Witam ! Chciałem zaproponować Wam rzadko już spotykany model motoroweru KOMAR MR230 z roku 1961. Trafił do mnie w postaci wraku przed dziesięcioma laty. Teraz przyszedł czas na jego powrót do życia. Motor jest oryginalna w 99 procentach. Elementy współczesne to pokrycie siodła, tylna felga, szprychy, kolanko wydechowe (ale gdzieś mam oryginał), kedra na osłonach gaźnika i klosz tylnej lampki. Reszta pochodzi "z epoki"i przynależy od nowości do pojazdu. Motor był w stanie agonalnym, głęboka korozja powierzchni, całkowicie zdemontowany - jedynie silnik cudem uchował się od destrukcji. Wszystkie cząści zostały oczyszczone, zmontowane, elementy nadwozia zostały wypiaskowane, został położony podkład teromodporny i lakier proszkowy. I tu UWAGA: - sposób wykonania powłoki lakierniczej jest dosyć kontrowersyjny - kolor dobrałem na podstawie barwy błotnika silnik GNOM. Jednak nie chciałem, by efektem była "cukierkowa landrynka" tak, jak dosyć często robią konserwatorzy, lekko "na siłę"poprawiając fabrykę uzyskując idealną gładkość i połysk. Pamiętam Komary z tamtych lat i żaden nowy, choćby z najlepszego "salonu" nie miał takiego lakieru. Dlatego postanowiłem nie prowadzić ZADNYCH prach mających na celi wygładzenie powierzchni metalu - pozostawiłem wszelkie ślady wżerów, wgniecenia i inne niedoskonałości, co przy lekko półmatowym lakierze dało efekt zamierzonej "starości". Owszem, dla niektórych taki lakier wygląda "brzydko", ale dla mnie, jako "autora" renowacji ta droga była "jedynie słuszna", a wysokiej jakości lakier proszkowy idealnie pokrył "braki" dając jednocześnie trwałą powłokę. Reszta elementów - starałem się wykorzystać wszystkie dostępne fragmenty oryginalnego pojazdu, w tym stare śrubki, zawleczki, komplet oryginalnych przewodów, stare opony "Degum". ). Podobnie siodło - pokrycie gumowe nie oparło się upływowo czasu, musiałem kupić replikę (oryginał dam "do ręki"). Silnik - stan co najmniej doskonały, podobnie gaźnik i zapłon.(obracając kołem magnesowym dostajemy ładne napięcie na oświetlenie) Paski bagażnika - z roku 1973. Do uruchomienia pozostało niewiele - umycie zbiornika, montaż kranika i rurki, wymiana linek gazu i biegów ( chcę je pozostawić w oryginalnych, starych i podrapanych pancerzach koloru złotego), założenie spinki na łańcuch , ustawienie zapłonu. Niestety, jestem po operacji ręki - nie jestem w stanie nic więcej zrobić przy motorze. Zastanawiam się także, czy jest sens uruchamiania takiego pojazdu. Czy nie było dla niego lepiej, gdyby pozostał "dziewicą", nieodpalany, nie kurzony - tak, by mogł zostać postawiony w gabinecie jako muzealny eksponat a przy okazji nie śmierdziałby olejami i benzyną... . Zapraszam do oglądania w Milanówku "na żywo" lub mogę przesłać pakiet roboczych fotek na maila... . Kłaniam się i pozdrawiam. (nie wszystkie zdjęcia chcą się ładować do TuFotki - nie wiem, dlaczego..)
TuFotki.pl