Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

MÓZGI I INNE NOWELE Gottfried Benn PIW NOWA !!

29-06-2014, 14:04
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 9.90 zł     
Użytkownik SYLA_SYLA_
numer aukcji: 4348518143
Miejscowość Dobrzejewice
Wyświetleń: 1   
Koniec: 29-06-2014 13:22:55

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 2011
Kondycja: bez śladów używania
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

MÓZGI i inne nowele

Gottfried Benn

Przełożyła z niemieckiego i opatrzyła posłowiem:

Sława Lisiecka

wydanie I,

oprawa miękka,

160 s.

ISBN[zasłonięte]978-83-03274-1

Wydawnictwo PIW

Warszawa 2011


Cykl prozatorski Gottfrieda Benna Mózgi, nazywany „opowieściami o doktorze Rönnem”, na który składa się pięć tekstów w duchu ekspresjonistycznym, artystycznie zaskakująco nowoczesnych został napisany w latach 1[zasłonięte]914-19. Benn był już wówczas autorem dwóch drastycznych, wyrażających przerażenie światem tomów poezji. Nie bez znaczenia dla języka i obrazowania tej poezji była lekarska praktyka autora. Jednak to dopiero doświadczenia wojenne doprowadziły Benna do swego rodzaju „nowego humanizmu”, który ujawnił się najpełniej właśnie w jego niewielkich prozach. Latem 1914 roku, niemal kilka tygodni po ślubie, Benn został wyrwany z pieleszy rodzinnych, wcielony do armii i wysłany do Belgii jako lekarz frontowy, gdzie zaznał brutalności wojny i bestialstwa ludzi. Wtedy właśnie powołał do życia postać lekarza Werffa Rönnego, którego znamionuje fundamentalny, „ontologiczny brak zaufania”, tak do rzeczywistości, jak i do człowieczeństwa oraz poszczególnych jednostek. Bohater odrzuca wszelkie humanistyczne ideały, wątpi w rozum i jego wskazania, nie jest w stanie odczytać i zrozumieć rzeczywistości, nie ufa także własnemu „ja”, które – podobnie jak świat – jawi się nie jako całość, ale w fazie destrukcji, fragmentaryczne. Takie widzenie siebie i otoczenia prowadzi bohatera do prób ucieczki ku stanom upojenia (narkotyki) lub w sferę fantazji. Dwie postawy życiowe Rönnego, ciągła oscylacja między aktywnością a pasywnością, świadczą o tym, że jest on człowiekiem bez historii: wszystko wydaje mu się równoważne, szybko puszcza przeszłość w niepamięć. Rönne coraz bardziej traci związek z rzeczywistością i najbliższym otoczeniem na rzecz własnego rozwoju: odnowionego człowieka, pragnącego we wrogim, zurbanizowanym świecie wykreować własną rzeczywistość. Ocalenie i scalenie jednostki, pokonanie samotności i wyobcowania, możliwe staje się tylko na gruncie estetyki; piękno świata, to jedyna rzecz – zdaniem Benna – godna przetrwania.

Cykl Mózgi uzupełniony został pięcioma innymi nowelami Benna. Tom stanowi całość artystyczno-znaczeniową.

Gottfried Benn (1[zasłonięte]886-19) znakomity, kultowy już pisarz niemiecki, studiował teologię, filologię i medycynę. W 1910 roku zaczął pracować jako lekarz wojskowy. Publikował wiersze, prozę i eseje. Na lata 1[zasłonięte]933-19 przypada fatalny akces Benna na rzecz Trzeciej Rzeszy. W Polsce dotąd znany jedynie jako eseista i poeta. Twórczość prozatorską Benna prezentujemy po raz pierwszy.

Fragment MÓZGI

Wstrząśnięty, siedział Rönne pewnego ranka przy śniadaniu; bardzo głęboko czuł, że ordynator wyjedzie, a przybędzie jego zastępca, który właśnie o tej porze wstanie z tego łóżka i weźmie bułkę: człowiek myśli, je, a śniadanie samo się w nim przetwarza. Mimo wszystko robił to, co było do zrobienia, jeśli chodzi o pytania i wydawanie poleceń; stukał palcem prawej ręki w palec lewej, potem znajdowało się pod nimi płuco; podchodził do łóżek: dzień dobry, jak miewa się pańskie ciało? Obecnie jednak zdarzało się od czasu do czasu, że Rönne sunął przez sale, nie wypytując starannie każdego po kolei ani o częstotliwość napadów kaszlu, ani o ciepłotę jelita. Kiedy idę przez sale pełne leżących – zaprzątało go to zbyt głęboko – co chwila zapadam w dwoje kolejnych oczu, jestem postrzegany, stanowię treść myśli. Wiąże się mnie z miłymi i poważnymi przedmiotami. Może wchłania mnie w siebie jakiś dom, do którego oni tęsknią, może kawałek drewna do garbowania, które kiedyś smakowali. Ja też kiedyś miałem dwoje oczu, biegły wstecz spojrzeniami, tak jest, istniałem: niewątpliwy i skupiony. Dokąd przybyłem? Gdzie jestem? Lekki łopot, rozwiewanie się.

Zastanowił się, kiedy to się zaczęło, ale nie pamiętał: idę przez ulicę, widzę jakiś dom i przypominam sobie zamek podobny do tego we Florencji, muskają się jednak tylko jednym promieniem, po czym gasną.

Jakaś słabość ogarnia mnie od góry. Nie mam już oparcia z tyłu za oczami. Przestrzeń faluje bez końca; a przecież kiedyś płynęła w jedno miejsce. Rozpadła się kora, która mnie niosła.

(..)