Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

MARYSIEŃKA SOBIESKA BOY 1938 DRZEWORYT CHROSTOWSKI

25-01-2012, 11:25
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Aktualna cena: 79.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 2063702452
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 14   
Koniec: 27-01-2012 19:43:23
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO SPISU TREŚCI

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO OPISU KSIĄŻKI

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT

PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ SPRZEDAWANEGO PRZEDMIOTU, WYSTARCZY KLIKNĄĆ NA JEDNĄ Z NICH A ZOSTANIESZ PRZENIESIONY DO ODPOWIEDNIEGO ZDJĘCIA W WIĘKSZYM FORMACIE ZNAJDUJĄCEGO SIĘ NA DOLE STRONY (CZASAMI TRZEBA CHWILĘ POCZEKAĆ NA DOGRANIE ZDJĘCIA).


PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI - MARYSIEŃKA SOBIESKA
AUTOR - TADEUSZ ŻELEŃSKI (BOY)
WYDAWNICTWO - KSIĄŻNICA ATLAS, LWÓW WARSZAWA 1938
WYDANIE - 1
NAKŁAD - ??? EGZ.
STAN KSIĄŻKI - DOBRY JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM, PLAMY, GŁÓWNIE W OKOLICACH TABLIC Z ILUSTRACJAMI) (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).
RODZAJ OPRAWY - ORYGINALNA, TWARDA, PŁÓCIENNA + ZACHOWANA W ŚRODKU ORYGINALNA, MIĘKKA
ILOŚĆ STRON - 368 + TABLICE Z ILUSTRACJAMI
WYMIARY - 19 x 14 x 3,3 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - 0,558 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)
ILUSTRACJE, MAPY ITP. - ZAWIERA ILUSTRACJA NA OSOBNYCH TABLICACH.
KOSZT WYSYŁKI 8 ZŁ - Koszt uniwersalny, niezależny od ilośći i wagi, dotyczy wysyłki priorytetowej na terenie Polski. Zgadzam się na wysyłkę za granicę (koszt ustalany na podstawie cennika poczty polskiej).

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ

SPIS TREŚCI LUB/I OPIS (Przypominam o kombinacji klawiszy Ctrl+F – przytrzymaj Ctrl i jednocześnie naciśnij klawisz F, w okienku które się pojawi wpisz dowolne szukane przez ciebie słowo, być może znajduje się ono w opisie mojej aukcji)

PORTRETY TADEUSZ ŻELEŃSKI (BOY)
MARYSIEŃKA SOBIESKA
KSIĄŹNICA-ATLAS LWÓW-WARSZAWA
OKŁADKA-DRZEWORYT BARWNY ST. O. CHROSTOWSKIEGO




Spis rzeczy

I. Zamiast przedmowy..........5
II. Młodość Celadona.......... 21
III. Szkoła królowych......... 38
IV. Potop i arka.......... 55
V. Konfitury........... 70
VI. Vivente rege........... 85
VII. Nowe konfitury.......... 101
VIII. A Paris!... d Paris........... H3
IX. Rokosze i rozkosze......... 124
X. Miodowa żałoba.......... 142
XI. Nareszcie On!.......... 157
XII. Sercem i buławą.......... 172
XIII. Carte blanche......." ... 189
XIV. Dekonfitury........... 205
XV. Czy wreszcie kontenta?........ 222
XVI. Pan teść............ 241
XVII. Krucjata Marysieńki........ 259
XVIII. Poczta wiedeńska......... 274
XIX. Etykieta........"... 293
XX. Wilanowski renesans........ 309
XXI. Koniec romansu......... 321
XXII. Pauvre nieboszontko......, - - 334
XXIII. Ostatnia kampania Marysieńki...... 348
Bibliografia............. 365
Spis rycin
Maria Kazimiera, królowa Polski..... po str. 2
Maria Kazimiera Zamoyska....... po str. 48
Jan III Sobieski......... po str. 231
Maria Kazimiera, królowa Polski..... po str. 240
Jan III Sobieski........" . po str. 272
Rodzina Jana III Sobieskiego...... po str. 296
Maria Kazimiera, królowa Polski..... po str. 336





I. Zamiast przedmowy

Kiedy szanowna firma księgarska, podejmując cykl biografii historycznych, zaproponowała mi napisanie „Marysieńki" (Sobieskiej), myśl wydała mi się kusząca. Cóż za bogactwo materiału! Miłość Sobie-skiego do pięknej Francuzki, jakaż to ciekawa powieść psychologiczna, podszyta romansem rycerskim, intrygą polityczną w wielkim stylu. Co za kontrasty: królewski płaszcz z gronostajów, rzucony na zmięto-szone łóżko w Pielaskowicach czy w Jaworowie; Piast ożeniony z Celimeną; pierwsza wielka ofensywa wpływów francuskich na Polskę, no i odsiecz austriackiego Wiednia jako finał tej dwudziestoletniej propagandy, skutecznej jak wszystkie propagandy... splot zagadnień jakże bogatych, pasjonujących, skomplikowanych. I ten uroczy barok, w jakim się kształtuje ów heroiczny poemat! Już, już, objawił mi się wąsal Sobieski jako pyzaty barokowy aniołek, to dmący w surmę zwycięstwa, to stulający buzię do pocałunku!
Ale równocześnie obiegły mnie wahania. Znów być wymyślanym, i głupio wymyślanym! Tak bardzo nieprzyjazne jest u nas nastawienie ogółu do kogoś, kto szuka ludzkiej prawdy pod oficjalnym banałem! Tak mi się już przejadło czytać bzdury o pomniejszaniu wielkości i o „życiu ułatwionym"! A jeżeli kiedy, to
tutaj grozi niebezpieczeństwo, bo czyż Marysieńka nie wydaje się wcieloną małością Sobieskiego, personifikacją mniej chlubnych stron jego historii; czyż go ta Francuzeczka wciąż nie ściąga z pomnika za połę kontusza na ziemię! Ale gdyby się w tym rozpatrzyć, i okaże się, iż wielkość z małością spojone są tu tak ściśle, że odgrodzić ich nie podobna, tak jak nie zdołali rozdzielić Sobieskiego z Marysieńka ci, co chcieli nie dopuścić jej do koronacji. Zatem, co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza.
Ani człowiek, ani nauka. A nauka bywa tu w kłopocie. Prof. Konopczyński stwierdza w Encyklopedii Akademii Umiejętności, że czasy Sobieskiego są szczególnie przez naszą historię zaniedbane. „Historycy — I pisze — woleli nie tykać tej epoki, jakby bojąc się roz- j wiać historię o wielkim człowieku przez drobiazgowy wgląd w jego postępki".
W istocie, jest to bohater szczególnie kłopotliwy. Wciąż go trzeba tłumaczyć, wciąż rozgrzeszać, znajdować dla niego okoliczności łagodzące. "Wciąż się jak gdyby chowa... Ale to może dlatego, że go się bierze i zbyt górnie. Wówczas Sobieski nudzi się i zmyka. A skoro go powiesić na ścianie między Chrobrym a Kościuszką, co chwila wyłazi z ramek, aby załatwić jakąś ludzką potrzebę. Łatwiej byłoby go może zrozumieć, gdyby się pogodzić z tym, że to co się uważa za jego słabość czy skazę, było najistotniejszym motorem jego życia.
Sam Sobieski daje nam wskazówkę w tej mierze. Weźmy do rąk jego nieoszacowane listy do Marysień-ki i zajrzyjmy pod r. 1667. Jesteśmy we Lwowie, w miesiącu wrześniu, w dobie rodzącej się wielkości hetmana, w najwspanialszym może momencie jego
życia, tuż przed śmiertelnymi dniami, gdy Sobieski zamknie się ryzykownym manewrem w Podhajcach, aby ściągnąć na siebie przeważające siły nieprzyjaciela i pobić go na głowę. Ma wszystkiego 7000 wojska, a ciągnie na niego — tak donosi do Paryża Ma-rysieńce - 100 000 Tatarów i 50 000 Kozaków. I równocześnie opisuje jej przygodę, jaka mu się w tej chwili zdarzyła z jej powodu. Nie było od niej listów, a gruchnęła tu wiadomość, że Marysieńka jest chora. Co się z nim stało pod wpływem tej wiadomości i co się z nim działo przez dwa tygodnie, to „wszystko miasto i cała Polska powie, bo nie masz tego dziecięcia, które by się nad nim nie użaliło". Sam zachorował z żalu i niepewności, tak że bliski był śmierci. Towarzysze broni nie odstępowali go ani na chwilę; nacierali go gorczycą, wciąż mu serdeczną wódkę u nosa trzymali. Nie było kościoła, szpitala, więzienia, gdzieby się przez te dwa tygodnie nie modlono — za zdrowie Marysieńki. On sam kościoły ślubował ufundować, ślubował pościć o chlebie i wodzie w obozie. A patrząc na jego boleść, spowiednik jego, ksiądz Solski, płakał tylko — nad sobą i powtarzał: „Czemu ja tak Boga kochać nie mogę!". Aż wreszcie przyszła wiadomość, że Marysieńka zdrowa, i — wszystko jak ręką odjął. Wstał i był zdrów. „Owo — kończy Sobieski — jest to taka i tak dziwna historia, o której wieki pisać będą mogły".
Zauważmy: jest to bodaj że pierwsza okoliczność, że Sobieski uczuł się postacią historyczną; uczuł, że wieki będą mogły pisać o jego przygodzie. I może miał rację. Bitew było w świecie bez liku, większych i mniejszych; ale taki list jak ów ze Lwowa 10 septem-bra roku 1667 był i będzie tylko jeden. Czytałem
gdzieś aforyzm, który mnie zafrapował: mianowicie, że gdzie się biją dwie strony, tam jedna bywa zazwyczaj pobita, z czego niekoniecznie wynika, aby wódz przeciwnej strony był geniuszem. I Sobieski ma zapewne świadomość, że takich potyczek, jak te, które dotąd staczał, były w historii tysiące; ale ma zarazem przeczucie, że taką przygodę miłosną jak jego niełatwo znalazłoby się w dziejach i że „wieki o niej będą mogły pisać". Jak o tej Kleopatrze, która była jego ulubionym romansem.
Mogłyby — ale nie piszą, przynajmniej u nas. Nawet nie bardzo czytają. Wspomniałem listy Sobieskie-go. Rozkoszna książka. Ale jak wydane! Przed osiemdziesięciu blisko laty, w ogromnym nieczytelnym to-misku, — dziś rzadkość antykwarska, — skastrowane przez wydawcę. A listy Marysieńki1? Jeszcze gorzej; tych niewiele, które wydano drukiem, zgubiono w ogromnym tomie archiwalnych materiałów historycznych. O tyle słusznie, że kto wie, czy owe listy to nie jest dziś najwalniejszy materiał historyczny do Sobieskiego. W każdym razie czuje się tu człowiek na znacznie pewniejszym gruncie niż gdzie indziej. Bo coś mi się widzi, że gdy chodzi o nasz wiek XVII, okrutnie się zaczyna ziemia chwiać pod nogami pani Historii. Zwłaszcza wszystko co jest związane z historią militarną ówczesnej Polski. Niedawna dyskusja, z takim talentem i brawurą przeprowadzona przez Olgierda Górkę na temat wojen kozackich, jest tego przykładem. Przede wszystkim wczorajsza wojna, która stosunek do wojen w ogóle i do ich strony technicznej uczyniła czymś o wiele konkretniej-szym — i krytyczniejszym — niż to było możliwe
u książkowych uczonych, patrzących na sprawy wojenne oczami zakamieniałych cywilów. Takie pojęcia, jak możliwości mobilizacyjne i transportowe, aprowizacja, mapa sztabu generalnego, wątpliwa wartość do-kumentarna komunikatów wojennych, wszystko to z naocznej rzeczywistości zaczęto przenosić wstecz i żywymi doświadczeniami oświetlać dawne dzieje. Ten i ów z historyków sam niedawno dowodził pułkiem czy batalionem na polu bitwy; z konieczności ma inne oko na te sprawy. Zaczęto poddawać krytyce tradycyjne cyfry „nawały wroga", która stale przekraczała jakoby dwudziestokrotnie i więcej garstkę naszych rycerzy. Co więcej, raz wszedłszy na drogę sceptycyzmu, zaczął ciekawy historyk zaglądać do archiwów „pohańca" i znalazł w nich, że tam znowuż bohaterska garstka Turków i Tatarów raz po raz opiera się przemożnej nawale Polaków. Taki był obustronny fason: a często chodziło o jedną i tę samą bitwę. I łatwo może się zdarzyć, że jaki spec od historii militarnej — nie ubliżając w niczym osobistej dzielności Sobieskiego — ujmie jedno zero z cyfry owych 150 000 podhajeckich nieprzyjaciół; ale naj-sroższy bodaj rewizjonista, przeczytawszy jego listy do Marysieńki, nie ujmie nic z jego miłości, tak jak nie ujmie nic z owych tysiąca czerwonych złotych, które, na intencję ozdrowienia Marysieńki, pan hetman polny obiecał „dać na dobre uczynki, tj. na murowanie oo. Bonifratellów", i z drugiego tysiąca czerwonych złotych, „na dokończenie murów Panien Karmelitanek naszych bosych", ani z tych dziewięciu kościołów, w których miało się odprawiać po dziewięć mszy przez dziewięć niedziel.
Ezeez prosta, iż pozycje te - i inne tym podo-foe - choć tak wzruszające, nie usprawiedliwiałyby naszego zainteresowania ową tak namiętnie kochaną kobietą. Ale mała jej rączka z przyległościami staje się niesłychanie interesująca przez transmisje dziejowe, które rozszerzyły jej teren operacyjny. Widzimy tę rączkę działającą z niezawodną precyzją w trudnym momencie rokoszu Lubomir skiego i wielkiej gry Marii Ludwiki, i w obu elekcjach, i w polityce zagranicznej króla Jana, i w szansach wyprawy wiedeńskiej. Różowy języczek Marysieńki jest raz po raz-w wahaniach dziejowych języczkiem u wagi. Natrafiamy wciąż na jej buzię, wertując dokumenty archiwalne francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych (wydane przez naszą Akademię Umiejętności), korespondencję ambasadora Francji ze swoim ministrem, ba z samym Ludwikiem XIV. Wszędzie Marysieńka, jej ambicje, jej kombinacje, jej fochy, jej pretensje. Wydawca listów Sobieskiego do Marii Kazimiery, Helcel, powiada, że nasz bohater traci na poznaniu go z tych listów. Ja bym sądził przeciwnie. Bo te fakty, które świadczą przeciw niemu, ukryć by się nie dały; wiadome są i skądinąd; ale dopiero te listy, w których zwierza ukochanej kobiecie swoje najpo-ufniejsze myśli, dają każdemu faktowi właściwe oświetlenie, a zwłaszcza właściwy styl. Ten styl, zaczerpnięty częścią z serca a częścią z francuskich romansów, które nasz Polak nie tylko czytał w obozie, ale wcielił je w czyn ze wspaniałym rozmachem, ta gra w Celadona i Astreę, w Sylwandra i Dianę, nie jest__ jak często mówiono — śmiesznostką czy słabostką bohatera; wręcz przeciwnie, ten styl jest sa-
mą istotą jego odczuwania, jest dlań — w pewnym zwłaszcza momencie życia — rzeczywistością przesłaniającą mu wszystkie inne. I tylko w tym stylu da się pogodzić sprzeczności jego charakteru, a raczej postępków. Kiedy, pod datą 4 października 1667 r., z obozu w Podhajcach, czytamy pamiętny uniwersał, w którym przyrzeka — i nie ma w tych jego słowach żadnej przesady — „całość dobra pospolitego własnym zasłonić trupem, dając się in victimam miłey Oyczyźnie", a wiemy skądinąd, że przez cały ten czas on, wielki marszałek koronny i hetman polny, prowadził targi z Wersalem, aby po narzuconej krajowi elekcji Francuza przehandlować swoje godności na tytuł marszałka Francji z dodatkiem francuskiego księstwa i miłej gotowizny i na zawsze wynieść się z Polski, wydaje się to jednym potworne, drugim niezrozumiałe; inni wreszcie wolą udać, że tego nie widzą. Ale kiedy tuż po zwycięstwie podhajeckim czytamy w jego liście do Marysieńki, że „Rzeczpospolita ma być za co obligowana Sylwandrowi" i kiedy, omawiając z żoną rokowania wersalskie, stale nazywa Wersal, wedle umownego klucza, palais enchante (zaczarowany pałac) — zaczynamy wchodzić w jego sposób odczuwania. Zakon rycerski, którego Sobieski jest ozdobą, z tradycji swoich zawsze był po trosze międzynarodowy: alboż nie było wędrownych rycerzy, u których nie o to chodziło gdzie i za kogo walczyli ale czy walczyli dzielnie? On, Sylwander, oddał usługi Rzeczypospolitej, a teraz chce odebrać, wraz z Ma-rysieńką, nagrodę — w „zaczarowanym pałacu". Ani by się zawahał: ojczyzna jego jest tam, gdzie jest ona. Czyż nie mówi mu tego jego serce i czyż nie tak
jest w romansach? Nie mierzmy patriotyzmu zwycięzcy podhajeckiego dzisiejszymi pojęciami, a oszczędzimy sobie przy jego historii wielu, drażliwych momentów. To nie jest bohater z Sienkiewicza; a jeżeli ktoś powiedział, że psychikę Sobieskiego odmalował Sienkiewicz w Kmicicu, można by się na to zgodzić chyba z tą poprawką, że jego Oleńką-regalistką była — Marysieńka, co czyni charakterystykę naszego regalisty nieskończenie bardziej powikłaną... Zwłaszcza w czasie panowania Michała Korybuta.
Postacie naszych wielkich bohaterów rodzą w nas rozmaite uczucia. Tak np. Żółkiewski budzi w nas cześć, Batory grozę; Sobieski — z pewnością nie mniejszy od tamtych — budzi mimowolny uśmiech. Nie tylko przez swą sarmacką postać fredrowskiego Cześnika (nie ufajmy zbytnio tym pozorom!), nie tylko przez ten pantofelek, który go tak skutecznie przycisnął; ale przez to że lwia — w każdym sensie — część jego historii jest po trosze komedią w największym stylu. Sobieski, to jest uroczy „bohater mimo woli"; człowiek, który wciąż chce isię spaskudzić i nie może lub nie potrafi; który raz po raz chce iść drogą najłatwiejszą a idzie najbardziej niebezpieczną i stromą ; który chciałby być rentierem i żonkosiem, i wciąż jest rycerzem, straceńcem, niestrudzonym strażnikiem granic, puklerzem ojczyzny. Bo zważmy, że od r. 1662 aż po r. 1673 bez przerwy toczą się najpierw prywatne konszachty, później, ze wzrostem jego znaczenia, półoficjalne rokowania, mające umożliwić Janowi Sobieskiemu całkowite wyniesienie się z Polski i naturalizację we Francji. I najczęściej nie jakieś wewnętrzne sprzeciwy moralne czy patriotyczne uda-
remniają mu ten zamiar, ale po prostu piętrzące się z komediową przekorą komplikacje i przeszkody. A podczas tego — Podhajce, Bracław, Kalnik, Chocim... Aż wreszcie po Chocimiu los przygwoździł naszego Celadona koroną do miejsca i położył koniec jego tęsknotom za palais enchante. Biedna Astrea też musiała pogodzić się z losem, choć nie ręczę, czy-by i wówczas nie oddała tego polskiego tronu za „ta-buret" w Wersalu i tytuł diuka dla papy dJArquien.
Bo i na tronie Marysieńka pozostała mała... Ale czy powtarzając ten powszechny wyrok, nie popełniamy błędu optycznego ? Wielkość kobiety inne ma kryteria. Przykuć do siebie wspaniałego człowieka, najlepszego w kraju; urzec go tak, że może go zostawiać samego na rok i dłużej bez obawy przelotnej nawet rywalki; igrać z nim bez miary, panować nad nim na wszelkie sposoby, zachować dlań przez lat trzydzieści urok fizyczny i duchowy, dzielić wszystkie jego myśli, plany i zamiary, podsadzić go na tron i usiąść mu tam na kolanach, i to wszystko będąc prawie bez ustanku w ciąży, rodząc kilkanaścioro dzieci żywych i umarłych, — czy to nie jest swego rodzaju wielkość, niech odpowiedzą kobiety. I zawracać (obłudnie) hetmanowi głowę w czasie klęski pod Mątwami że ją zdradza, a królowi w czasie odsieczy Wiednia, że rzadko pisze! Podczas gdy korpulentny zwycięzca, który już po krześle na koń wsiadał, pisał, nie otarłszy nawet potu z czoła, wprost z pola bitwy pod Wiedniem, na bębnie, sążniste epistoły, nigdy nie zapominając „ucałować milion razy wszystkich śliczności i wdzięczności najukochańszego ciałeczka".
Tak więc, mogłoby się okazać nawet i to, że wiel-
kosc Marysieńki nie lęka się na swój sposób rywalizacji z wielkością jej małżonka, i może mniej się obawia ofensywy nowoczesnych historyków... Bo kto wie ile w najbliższym czasie Olgierd Górka, zbliżający sie powoli ale nieubłaganie do Sobieskiego, obetnie z potęgi tureckiej pod Wiedniem, którą sam Sobieski sza-
CU2lnnr?M 000 luda) a inni uczestnicy walki obliczają na dOO 000 namiotów, licząc po trzy lub cztery twarze na namiot. I wszystko to w puch rozbiła w parę godzin jedna szarża kawalerii!
Ale nie obawiajmy się o wielkość Sobieskiego - dosyć jej zostanie. Ani ja nie gotuję na nią żadnego zamachu. Nigdy nie jest moją intencją pomniejszać prawdziwą wielkość; czasem tylko czuję potrzebę wskazać że mechanizm jej i jej drogi są nieco inne! niz się zdawkowo przyjmuje. I że nic jej tak skutecznie me unicestwia niż pietystyczny konwencjona-
Tu, sama obecność Marii Kazimiery wystarczy aby uchronić od takiego niebezpieczeństwa! Bo prze ciez me o Sobieskim mam pisać, ale o niej; i nie rozdział historii polskiej mam tu kreślić, ale po prostu historię jej samej. A jeżeli, spełniając, wedle możliwości swoich, to zadanie, siłą rzeczy będę musiał potrącić o czyny Sobieskiego i przypomnieć kawał dziejów Polski, będzie to raczej podszewka tych czynów i dziejów, skrojona ze spódniczki owej kobiety, bardzo pospolitej i niepospolitej zarazem, zabłąkanej na naszą ziemię cudzoziemki, którą bohater nasz spolszczył na jieki, chrzcząc ją perwersyjnym imieniem
Tak, nie obawiajmy się o Sobieskiego. Nie ma nic do stracenia. Bo, mimo cennych publikacji w tym zakresie, gdyby się spytać, co przeciętny Polak wie o Sobieskim, okazałoby się może, iż wie tyle, że miał piękne wąsy i że bił Turków. Ale dziś wąsy golimy, do Turków nie mamy żadnej nienawiści — i oto kult Sobieskiego zawisł po trosze w powietrzu. To są niebezpieczeństwa wiązania czyjejś chwały z rzeczami przemijającymi.
Natomiast ten sam przeciętny Polak byłby może bardzo zdziwiony, gdybym mu się zwierzył, że Jan Sobieski, od czasu jak się z nim zapoznałem bliżej, jest dla mnie jednym z najciekawszych pisarzy XVII wieku, mimo że jego nazwiska nie znajdzie się w żadnym podręczniku literatury. Co pisał? Właśnie owe listy do ukochanej kobiety, do własnej żony. Dla naszej historii literatury widocznie to za mało; ale pani de Sevigne również pisała tylko listy do córki, a od dawna liczy się bezspornie do klasyków francuskich.
Nie ma nic ciekawszego dla badań stylistycznych, niż porównanie listów, jakie Sobieski pisywał do innych, a listów do niej, do Marysieńki. Zazwyczaj w listach styl jego nosi znamiona epoki; ciężki, z łacińska zawijany, odświętny i makaroniczny. Do niej — jakby inny człowiek pisał; myśl wyraża się swobodnie, bezpośrednio, z wzruszającą szczerością, znajdując wyraz dla subtelności bardzo na tle ówczesnej sar-mackiej Polski egzotycznych.
Egzotyczną jest i cała ta przygoda. Sobieski i Ma-rysieńka, to z pewnością jedno z najosobliwszych w świecie zdarzeń miłosnych, ucieleśniona bajka. Jedna miłość wypełniająca całe życie człowieka, rzuca-
jąca to życie bez wahania pod nogi kobiety, prowadząca go poprzez małostki do wielkości, zwycięsko opierająca się przeszkodom, rozłące, znosząca grzech i naganę opinii, czasem kaprysy i niewdzięczność, wzbijająca bohatera wyżej niego samego, i wiodąca tę niedobraną na pozór, a w istocie świetnie dobraną parę, aż na tron — czyż to nie jest historia z bajki?
Niewątpliwie wdzięku i znaczenia dodaje tej przygodzie jej tło obyczajowo-polityczne. Romans Sobieskiego z Marysieńką, to szczytowy punkt owej pierwszej inwazji wpływów francuskich do Polski. We współżyciu tej pary oboje zachowali całkowicie swoje odrębności narodowe. Ta rasowa Francuzka miała cztery lata, kiedy przybyła do Polski, ale Francuzką została do końca; on, mimo iż dojrzewał w klimacie francuskiej lektury, francuskiej polityki i miłości, zostaje zawsze typem najczystszego polonusa, nawet zewnętrznie; nigdy nie zrzuci delii i kontusza^ ani nie zmieni szabli na szpadę. Odbija się to i w charakterze ich listów. Ona pisze po francusku, mieszając zabawnie polskie słowa, gdy chce być dosadniej-sza; on pisze po polsku, z lekka barwiąc francuszczyzną, tak jak pisząc do innych robił to łaciną.
Cały długoletni romans utrwalony jest w tych listach. Najpierw flirt pana chorążego koronnego Sobieskiego z młodziutką wojewodziną Zamoyską; bo gdy on wojował, ją wydano tymczasem za tego magnata, jednego z najbogatszych ludzi w Polsce; potem zalotna ufność, z jaką młoda pani, zaniedbywana przez" swego męża opoja, garnie się do tego świetnego rycerza i kawalera, jeszcze wówczas trochę latawca i bałamuta. Potem mieszają się w to sprawy poli-
tyczne, dworskie, wprowadzające do ich „konfi- , tur" — tak nazywali listy — specjalny klucz mający zapewnić dyskrecję, w razie gdyby list dostał się w niepowołane ręce. Potem młoda pani wyjeżdża do Paryża, dokąd chce ściągnąć swego „Celadona", jak znowuż Sobieski sam się nazywał, zapożyczając imienia od bohatera sentymentalnej Astrei. Potem — dramatyczny epizod rokoszu Lubomirskiego, w którym 1 królowa Maria Ludwika ręką owdowiałej w porę Ma-rysieńki kupuje udział Sobieskiego, długo wzdragającego się przyjąć buławę hetmańską w przededniu wojny domowej.
I od chwili małżeństwa zaczyna się rozkwit Sobieskiego jako pisarza, skoro mówimy tu o nim zwłaszcza w tym charakterze. Przedtem, jako czuły Cela-, don, skazany na monotonne zaklęcia i miłosne pery-f frazy, czuł się niby w obcym przyciasnym stroju; [ obecnie może pisać otwarcie i szczerze wszystko ; i o wszystkim; z cudowną prostotą miesza w swoich listach różne tony. Wspominki miodowych miesięcy przeplatają się gonitwą za rokoszanami; wzajemne sceny i wyrzuty kochanków znajdą się w tym I samym liście, co opis nieszczęsnej klęski pod Mątwa-tmi. I znów rozłąka; młoda pani jedzie do Paryża, ku ?,rozpaczy męża, który wyładuje swoją furię miłosną [w czynach wojennych, tym razem przeciw prawdziwemu wrogowi. Poprzez te lamenty miłosne słane z obozu do Francji, czujemy urastającego bohatera. I nie-najmniejszego smaku dodaje tym listom miłosnym to, ;że przeważnie datowane są z miejsc jakże history-rCznych: Podhajce, Kamieniec, Lwów, Chocim... Jest jakiś uroczy kontrast między prostotą i zwięzłością,
snych roztrząsani^w ; & ^ gobieski
Bo cos się zmienno w ; kocłianka i przejść
długo nie chciał ^J^S^e ona, Mado spokojniejszej miłości maze^^ ^. ltacji
rysieńka, nie do^^^^^fiw i żałosnej. I oto nieskoń^gji ^ wzTOszają-lów, które nasuwają So^eskl^ża ez miejsca, I
eyeh kart w ^^gf-^S^pS^ dorywcze, w których spływało ich^Ę^JJ^ - między I chwytające dzień - albo lepiej 3 ^ ^ I
jakąś bitwą a ^.^ jjXu kochany" i „ser-1 chanej, wszystkie jejczułen^ . tęskn0,6.
^SS^^^-^e^i^al odmiana! Pierwsza owa w^P~ lko ldlka| stodoła, gdzie łedwie me ^TJ^j^ żółkiew-l rozjeżdżając się z swoim Syw ndrem J
Ska stodoła, nuz owa w Chmielu w j j ^ -
testacje i jakie lamenty, =^ i ^^ zie się na|
M i ty51?0 y|.W p jth S."VSPomBij tylko .J i na mysi JUZ nie P.riJ. J. - „ że i śpigoegol
„statek - P^^JS?1 :ńdra ; kiedy m SPJ nie mozono się "Wat^?^^ -ej tkUwyełl pseudoj
a Bukiet t"^f"- to Xna takim siadł miejscu, nić rozkazał..."
Ale mimo iż tęsknota serca i zmysłów jest natchnieniem tych listów i daje skrzydła ich językowi, nie sądźmy, aby to były monotonne litanie miłosne. Sobieski pisze w nich żonie o wszystkim; o polityce, której oglądamy tu najsekretniejsze kulisy, często jaskrawy tworzące kontrast z bohaterską fasadą; o życiu obozowym, w którym tak oto na przykład odbijają się kłopoty hetmana w wojsku polskim:
„Zajechawszy tu do obozu — pisze hetman polny — siedzę jak na szynku i najmniej przez pół roku, jeśli tak długo żyć przyjdzie, siedzieć będę. Podzieć się gdzie nie masz. Wszyscy kupami ustawicznie chodzą, że jeść nie masz co, że lenungów trzeba, że armata wyniść nie może bez pieniędzy, na którą już z własnych moich 5000 wyliczyłem. Te 1000 czerwonych złotych dziś zastawić posłałem na lenungi, a to dlatego, że co godzina nieprzyjaciela- wyglądać potrzeba. A szlachta tego ani w myśli mieć nie chcą; owszc-m mówią: że my się Tatarów nie boimy, tylko Konde-usza; a w ostatku niech tu nas i popalą, a my wolim tu odstarać wszystkiego, a iść przeciw tamtemu..."
Tak oto w tych listach odbija się najautentyczniej-sze ówczesne życie polskie, widziane oczami człowieka, który z racji swoich wysokich szarż wszystko znał, we wszystko był wmieszany, na dworze i w obozie, w wojnę i politykę, i o wszystkim mówił swojej Marysieńce tak szczerze, jak księdzu na spowiedzi. Tylko czasem, kiedy zapuścił się w doniosłe sprawy państwowe i ich rozważania, naraz żałość ścisnęła mu serce i urywał, pisząc: Mais assez de ces baga-telles, i znowuż wracał do swoich serdecznych tęsknot i bólów. Są tam subtelności miłosne, które na
tle tej siedemnastowiecznej Polski wydają się zadziwiająco egzotyczne...
Biedny Sobieski! Za bogato był obdarzony, za wysoko postawiony. Gdyby był zwykłym sobie szlachcicem i gdyby po nim zostały te listy, uznanoby go niewątpliwie fenomenem, odnalezionoby i odkryto te listy, obnoszonoby się z nimi, a ich autora uznanoby za unikat sprawności, subtelności i prostoty języka, za jednego z naszych najtęższych prozatorów owej epoki. Ale Sobieski-pisarz miał to nieszczęście, że był rycerzem, hetmanem, królem; czyn jego przesłonił je-1 go uczucia; błysk szabli, blaski korony, zaćmiły po-1 ufniejszy blask jego słowa. Obecnie czas byłby może przywrócić równowagę; nie ujmując ceny bohaterowi, oddać pisarzowi to, czego jest godzien. I życzyłbym,! aby, z okazji najbliższego obchodu odsieczy Wiednia, zrobiono pośmiertnie Jana Sobieskiego - honorowymi członkiem Pen clubu.





Bibliografia materiałów i prac spożytkowanych przez autora:

Listy Marii Kazimiery Zamoyskiej do Jana Sobieskiego (rękopis w Bibliotece XX. Czartoryskich w Krakowie)
Listy królowej Marii Kazimiery do księżnej Radssiwittowej (rękopis w Bibliotece Krasińskich w Warszawie)
Listy królowej Marii Kazimiery wdowy do wojewodziny Sieniaw-skiej (rękopis w Bibliotece XX. Czartoryskich w Krakowie)
Listy Jana Sobieskiego do Marii Kazimiery (odpisy Bandtkiego i Helcla w Akademii Umiejętności w Krakowie)
Listy Jana III z wyprawy wiedeńskiej, Warszawa 1823, oraz tychże listów edycja druga, Warszawa 1824
Listy Jana Sobieskiego do Marii Kazimiery oraz inne listy współczesne, wyd. Ordynacji Myszkowskiej 1860
Ziembicki, Nieznane listy Marii Kazimiery
Pisma do wieku i spraw Jana Sobieskiego, wyd. Kluczycki (Acta Ust orka tomów 2, Kraków 1880)
Archiwum spraw zagranicznych francuskie do dziejów Jana III, wyd. K. Waliszewski (Acta Ust. tomów 3, Kraków 1879)
Portofoglio Marii Ludwiki, Poznań 1844
Lettres de Picrre de Noyers, Berlin 1859
Pamiętniki Łosia, towarzysza chorągwi pancernej, Kraków 1858
Daleyrac, Anecdotes de Pologne, tomów 2, Amsterdam 1699
Latopisiec Joachima Jerlicza, Warszawa 1853
Le Grand Conde et le duc d!Enghien, lettres inedites, Paris 1920
Pasek, Pamiętniki
Hauteville, Belation Ustoriąue de la Pologne, Paris 1697
Memoires du Comte de Chavagnac
Jakub Sobieski, Diariusz
Jakub Sobieski (ojciec), Pereginatia
Historia Jana Kazimierza przez nieznanego autora, Poznań 1840
Memoires de Philippe Dupont, Varsovie 1885
Tallemant des Reaux, Historiettes, Paris 1840
Le Laboureur, Voyage de la reine de Pologne, Paris 1647
Niemcewicz, Zbiór pamiętników
Coyer, Histoire de Jean Sobieski, Varsovie 1761
Salvandy, Histoire du roi Jean Sobieski, Paris 1844
Zawadzki, Jakub i Konstanty Sobiescy
Helcel, O dwukrotnym zamęściu księżniczki Radziwiłłównęj, Kraków 1857
Rogalski, Dzieje Jana III Sobieskiego, Warszawa 1847
Plebański, Jan Kazimierz Waza — Maria Ludwika Gonzaga, Warszawa 1862
Dobiecki, Maria Kazimiera
Przeździecki, Diplomatie et protocole a la cour de Pologne, Paris 1934
Korzon, Dola i niedola Jana Sobieskiego, tomów 3, Warszawa 1898
Waliszewski, Maria Mantuańska, królowa polska
- Marysienka, reine de Pologne, Paris 1898
Rubinstein, Les relations entre la France et la Pologne de 1680
a 1683, Paris 1913
Szujski, Historia Polski, t. IV, Lwów 1866 Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie, t. II Jarochowski, Z dziejów przedkrólewskich Jana Sobieskiego —
Pierwotna polityka króla Jana III (Rozprawy hist. kryt.,
Poznań 1889)
- Wyprawa i odsiecz wiedeńska (opowiadania i studia hist., Poznań 1884)
- Dzieje Augusta Mocnego
Szajnocha, Szkice historyczne, t. III, Warszawa 1876 Kubala, Szkice historyczne, Warszawa 1923 Czermak, Z czasów Jana Kazimierza, Lwów 1893
- Maria Kazimiera Sobieska, Przegląd Polski 1899—1900
- Na dworze Władysława IV
Przeździecki, Zdobycie Warszawy w listach Marii Ludwiki Loret, Życie polskie w Rzymie w XVIII wieku, Rzym Lubomirski, Katalog biblioteki w Żółkwi, Warszawa 1879 Windakiewicz, Teatr polski przed powstaniem sceny narodowej, Kraków 1921
Myeielski, Cztery portrety królowej Marysieńki
Konopczyński, Od Sobieskiego do Kościuszki, Warszawa 1921
— Historia polityczna Polski (Encykl. Akad. Umiej.) Śliwiński, Jan Sobieski, Warszawa 1924 Laskowski, Jan Sobieski, Lwów 1933
Górka, Dziejowa rzeczywistość a racja stanu Polski, Warszawa 1934
— Ogniem i mieczem a rzeczywistość historyczna, Warszawa 1934
— Liczebność Tatarów krymskich i ich wojsk, Warszawa 1936
— Optymizm i pesymizm w historiografii polskiej
— Dziejowa rzeczywistość a racja stanu Polski na południowym Wschodzie, Warszawa 1934
Deiches, Koniec Morstina, Kraków 1894 Łuniński, Na stos, Petersburg 1901 —- Ostatnie chwile Jana III Piwarski, Polska a Francja po roku 1683
— Dyplomacja polska w czasach Jana Sobieskiego Konarski, Polska przed odsieczą wiedeńską, Warszawa 1914 Walewski, Dzieje bezkrólewia po śmierci Jana III Ziembieki Zdrowie i niezdrowie Jana Sobieskiego, Poznań 1931 Brahmer, Toskańskie echa zwycięstwa pod Wiedniem, Przegl.
Współczesny 1933
Chowaniee, Wyprawa Sobieskiego do Mołdawii, Warszawa 1932
Łoziński, Życie Polski w wiekach dawnych
—- Prawem i lewem
Briickner, Dzieje kultury polskiej, Kraków, 1931.
—- Trembeckiego wirydarz poetycki, Lwów, 1910
Gubrynowiez, Malarze na dworze Jana Sobieskiego
Woliński, Jan III Sobieski
Skwarczyńska, Listy Sobieskiego i Marysieńki jako zjawisko kulturalne i literackie



WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.