Ks. Tadeusz Fedorowicz
Drogi Opatrzności
Seria „Duchowieństwo polskie w więzieniach, łagrach i na zesłaniu w ZSRR”, t. IWydanie VIILublin: Wydawnictwo Norbertinum, 2011Objętość 266, 17 il., mapa, s.Format 147 x 205 mmOprawa miękka klejonaISBN[zasłonięte]978-8322-430-9ISSN 1[zasłonięte]230-17Przedmowa: Józef kard. Glemp, Roman Dzwonkowski SAC
O serii
Relacja z zesłania do Kazachstanu autorstwa ks. Tadeusza Fedorowicza zapoczątkowała serię wydawniczą „Duchowieństwo polskie w więzieniach, łagrach i na zesłaniu w ZSRR”. Ks. Fedorowicz na własną prośbę w 1940 r. został deportowany na Syberię, a następnie do Kazachstanu, by pełnić wśród wywiezionych na „nieludzką ziemię” Polaków swą kapłańską posługę. Dał świadectwo człowieczeństwa w najbardziej nieludzkich okolicznościach i bezkompromisowego zawierzenia Opatrzności. Jego podążanie za głosem wewnętrznej Prawdy było nacechowane heroizmem; łączył chrześcijański optymizm z niebywałą otwartością duchową. Ojciec Święty Jan Paweł II w swej książce nazwał go „swym kierownikiem duchowym, któremu wiele zawdzięcza”.
O książce
Wspomnienia księdza Tadeusza Fedorowicza ze Lwowa, po II wojnie światowej długoletniego kapelana w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach koło Warszawy, mają pod wieloma względami charakter wyjątkowy. Ich Autor, będąc wikarym w jednej z parafii lwowskich, udał się dobrowolnie w głąb ZSRR wraz z wywożonymi tam wiosną 1940 roku Polakami ze Lwowa w celu zapewnienia im na wygnaniu opieki duchowej. Gdy po tzw. amnestii z 1941 roku warunki umożliwiły mu dotarcie do opuszczającej ZSRR w 1942 roku armii polskiej generała Andersa, z zadowoleniem przyjął ten fakt, pozostając z ludnością polską w Kazachstanie. Następnie był jednym z czterech pierwszych kapelanów wojskowych w armii polskiej generała Zygmunta Berlinga. Niemała część wspomnień obejmuje ten ostatni okres. […]Wspomnienia księdza Fedorowicza ukazują się w ponad pięćdziesiąt lat po masowych deportacjach ludności polskiej na Syberię i do Kazachstanu, jakie miały miejsce zimą, wiosną i latem 1940 roku. Są pierwszym krajowym wydaniem wspomnień jednego z wielu księży polskich, którzy w czasie II wojny światowej i w latach późniejszych dzielili los Polaków w ZSRR nie tylko przymusowo jako deportowani tam więźniowie czy zesłańcy, ale także z wyboru – jako duszpasterze najbardziej opuszczonych.
fragm. Wstępu do wspomnień
Głosy o książce
Niech mi wolno wspomnieć w tym miejscu znaną w Polsce postać ks. Tadeusza Fedorowicza, któremu osobiście wiele zawdzięczam jako kierownikowi duchowemu. Ks. Fedorowicz, będąc młodym kapłanem Archidiecezji Lwowskiej, zgłosił się do swojego arcybiskupa z prośbą o pozwolenie, aby mógł wyjechać z transportem Polaków deportowanych na Wschód. Arcybiskup Twardowski udzielił zezwolenia i ks. Tadeusz Fedorowicz mógł spełnić te kapłańską misję wśród rodaków rozsianych na terenach Związku Radzieckiego, a zwłaszcza w Kazachstanie. Niedawno opisał tę swoją tragiczną epopeję w ciekawej książce.
Przypominam także ks. Tadeusza Fedorowicza, którego znam osobiście, i który wynalazł nowa formę duszpasterstwa deportowanych. Nawet jego książkę mam tu ze sobą.
Kiedy dowiaduję się o śmierci księdza Tadeusza Fedorowicza, myślę, że te wymagające słowa Pana Jezusa znalazły właśnie swoje wypełnienie. Odszedł dobry pasterz, który w kapłaństwie każdego dnia z gorliwością oddawał swe życie za owce. A przecież był taki moment w jego historii, w którym okazał gotowość na cierpienie i śmierć, gdy jako ksiądz Archidiecezji Lwowskiej, wiedziony pasterską troską, dobrowolnie dołączył do zesłańców wywożonych z tego miasta do dalekiego Kazachstanu. Nie mogłem nie wymienić tego czynu księdza Tadeusza i jego pionierskiej posługi wśród deportowanych, gdy nawiedzałem tej kraj. Był pełnym mądrości kierownikiem duchowym wielu poszukujących doskonałości chrześcijańskiej, długoletnim opiekunem duchowym całego dzieła Lasek, wielkim przyjacielem niewidomych i wszystkich, którzy tam przyjeżdżali. Sam wielokrotnie korzystałem z jego kapłańskiej mądrości i szczerej przyjaźni. Wiele mu zawdzięczam. Dziś podczas Mszy św. dziękowałem Bogu za to dobro i polecałem Jego miłosierdziu dusze księdza Tadeusza. Niech Chrystus Najwyższy Pasterz da mu niewiędnący wieniec chwały!
W ostatnią sobotę czerwca [2002] na cmentarzu w podwarszawskich Laskach został pochowany ksiądz Tadeusz Fedorowicz. Zwyczajny ksiądz, a zarazem ktoś bardzo ważny dla setek, pewnie tysięcy osób. Dla wielu duchownych podopiecznych był Wujem, dla kardynałów Ojcem, a dla Jana Pawła II godnym największego zaufania przyjacielem i spowiednikiem.
Ewa K. Czaczkowska, „Rzeczpospolita”, 13-14.07.2002 r.
O wszystkich swoich cierpieniach i trudnościach, o tym, że był tak głodny i tak wychudł, że na twardym krześle nie mógł siedzieć, pisze bez cienia goryczy, jakby opisywał zjawiska klimatyczne, a nie bolesne skutki działania ludzkiego. Natomiast o dobrych ludziach, o dobrych spotkaniach, o ludziach, którzy mu pomagali, pisał z wielką życzliwością, radością i dziękczynieniem. Zadziwia brak jakiejkolwiek goryczy we wspomnieniach o oficerach śledczych. Prawdziwie był wobec nich świadkiem, dlatego miał prawo powiedzieć do mnie: Jeśli musisz tam iść, to pamiętaj, że jesteś tam posłany przez Boga.
[...] W tym czasie, nie pamiętam dnia, miałam wizytę jedną z najważniejszych w moim życiu. Odwiedził mnie ksiądz Tadeusz Fedorowicz, który czasami przychodził w różnych sprawach pomocy. Gdy mu otworzyłam drzwi, uderzył mnie wyraz jego twarzy, spokojny, prawie radosny, nawet promienny jakby jakimś wewnętrznym szczęściem. Dziwny to był kontrast z otaczającym nas wówczas cierpieniem. Przyszedłem się pożegnać. A dokąd Ksiądz jedzie? Nie wiem. Usiadł i wyjął z jednej kieszeni mały kryształowy kieliszek. To z domu - powiedział z uśmiechem. Z drugiej kieszeni wyjął malutką książeczkę, w której minimalnymi literkami były wypisane teksty stałych części mszy. Zrozumiałam. Wiedziałam, że księża starają się wcisnąć do wagonów w chwili odjazdu na wschód, że strażnicy pilnują, by to uniemożliwić, ale, że się czasem udaje. Mój gość mówił, że z władzą duchowną już swój wyjazd uzgodnił, że ma nadzieję, iż mu się uda wskoczyć do ruszającego już wagonu. Liczył, że to nastąpi w najbliższych dwóch dniach. Prosił o modlitwę by mu się udało. Wyszedł, żegnając się z uśmiechem i blaskiem w oczach. Gdy zamknęłam za nim drzwi, miałam wrażenie, że smuga światła po nim pozostała. Wyjechał wkrótce potem. To się działo 11, 12, 13 lutego 1940 roku w całej wschodniej Polsce. Mniej więcej dziesięć dni potem miejscowe władze ZWZ były już w posiadaniu wiadomości, wedle których wywieziono wówczas około miliona chłopów polskich. Obliczenie to później okazało się dość ścisłe.
O Autorze
Ks. Tadeusz Fedorowicz (1[zasłonięte]907-20), absolwent prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (1929), kadet Szkoły Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Święcenia kapłańskie przyjął w 1936 r., w 1940 r. dobrowolnie wyjechał z transportem Polaków zesłanych w głąb ZSRR. Przebywał najpierw w obozie pracy w Republice Maryjskiej, a następnie pełnił obowiązki duszpasterskie wśród ludności wywiezionej do Kazachstanu. Aresztowany w 1943 r. spędził cztery miesiące w więzieniu w Semipałatyńsku. Od kwietnia do listopada 1944 r. był kapelanem IV Dywizji I Armii Polskiej w ZSRR. Zwolniony z wojska z powodów „politycznych”, pracował jako duszpasterz najpierw w Zakładzie dla Ociemniałych w Żułowie na Lubelszczyźnie, a od 1947 r. w Laskach, gdzie przebywał aż do śmierci. Pełnił funkcję ojca duchownego najpierw w seminarium lwowskim, później w klasztorze bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej oraz seminarium warszawskim.
1992 - Nagroda Historyczna im. Jerzego Łojka dla ks. Tadeusza Fedorowicza za książkę Drogi Opatrzności.
2002 - Feniks 2002 (Nagroda Stowarzyszenia Wydawców Katolickich) za serię „Duchowieństwo polskie w więzieniach, łagrach i na zesłaniu w ZSRR”.