Autor: Jacob Sprenger, Henryk Kraemer
Miejsce i rok wydania: 2008
Ilość stron: 168
Oprawa: miękka
Wymiary: 150x210
ISBN: 978-83-[zasłonięte]799-7-3
Młot na czarownice
Malleus maleficarum Postępek zwierzchowny w czarach, a także sposób uchronienia się ich, i lekarstwo na nie w dwóch częściach zamykający. Księga wiadomości ludzkiej nie tylko godna i potrzebna ale i z nauką Kościoła powszechnego zgadzająca się. Z pism Jakuba Sprengera i Henryka Instytora zakonu Dominikanów i Teologów w Niemieckiej Ziemi Inquizytorów po większej części wybrana i na polski przełożona przez Stanisława Ząbkowica Sekretarza Xięcia Jego Mości Ostroskiego, Kasztelana Krakowskiego. W Krakowie, w Drukarni Szymona Kempiniego, Roku Pańskiego 1614.
Podręcznik napisany przez dwóch inkwizytorów wyznaczonych przez Innocentego VIII na obszar Niemiec: Heinricha Krämera (Henricus Institoris) i Jakoba Sprengera w roku 1489. Wszystko narodziło się w latach 70. XV w. w głowie gorliwego Kraemera, który postawił sobie za cel ostateczne oczyszczenie świata ze wspólników diabła.
"Na pierwszy ogień miały pójść tyrolskie czarownice. Niestety — ogień nie zapłonął. doszczętnie wykpiony i upokorzony profesor Institor [Kraemer — przyp.] został odesłany tam, skąd przyszedł, zaś za sprawą biskupa Bresci watykańska kancelaria otrzymała list charakteryzujący fanatycznego inkwizytora jako «na skutek starczego uwiądu całkowicie zdziecinniałego». Kraemer wyprzedzał po prostu swe, pławiące się w renesansowym zepsuciu czasy. Nie sam był jednak w awangardzie; Jego brat zakonny i kolega po funkcji (inkwizytor na obszar Nadrenii), teolog kolońskiego uniwersytetu, Jacob Sprenger, borykał się z podobnymi trudnościami. Szacowni mężowie owi zaczęli tedy wespół zasypywać Innocentego VIII skargami i petycjami. Cóż miał począć brylujący po salonach, lubujący się w zbytku i rozpuście papież z nieznośnie nagabującymi go fanatykami? Jako urodzony konformista wyjście znalazł dość szybko i pozbył się natrętów w 1484 r. za sprawą bulli «Summis desiderantes» (...) Tak oto dwaj zbawcy ludzkości otrzymali do rąk tarczę — oręż zaś uczynili z wynalazku niejakiego Gutenberga" (Robert Lewandowski, ze wstępu: „Młot na czarownice", Wyd. „Wyspa", 1992)
Młot był książką bardzo poczytną w średniowieczu, miał nawet ok. 30 wydań. Według ich ekspertyzy czary uprawiają przede wszystkim niewiasty, które są do tego bardziej przystosowane przez naturę, również z uwagi na mniejszą wiarę, jaka ponoć cechuje kobiety. Dla obu speców kościelnych potwierdzeniem tego ma być samo słowo „kobieta" — nomen omen wedle ich domysłów. Słowo femina (kobieta) ma bowiem mieć swoją etymologię w złożeniu: „mniej wiary" (fe = fides, czyli wiara, oraz mina = minus, czyli mniej). Poza tym kobieta jest tą, która jest bardziej skora do folgowania swym namiętnościom, które, jak wiadomo doskonale, są tak miłe chrześcijańskiemu diabłu. Doszli więc autorzy Młota do konkluzji, że "niewiasta jest tylko niedoskonałym zwierzęciem (...) Niewiasta jest tedy zła z natury, rychlej bowiem traci zaufanie do swej wiary i rychlej wyrzeka się jej, to zaś stanowi podstawę uprawiania czarów" (Deschner)