W latach dziewięćdziesiątych rozgłośnia BBC raz po raz otwierała swoje koncertowe archiwa; światło dzienne ujrzało w ten sposób wiele rewelacyjnych materiałów. Gdy przyszła kolej na Led Zeppelin, odczułem jednak coś na kształt niepewności, a to dlatego, że zespół ten zawsze podobał mi się bardziej w wersji studyjnej. Tymczasem już pierwsze przesłuchaniu BBC Sessions rozwiać może wszelkie wątpliwości: mimo, że nie obywa się bez pewnych turbulencji, Zeppelin szybuje tu naprawdę wysoko. Właściwie trudno się temu dziwić, skoro cały materiał pochodzi z najwcześniejszego, a zarazem najlepszego okresu w historii grupy – to dwupłytowe wydawnictwo dokumentuje pięć zarejestrowanych dla radia występów zespołu, z lat 1969 i 1971.
Na obu dyskach zmieściło się ponad sto minut muzyki, niektóre utwory pojawiają się w kilku wersjach, a na dodatek fragmenty poszczególnych sesji zostały ze sobą wymieszane – aby się w tym wszystkim nie pogubić, skupmy się na razie na płycie pierwszej. Utwory numer 1, 2 i 4 pochodzą z sesji dla programu Johna Peela Top Gear, z 3 marca 1969. Są zbliżone do wersji studyjnych i właściwie pozbawione jakichś dodatkowych smaczków. Z nagraniami 3, 5 i 10 (zarejestrowane 16 czerwca 1969, dla Tasty Pop Sundae) jest już inaczej, dwa z nich są dostępne tylko tutaj: zeppelinowa wersja The Girl I Love..., brzmi tak, jakby dodać partię wokalną do Moby Dicka, z zachowaniem tego niesamowicie bujającego riffu. Z kolei Somethin` Else Boba Cochrana to po prostu klasyczny rock`n`roll, w którym to Zeppelin, jak łatwo zgadnąć, doskonale potrafił się odnaleźć. Osiem dni później, ponownie dla Top Gear, zespół wykonał utwory 6-9. Perełką jest tu zwłaszcza Travelling Riverside Blues, z firmowym tekstem Planta o „cytrynce”. Wśród czterech ostatnich utworów (owoc sesji dla One Night Stand, 27 czerwca 1969.) wyróżnia się You Shook Me z niesamowitą organową partią Johna Paula Jonesa.
Druga płyta zawiera materiał nagrany dla programu In Concert w londyńskim Paris Theatre, 1 kwietnia 1971. Z Zeppelinem już wtedy nie było żartów: zbliżało się wydanie czwartej płyty; pochodzące z niej kompozycje, których tu słuchamy, były więc jeszcze zupełnymi nowościami. Całość zaczyna się wybuchowym Immigrant Song, jednak tę wersję należy chyba uznać za falstart – w połowie numer się „rozjeżdża. Heartbreaker jest już świetny, a Since I`ve Been Loving You to jak dla mnie najpiękniejszy fragment obu płyt. Black Dog poprzedzony zostaje cytatem z Out On The Tiles. Osiemnaście minut Dazed And Confused? Może dłużyzna, ale tak się wtedy grało rock i nic na to nie można poradzić. Tym bardziej, że wersja z BBC jest znacznie ciekawsza od maratonu znanego z filmu The Song Remains The Same; Page tradycyjnie chwyta tu za smyczek. Premierowe wykonanie Schodów do nieba jest trochę surowe. Do Whole Lotta Love zespół sprytnie dodał trochę klasycznie bluesowo-rock’n’rollowych dygresji (m.in. John Lee Hooker i Elvis Presley). Na koniec Zeppelini serwując uroczą wersję Thank You, znów z wyeksponowanymi organami Jonesa.