Płyta "5" legendarnego trip-hopowego duetu Lamb to jedna z największych muzycznych niespodzianek 2011 roku.
Zespół, który zdobył sympatię odbiorców dzięki połączeniu lirycznego wokalu Lou Rhodes, miejskich rytmów i klimatycznych elektronicznych pejzaży po siedmioletniej przerwie wraca w doskonałej formie! Gdy w 2004 roku duet ogłosił koniec działalności mało kto spodziewał się, że Andy Barlow i Louise Rhodes znowu spotkają się w studio. Jednak po solowych projektach oboje zdecydowali, że czas na kolejny krążek pod szyldem Lamb. Dzięki fanom, którzy wpłacali pieniądze na produkcję w "pre-orderze" nakładem prowadzonej prze duet wytwórni Strata ukazał się znakomity krążek "5".
Brytyjczycy debiutowali w 1996 roku, niedługo po spektakularnym boom na muzykę trip hop wywołaną przez zespoły z Bristolu, które przedefiniowały "nowobrzmieniową" tradycję błyskotliwie godząc ją z formułą piosenki. Pochodzący z Manchesteru Lamb nawet wsród tak wybitnych składów jak Portishead czy Massive Aattack wyróżniał się unikalnym tonem zachwycając mrocznym brzmieniem, miejską rytmiczną wibracją, nawiązaniami do muzyki poważnej i nieco introwertyczną liryczną aurą. Wsród grup wiązanych z estetyką trip-hopu Lamb byli też największymi romantykami. I choć od ich ostatniego albumu - znakomitego "Between Darkness and Wonder" minęło sporo czasu, w muzycznym świecie duetu niewiele się zmieniło. Na szcząście! Siedem lat nieobecności to na muzycznym rynku dużo, Lamb wracajac z "Piątką" sprawili jednak swoim fanom niesłychaną radość i paradoksalnie, wpisali się jednak doskonale w nurt reaktywacji trip-hopowych klimatów, dorzucając kolejny świetny album do znakomitych ostanich płyt Portishead czy Trickyego.
"5"" to zestaw piosenek, które ucieszą fanów nie tylko trip-hopu, obezwładniających melancholijną, a jednocześnie rozbudowaną melodyką, przywołujących dreszcz nocnych miejskich spacerów i smak papierosowego dymu. Album jest znakomitą kontynuacją dotychczasowych działań zespołu, dorównując takim, klasycznym już dziełom jak debiutancki "Lamb", "What Sounds" czy wspomniane - wydawałoby się, że pożegnalne: "Between Darkness and Wonder". W porównaniu z grupami z Bristolu muzyka Lamb zawsze była bardziej przestrzenna i eteryczna - mniej tu inspiracji hip hopowych, więcej ambientowego klimaciarstwa. To piosenki skrywające intensywne emocje, a zarazem niezwykle kruche - także za sprawą delikatnego głosu Lou Rhodes. Lamb nie kokietują słuchaczy nowinkami, nie sięgają po modne dubstepowe brzmienia czy piekielne przyprawy z okolic doom-metalu, robią to, co potrafią najlepiej: nagrywają melancholijne, podszyte cudownym mrokiem kompozycje.
Mając na koncie kilka współczesnych klasyków, nie muszą już niczego udowadniać - zapisali się w świadomości słuchaczy i na listach hitami "Górecki" i "Gabriel", teraz do tego grona dołączają kolejne świetne songi - piekną, nieco podniosłą, balladę "Wise Enough", wyciszone choć pobrzmiewające hymnicznym tonem "Last Night In The Sky" czy świetny singlowy "Another Language", przywołujący echa fenomenalnego debiutu. "5" w ciekawy sposób wzbogacają nieco zaskakujące "Build A Fire", który łączy elektroniczne brzmienia z niemal rockową ekspresją czy "Existential Itch" z mocnym, niemal tanecznym rytmem. Lamb przede wszystkim czarują jednak onirycznymi melodiami jak "Butterlfy Effect" - czy "The Spectacle". To kompozycje, które swój wdzięk rozwijają niespiesznie i subtelnie. "Żywe" instrumenty współgrają na "piątce" z elektroniką, gęste brzmieniowe struktury przenikają się z ciszą, nieco patetyczne fragmenty koegzystują z dźwiękami sennymi i rozmarzonymi, wszystko zaś spaja niezwykły głos Lou Rhodes. Po ostatnich akordach zamykającej krążek, pięknej orkiestrowo-fortepianowej kompozycji "The Spetcacle" w pamięci zostają echa niezwykłego doświadczenia, podróży w magicznym, a jednak swojskim świecie.
UTWORY:
1. Another Language
2. Butterfly Effect
3. Build A Fire
4. Wise Enough
5. Existential Itch
6. Strong The Root
7. Rounds
8. She Walks
9. Last Night The Sky
10. The Spectacle
11. Back To Beginning (Bonus Track)