrótce poznaje także piękną Laurel, która o dziwo wcale nie jest zaszokowana dowiadując się na czym polega jego praca (ta pierwsza). "Cóż, nikt nie jest doskonały" - stwierdza wyrozumiale.

Tymczasem Frank dzielnie walczy z nałogiem, choć wciąż trudno mu się oswoić z towarzystwem trupów, które nie on pozbawił życia. Już wkrótce to się zmieni, bo w Bufflo zaczynają się kłopoty. Frank musi wracać, by wyciągnąć polski gang z tarapatów, a Laurel postanawia mu towarzyszyć