Dystansując się od poprzednich, ludycznych dokonań inspirowanych folklorem i porzucając ulubioną stylistykę "słowiańskiego" punk rocka, Kukiz tym razem postanowił wyprawić się w modne dziś rejony z okolic hip hopu (zaśpiewana z Liroyem "Policja" i potraktowany jako żart muzyczny utwór "Rowerek"). Na początek słuchacz otrzymuje jednak sporą porcję energetycznego rocka z klawiszowymi podkładami rodem z lat 70. Kogo nie zaintrygują kompozycje "Szał" i "Po tamtej stronie i obok ciebie", ten nie ma czego szukać dalej. Eklektyczny jak zawsze, były wokalista grupy Aya RL z każdym "kawałkiem" myli trop. Już wydaje nam się, że przyłapaliśmy go na słabości do jakiegoś stylu, a on śmieje się nam w twarz, serwując a to weselną piosenkę o wódce ("Mówię do widzenia"), a to dansingowe tango a la Krzysztof Krawczyk ("Ty dałaś mi wyrok"). Gdyby tego było mało, jest jeszcze pełne dęciaków, rockowe ska ("Miasteczko South Park") i najciekawszy w tym zestawie, psychodeliczny jazz-core w stylu grupy Homosapiens ("Lecą bociany").
Utrwalona na "Pieśniach ojczyźnianych" łatwość, z jaką poruszają się muzycy Piersi, budzi podziw. Nie razi żonglowanie gatunkami, które w przypadku kogoś innego mogłoby zostać odebrane jako przejaw stylistycznego niezdecydowania. Co więcej, tak skonstruowany longplay ma swą dramaturgię, w czym również zasługa lidera projektu. Nie dysponując wielkim głosem, bawi się Paweł Kukiz swoim śpiewaniem na całego. Gdy trzeba podrabia manierę wokalną Thomasa Andersa z grupy Modern Talking ("Młode Tłoki"), by po chwili wcielić się w gwiazdę rodzimej sceny dance ("Tańczę"). A że w swoich tekstach z wrodzonym sobie humorem opisuje otaczającą, nierzadko absurdalną rzeczywistość, jego najnowszego dzieła słucha się bez znużenia, co nie znaczy że od razu "Pieśni ojczyźniane" będą wydarzeniem komercyjnym. Najważniejsze, że artystycznym już są.