Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KULISIEWICZ RYSUNKI Z INDII INDIE RYSUNEK GRAFIKA

08-02-2014, 19:12
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Aktualna cena: 49.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 3930234405
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 2   
Koniec: 08-02-2014 19:15:31

Dodatkowe informacje:
Ujęcie: oprac. syntetyczne
Stan: Używany
Okładka: miękka
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
RYSUNKI Z INDII



PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)


AUTOR -
TADEUSZ KULISIEWICZ

WYDAWNICTWO, WYDANIE, NAKŁAD -
WYDAWNICTWO - RSW "PRASA", WARSZAWA 1959
WYDANIE - 1
NAKŁAD - 5000 + 200 EGZ.

STAN KSIĄŻKI -
DOSTATECZNY JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM, PLAMY NA WEWNĘTRZNEJ STRONIE KART, GŁÓWNIE W OKOLICACH KRAWĘDZI BLOKU, INNE PRZYBRUDZENIA LUB USZKODZENIA) (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).

RODZAJ OPRAWY -
ORYGINALNA, MIĘKKA

ILOŚĆ STRON, WYMIARY, WAGA -
ILOŚĆ STRON - XI, 80
WYMIARY - 28 x 23,5 x 1 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - 0,446 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)

ILUSTRACJE, MAPY ITP. -
ZAWIERA



DARMOWA WYSYŁKA na terenie Polski niezależnie od ilości i wagi (przesyłka listem poleconym priorytetowym, ew. paczką priorytetową, jeśli łączna waga przekroczy 2kg), w przypadku wysyłki zagranicznej cena według cennika poczty polskiej.

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ

SPIS TREŚCI LUB/I OPIS (Przypominam o kombinacji klawiszy Ctrl+F – przytrzymaj Ctrl i jednocześnie naciśnij klawisz F, w okienku które się pojawi wpisz dowolne szukane przez ciebie słowo, być może znajduje się ono w opisie mojej aukcji)

Opracowanie graficzne: Stefan Bernaciński
Redaktor: Zbigniew .Tuzwa
Wydawnictwo Artystyczno-G-raficzne R-SW „Prasa"
Redakcja Tek i Albumów, Warszawa, ul. Smolna 10
Tłoczono w Zakładach Graficznych RSW ,,Prasa" w Lodzi,




Nie jest to bynajmniej łatwo na rzeczy nowe i nieznane patrzeć wprost. Nie łatwo róumież narosłe latami wyobrażenia korygować jednym spojrzeniem. Prawdziwy artysta to potrafi. Kulisiewicz jest artystą prawdziwym.
Na wyobrażenia nasze o Indiach składa się wiele rzeczy. Fragmenty zapamiętanej lektury kojarzą się z obrazami oglądanych zdjęć, reprodukcji. Zasłyszane opowiadania z bajkami, wiadomości prasowe z urywkami muzyki, tak dziwnej, osobliwej, odmiennej. Wyobraźnia tworzy wizję niezwykłą, a dla większości chyba pociągającą. Grają w niej rolę bajeczne bogactwa maharadżów i nieludzka nędza pariasów. Splatają się w niej bogowie dawnych Ariów z bohaterami walk o niepodległość Indii: Wisznu, Sziwa, Brafama, a także Gautama Budda ze świątobliwą postacią Mahatmy Gandhiego. Krainę tej wizji ożywiają sylwety mocarnych słoni, złośliwych a figlarnych małp, no i świętych krów, które nie wiedzieć czego tak silnie ekscytują europejską wyobraźnię. Wszystko to na tle rozległego krajobrazu o intensywnych barwach stworzonych przez imaginację, krajobrazu zaakcentowanego niekiedy sylwetami wiekowych świątyń. Do tego pamięć dopowiada jeszcze wyobraźni dalsze szczegóły. Postaci fakirów zadających swemu ciału wymyślne tortury, ascetów spędzających życie na odludziu, mistrzów wiedzy tajemnej, dodających pierwiastka niezwykłości do owej wizji.
Jeżeli taki lub podobny bagaż wyobrażeń nosi w sobie wielu z nas przybywając do Indii, to Kulisiewicz bagaż ten zostawił chyba w samolocie, stając nogami na ziemi indyjskiej. Albo go w ogóle nie przywoził.
Nie było to chyba tylko dziełem przypadku i zewnętrznych okoliczności, że większość swoich rysunków z Indii wykonał Kulisiewicz na drogach. Po prostu na drogach — tych, które otaczają stołeczne Noiue Delhi, czy później tych, które wiodą do słynnych zabytków daiunej ziemi hajderabadzkiej.
W Indiach droga, trakt, szosa jest czymś innym niż u nas. U nas po drodze się idzie, drogę się przebywa - w Indiach przebyiua się na drodze. Setki tysięcy ludzi stale jest na drogach, przepędzając na nich wiele czasu. Składa się na to zjawisko ujiele przyczyn. Wielowiekowa tradycja pielgrzymowania i codzienne potrzeby milionów ludności. Rozległość pokonywanych przestrzeni i powolność tradycyjnych a wciąż jeszcze przeważających środków komunikacji. Życie drogi osiąga dzięki temu intensywność i barwę zupełnie szczególną i drogi są tam, o wiele widoczniej niż u nas, unerwieniem rozległych terenów tego subkontynentu. Sunące i krzyżujące się fale ludzi idących i jadących po drogach spotykają się i rozchodzą. Nawiązują się i zrywają kontakty między nimi, by kiedyś ponownie się nawiązać. Ludzie, wozy, zwierzęta wypełniają gęsto szlaki, stwarzając rytm
- niespieszny - ich życia. W rytm ten wdzierają się co jakiś czas jaskrawo pomalowane pudła autobusów lub przecinają go-jakby z nim nie związane-nowoczesne samochody. Puls tego życia wyczuł Kulisiewicz nie mylącym się swoim instynktem, zrozumiał swoją, gromadzoną lalami twórczej pracy, wiedzą. W cyklu indyjskich rysunków niewiele jest pejzaży w dosłownym sensie tego określenia. Widoków, krajobrazów. Przeważają grupy ludzi - idących, siedzących, jadących wozami, grupy zwierząt - owych bawołów biegnących, ciągnących lub odpoczywających. A jednak we wszystkich tych rysunkach obecny jest pejzaż i to nie szczegółami swojego układu ,,topograficznego" ale niejako swoją kwintesencją - przestrzenią. Wyczuwalna obecność przestrzeni, rozciągłej dali, jest w tych rysunkach niezwykle sugestywna. A nie łauuo uchwycić, jakimi środkami została uzyskana. Może właśnie przez nienazwanie, nieokreślenie szczegółowych cech pejzażu
- drzew, domów, horyzontu? Może właśnie przez ogólność, syntetyczność ujęcia? 2 pewnością również dzięki światłu - skupionemu na postaciach, ruchliwych lub zastygłych, ale zawsze wyodrębnionych od przestrzennego tła pokrywającego nieogarnione tereny. Na rysunkach tych widzimy grupy mężczyzn dźwigających ciężary, zasiadających na wyładowanych dobytkiem dwukołowych wozach lub odpoczywających na drodze w cieniu rzuconym przez te wozy o odwiecznych kształtach. Posągowe sylwetki kobiet, niosących na głowach naczynia na tuodę lub na biodrach - dzieci. Czasem sylwety ludzi, wołów i wozów scalają się jakby, osiągając monumentalną jedność, czasem rozsypują się w mozaikę migotliwych, ruchomych plam. Zaskakująca jest wrażliwość, z jaką rejestruje Kulisiewicz ruchy i gesty ludzi. Te ruchy, te gesty i pozy, jakie właściwe są
ludziom przy wykonywaniu czynności powszednich, codziennych. Te właśnie, które w swojej zwyczajności osiągają jakąś cechę odwieczności, niemal rytuału. Jeszcze bardziej zaś zaskakujące jest, że artysta nie poprzestaje na ich rejestracji, będącej wynikiem przenikliwego podpatrzenia, ale potrafi im nadać ogólność rzeczy wiecznych, godność spraw koniecznych, nieodzownie ważnych. Stąd właśnie owe posągowe sylwetki matek dźwigających dzieci czy płaskorzeźbowa monumentalność kobiet z dzbanami. W tych scenach z życia drogi niepoślednią rolę odgrywają zwierzęta - woły pociągowe. Bodaj nawet równą roli ludzi. Wspaniałe ich postaci, ucieleśniające powolną, ale nieustępliwą siłę, rysują się na tle przestrzeni prostymi a potężnymi konturami. Są bardzo zwierzęce, więcej - ucieleśniają jakby zwierzęcość samą, jednocześnie artysta nadał im cechy jakże bliskie ludzkim. Oto bawolica z młodym spoczywa w atmosferze bliskości, chciałoby się rzec - miłości macierzyńskiej. A tutaj grupa zwierząt pędzi z poderwanymi do góry głowami zdobnymi w zagarniające przestrzeń rogi, pędzi targnięta jakąś nienazwaną tęsknotą. Inne stoją w skamieniałym spokoju i zdają się myśleć, tak bardzo spokój ten wydaje się nam intensywny, pełny swoistego napięcia.
I znowu tutaj konkretność obserwacji szczegółowej doprowadzona została do uogólnienia, syntezy. Takiej wszakże syntezy, która szczęśliwie wymija niebezpieczeństwo stylizacji, jakiemu ulega niestety uńelu artystów indyjskich z upodobaniem malujących czy rysujących bawołu.
Rysując w swym grubym brulionie - szkicowniku opatrywał Kulisiewicz niejednokrotnie powstające szkice notatkami, podającymi nazwy miejscowości lub imiona ludzi. Notował jednostkowy, konkretny fakt, znaczący tyleż właśnie, że ta oto sylweta zabudowań, to konkretne, niewielkie miasteczko Mahpalpur na drodze z Delhi lub tyle, że ta oto kobieta nosi takie to imię. Jest w tym jakiś autentyczny ładunek emocjonalny, w owym fakcie szczegółowego „adresowania" czynionych studiów, w owym jednostkowym „portretowaniu" ludzi i rzeczy. A później dopiero przychodziły pracowite dni spędzone w góralskim Szlembarku, kiedy na opracowywanych planszach rysunkowych pejzaż konkretnego miasteczka stawał się krajobrazem indyjskim, człowiek o własnym imieniu, pozostając sobą, stawał się czymś więcej - postacią charakterystyczną, typem, wcieleniem wielu - zsumowanych obserwacji, wielu przemyślanych doświadczeń.
Osobliwe to czasem były momenty, te chwile pracy nad pierwszymi studiami rysunków szkicowanymi w brulionie. Otoczony niekiedy pokaźną gromadą widzów ciekawie śledzących proces pracy artysty, Kulisiewicz rysował i - rozmawiał. Nic to, że oni mówili iu nieznanym dlań języku. Odpowiadał im po polsku, nawet z góralska. I rozmowa toczyła się harmonijnie. Nie często sobie uświadamiamy, jak wiele można sobie nawzajem po-
wiedzieć samym tonem, samym dźwiękiem głosu. Sam dźwięk, sama muzyka głosu ma rozległe możliwości komunikatywne, może swobodnie określać radość i zdumienie, wątpliwość lub dezaprobatę, nieufność lub przyjazną zachętę. A do tego jeszcze cały rejestr ruchów, gestóuj, mimiki. Doprawdy przypominamy sobie dopiero w takich chwilach, że słowo wykształconego języka jest wtórne w stosunku do naturalnych, pierwotnych dźwięków głosu ludzkiego.
W rozmowach tych zawiązywały się kontakty zwyczajne a bliskie, zadzierzgiwały zaczątki przyjaźni krótkotrwałych, ale jakże przecież cennych. Źródłem stale odnawiającego się rozradowania bywało odkrycie, że w nazwisku artysty mieści się jakże powszechnie znane słowo KULIS. Rodziło się w czasie tych rozmów, w czasie wzajemnej obserwacji przekonanie, że twórczość artysty jest pracą i że twórczość ta jest formą kontaktu między ludźmi.
Są i inne jeszcze rysunki w indyjskim cyklu Kulisiewicza. Wizerunki napotkanych osób, sceny z oglądanych widowisk, wrażenia i wnioski z poznanych dzieł sztuki indyjskiej.
Dwa z nich dotyczą tańca: jeden to zbiorowy taniec ludowy mężczyzn, drugi to postać tancerki w geście rytualnym. Do uchwycenia tego przelotnego gestu tańca przystępował artysta ostrożnie, jakby z obawą. Większość rysunków - to były portretowe studia tej onieśmielająco pięknej dziewczyny. Jeden - kreślony niezwykle cienką, ledwie znaczoną linią, przedstawia tancerkę w ruchu. Płynna kadencja jej gestów, wysublimowana wiekami ustalającej się konwencji tańca rytualnego, przybiera jednak układy wskazujące na pierwowzór, którym byl tylekroć opisywany i przedstawiany w rzeźbach zwycięski taniec boga Sziwy - księcia tańca - Nataradża.
„W swym tańcu Zwycięzca trzech fortec
slawia potężną swoją stopę ostrożnie,
by krok jego nie roztrzaskał ziemi;
zwiera i krzyżuje na piersiach
ramiona, które mogłyby ogarnąć wszystkie światy;
odwraca się od rzeczy widzialnych,
b]) wzrok jego rzucający przeraźliwe iskry
nie spalił ich;
niechaj ma was w opiece
ten taniec niebiański,
straszliwy poprzez miłosierdzie,
jakie Król świata okazuje swemu królestwu."
(Wiczakhadatta, VI w.n.e.)
Innych jeszcze bogów pokazał Kulisiewicz w swoim cyklu. Tych, których rzeźbione przed wiekami postaci oglądał w skalnych świątyniach Ellory i Adżanty, tych, którzy zaludniają groty wysepki Elefanta koło Bombaju. 1 nie jest ważne, jak będziemy rozwiązywać ikonografię tych przedstawień: czy będzie to Sziwa i Parwati, Kriszna i Radha czy bohaterski Rama ze swoją Sita. W każdym wypadku są oni przede wszystkim parą kochanków. Artysta bowiem przywrócił im cechy tych, którzy ich stworzyli - ludzi. Wiele już odbył swych podróży artystycznych Tadeusz Kulisiewicz. Zawsze przynoszą one nowe odkrycia twórcze, zawsze odsłaniają jakieś nowe oblicze ziemi. Tej samej wszakże ziemi, którą zamieszkują - niezależnie od długości i szerokości geograficznej - ludzie, ze swymi radościami i tęsknotami, trudami i smutkami, z ich codzienną walką i niewyczerpaną wiarą w wartość życia.
Andrzej Jakimowicz



Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI