Format B5, 325 stron, 12 wielkoformatowych map + 6 map w tekście, twarda oprawa.
Fragmenty:
W nieustannych strugach deszczu Polska zmieniała się w prawdziwe mokradła, w których konie i ludzie poruszali się z największą trudnością. Błoto spod Pułtuska obrosło później wśród starszych żołnierzy cesarskich niemal taką legendą, jak śniegi spod Smoleńska, czy lód spod Berezyny. Larrey, który ze względu na pełnioną przez siebie funkcję chirurga Gwardii nie może być posądzany o przesadny pesymizm, tak pisze w wydanych w 1812 roku Pamiętnikach: „Deszcz padał na nas nieprzerwanie. Maszerowaliśmy po pas w błocie. Konie zapadały się w nim po same brzuchy. Wszędzie błoto, w którym grzęzła artyleria, w którym zapadło się wiele wozów z wyposażeniem. Nigdy jeszcze armia nie musiała maszerować w tak trudnych i uciążliwych warunkach”. Według naocznych świadków w kamaszach zrywała się podpinka i piechurzy gubili w błocie buty. Co sprytniejsi przywiązywali trzewiki sznurkiem do stóp. Karabiny nosili przepasane przez ramię, aby mieć wolne ręce, którymi wyciągali z błota pozostałą z tyłu nogę i przenosili naprzód, następnie to samo robili z drugą. I tak bez przerwy, ta sama czynność musiała być powtarzana przez całą drogę.
...
Gdy tylko 17. pułk lekkiej piechoty rozpędził pierwszych tyralierów Baggowuta, Lannes mógł posunąć się naprzód i odkryć w ten sposób obecność centralnych sił wroga rozwiniętych na wschodnim stoku płaskowyżu. Victor pisze, że spostrzegł wtedy „rozciągające się na prawie trzy ćwierci mili trzy linie rosyjskiej armii, robiące naprawdę wspaniałe wrażenie. Ich prawa strona opierała się o las w kierunku na Gołymin, ich środek o pułtuskie młyny, a strona lewa ciągnęła się przez ponad ćwierć mili na zachód, równolegle z zabudowaniami miasta. Licząca ponad 60 dział różnego kalibru artyleria była gotowa do użycia. Nieprzebrane zastępy kawalerii zasłaniały szeregi piechoty i tylko czekały na sygnał do szarży”. Taki oto imponujący widok ukazał się oczom marszałka, który następnie dodał: „Było mgliście. Wiał niezwykle silny, mroźny wiatr. Śnieżne zadymki, a także grad i ulewny deszcz z każdą chwilą coraz bardziej ograniczały widoczność. Teren, na którym miano stoczyć bitwę zamienił w błotniste jezioro, po którym ludzie i konie poruszali się z wielkim trudem. Liczba i ustawienie wrogich sił zapowiadały straszne chwile (…)”.