Dobra grafika, niezła fabuła osadzona w realiach dzisiejszego Nowego Jorku, mafii i skorumpowanej policji, oraz klimat okazały się składowymi sukcesu, jaki osiągnął ten tytuł. Przede wszystkim jednak główną role w tym sukcesie odegrał rewolucyjny swego czasu tryb bullet-time polegający na spowolnieniu akcji dziejącej się w otoczeniu bohatera, w którym Max może w normalnym tempie celować i oddawać strzały.
Skok „na panterkę” zza kanapy, czy wyskok zza szafy w połączeniu z prowadzeniem ognia właśnie w trybie bullet-time, dały naprawdę ciekawe wizualne efekty. Max Payne jest, więc gra akcji, można by powiedzieć – gra z natury „konsolowa”. Fabuła kreci się wokół zemsty bohatera za śmierć rodziny, której był niemalże naocznym świadkiem. Nieszczęśliwy splot wydarzeń, a także nieustępliwość Maxa, prowadzą do tego, że w końcu siedzi mu na karku nie tylko mafia, ale także policja. Max ma jeden cel, który musi osiągnąć – dorwać tych, którzy stoją za zamachem na życie jego rodziny. Motyw zemsty bardzo dobrze wpleciony został cala grę i zgrabnie poprowadzona fabuła powoduje, ze gracz faktycznie zaczyna szczerzyć zęby na bandziorów i ma chęć im dołożyć... a ma z czego. Arsenał, który posiada na wyposażeniu Max jest, co prawda standardowym dla każdego współczesnego bohatera strzelanin komputerowych. Mamy pistolety, shotguny, bronie szybkostrzelne, granaty itp. Nigdy jednak sama walka na broń palna nie była tak efektownie przedstawiona jak w Maxie Paynie, a autorzy doskonale widzieli jak wzmóc klimat, obdarowując bohatera skórzanym, czarnym płaszczem, fachowo unoszącym się w powietrzu podczas „lotów” z bronią w ręku w trybie bullet-time. A trzeba przecież jeszcze wspomnieć o obskurnych, iście nowojorskich lokacjach, sugestywnych dźwiękach i dużej dozie brutalności.