Kosmiczna przygoda
Gdy wieczorem Sebastianek leżał w łóżeczku i czekał na mamusię, żeby opowiedziała mu bajkę na dobranoc, bardzo się niecierpliwił. Mam siedziała przy stoliku i długo, długo coś pisała. Zatem Sebastianek sam postanowił ułożyć bajeczkę. Myślał, myślał, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Leżąc w łóżeczku, przez uchylone okno spoglądał w niebo. Migotało tam tysiące gwiazd i jaśniał rogalik księżyca. Sebastianek zapatrył się w gwiazdy. Jedna z nich migotała szczególnie jasno. Z daleka wyglądała tak, jakby tętniło w niej życie.
Złoty warkocz
...Podniósł głowę i spostrzegł, że poprzez cegły w murze przebija jasne światło. Rozejrzał się wokół i ujrzał piękny fortepian i lustra w złotych ramach, wiele wykładanych czerwonym aksamitem, rzeźbionych krzeseł. - Ach, to jest sala koncertowa, o której mówiła staruszka! - Podszedł do muru, z którego przebijała jasność i jak oszalały zaczął walić w niego czym popadło. Cegła po cegle posypały się z hukiem na ziemię. A gdy ostatnią cegłę odrzucił za siebie, ujrzał w pełnym blasku księżniczkę. Była delikatna, jak zwiewny puszek. Jej włosy, ach dopiero to zrozumiał, cały blask bił od nich własnie. To nie były włosy, to były anielskie diamenty. Cała postać była jak anioł. Nisza, w której uwięziono księżniczkę była tak mała i niska, że Michał musiał schylić głowę. Wpatrywał się w dziewczynę, jak urzeczony. Jeszcze nigdy nie widział nic tak pieknego. Ona natomiast ujęła w dłonie koniuszki swej zwiewnej, białej sukni, pochyliła głowę i złożyła głęboki ukłon. Podeszła do Michał, dotknęła swą delikatną dłonią jego twarzy i zatańczyła w takt cichej muzyki, jaka zaczęła dolatywać ze wszystkich komnat...
Gołąbek
Na skraju lasu na starym dębie siedział gołąbek. Sebastianek z Martusią, Adriankiem i Natalką przyszli karmić małego ptaszka. Rzucali mu okruszki chleba i słodkich ciasteczek. Ptaszek jednak nie jadł nic. Był bardzo smutny. Zwiesił główkę i rozmyślał. Zawiedzione dzieci rozeszły sie do domów, bo zmrok juz zapadał. Ptaszek był smutny, bo od kilku godzin, które jemu wydawały się wiecznością, nie wiedział, gdzie jest jego mama...
Sosenka
Daleko, daleko za wysokimi górami rozciągała się łąka. była tak wielka, że trzeba by kilku dni, aby dorosły człowiek przeszedł od jednego jej krańca do drugiego. Na łąkę rzadko przylatywały ptaki, gdyż góry tworzyły wysoką barierę. Ich oblodzone wierzchołki sięgały, aż do chmur. Trawa i kwiaty rosły w spokoju i zupełnej ciszy, bo wiatr przylatywał tam od czasu do czasu tylko wówczas, gdy było mu po drodze. Cała łąka tonęła w promieniach letniego słońca. Wśród tej cudnej roślinności w samym środku rosło jedno drzewko. Była to mała sosenka...