POLECAM UNIKALNĄ KSIĄŻKĘ Z
DWORSKIEJ BIBLIOTEKI W KNIAŻE -
WOJEWÓDZTWO STANISŁAWOWSKIE
JEST TO II TOM
PAN WOŁODYJOWSKI
Nakład Gebethner i Wolff
1891
I wydanie w 1888
Na stronie tytułowej jest autograf -
Izabela Krzysztofowicz - Załucze
został napisany najprawdopodobniej przed ślubem z Jaruzelskim,
poźniej książkę przeniesiono do Kniaże - stąd wpis
Kniaże nazwy wielu wsi na Rusi,oznaczają miejscowości,których mieszkańcy byli uwolnieni w wiekach średnich od różnych uciążliwości prawa ruskiego,ale za to dostarczać mieli księciu podwód,byli więc niejako na wyłączna slużbę księcia.
Wieś w powiecie Złoczowskim ,województwo Stanisławowskie.
Urodził się tam Zbigniew Cybulski , związana również z Wojciechem Jaruzelskim.
Poniżej to co m.in. znalazłem w Internecie i Bibliotece UAM w Poznaniu
W Kniażach koło Stanisławowa urodził się Zbigniew Cybulski, wybitny polski aktor teatralny i filmowy. Mówi się, że jest on tym dla Polaków kim James Dean dla Amerykanów. Cała Polska pamięta go chociażby z „Popiołu i diamentu” czy „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Ale kto słyszał o jego pokrewieństwie z Jaruzelskimi i o tajemniczym kresowym dzieciństwie?
I my byśmy o tym nie wiedzieli gdyby nie interesujący artykuł profesora Stanisława Sławomira Nicieja „Moje kresy. Tajemnica Zbyszka Cybulskiego”, z którego możemy dowiedzieć się tego o czym aktor wolał przez całe zycie milczeć. Zdaniem profesora, który podążył śladami Cybulskiego do Kniaża, były dwa powody tego milczenia. Pierwszy to „okrucieństwo, z jakim unicestwiono świat jego ukochanych dziadków Józefa i Izabeli Jaruzelskich, w których majątku na Pokuciu, pod Śniatynem, urodził się, spędzał wszystkie wakacje i zimowe ferie”. Drugi powód to jego ziemiańskie pochodzenie, które nie pomagało w powojennej Polsce. A jednak – jak zauważa profesor Nicieja – pod zachowanym zdjęciem rodzinnym spod Śniatyna, na którym widać pagórkowatą przestrzeń rozległą jak preria, Cybulski umieścił podpis:
„To trzeba zrozumieć i pojąć – a można ukochać i można tęsknić”.
Przypomnijmy więc – za autorem, że „dziadkiem Zbyszka Cybulskiego był Józef Jaruzelski (1871-39) – absolwent wiedeńskiej szkoły oficerskiej, później podpułkownik WP, ziemianin, pan na Kniażu, właściciel pięknego dworu otoczonego rozległym owocowym sadem i małym parkiem z wyszukaną roślinnością”. Do dworu wiodła żwirowa aleja, w pobliżu był młyn, gorzelnia i 300 hektarów ziemi.
Józef Jaruzelski ożenił się z Izabelą Krzysztofowicz,
jedyną córką bogatego ziemianina Mikołaja Krzysztofowicza z sąsiedniej wsi Załucze, właściciela młyna, tartaku i gorzelni oraz 750 hektarów ziemi.
Jaruzelscy mieli sześcioro dzieci, jedną z córek była Ewa Jaruzelska, która wyszła za mąż za Aleksandra Cybulskiego – urzędnika MSZ w Warszawie. Poznali się kiedy ten przyjechał na początku lat 20. z ekipą korygującą pobliską granicę z Rumunią. Zbyszka nazwali na cześć brata Ewy – Zbigniewa Jaruzelskiego. Cztery lata później urodził się Antoni – jedyny brat aktora. Na co dzień Cybulscy mieszkali na warszawskim Żoliborzu, ale na wszystkie wakacje i ferie jeździli do dworu Jaruzelskich. Według wspomnień Jerzego Afanasjewa, jego przyjaciela z czasów studenckich, Zbyszek dorastał „niedaleko miejsca, gdzie Prut zderzał się z Czeremoszem, gdzie w srebrnych wirach pulsowało życie tych rzek”.
„A niedaleko były Kuty z Górą Owidiusza i wioski huculskie, i cerkiewka, i Ormianie, i całe pola złotych słoneczników oraz kukurydzy na tle lazurowego nieba. Po drugiej stronie rzeki była już Rumunia. Ziemia tam była wyjątkowo żyzna. Rodziła potężne, 10-, 20-kilogramowe arbuzy (i dziś można je tam kupić, zatrzymując samochód przy drodze). Było tam mnóstwo różowych melonów, tureckich orzechów, moreli, potężne kolby kukurydzy, a wokół wielobarwna mozaika pól, haftowanych kwiatami fioletowych koniczyn, czerwonych maków, białej gryki” – bardzo barwnie opisuje to pan profesor Nicieja, a my – żeby nie nadużywać tego opisu – odsyłamy naszych Czytelników do pełnej wersji jego tekstu, z którego dowiemy się także o zagładzie tego świata z rąk sowietów po 17 września 1939, represjach NKWD, dramatycznej próbie ucieczki rodziny przez zieloną granicę do Rumunii i dalszych jej losach, a także o tym co ocalało w ludzkich wspomnieniach i co zostało z dawnej świetności Kniaża, do którego wybrał się tropami Cybuskiego autor.
Dodajmy tylko, że pewnie gdyby nie wojna, Zbigniew Cybulski nie zostałby aktorem tylko… oficerem, gdyż w 1939 roku wraz ze swoim kuzynem Andrzejem Jaruzelskim (bratem Wojciecha) zdał egzamin do szkoły kadetów we Lwowie!
Stanisław S. Nicieja w artykule "Moje kresy. Śniatyn - Załucze, słoneczne miasto" opublikowanym w "Nowej Trybunie Opolskiej" wspomina m.in. Ormian. Na rozrost majątków Jaruzelskich w zaborze austriackim na Pokuciu duży wpływ miało małżeństwo Józefa Wincentego Jaruzelskiego z Izabelą Krzysztofowicz, jedyną córką bardzo bogatego ziemianina Mikołaja Krzysztofowicza (1[zasłonięte]846-19) – wybitnej postaci, niestety dziś zapomnianej. Mikołaj Krzysztofowicz był pochodzenia ormiańskiego. Jego matką była Emilia z Romaszkanów, z wielkiego rodu, który wydał wielu kaznodziejów, biskupów, burmistrzów miast i uczonych. Był właścicielem majątków Kniaże i Załucze w powiecie śniatyńskim, które liczyły ok. 800 hektarów ziemi, w tym młyny, tartaki, gorzelnie.
Nicieja c.d.
Potomek arystokratów
Dziadkiem Zbyszka Cybulskiego był Józef Jaruzelski (1[zasłonięte]871-19) – absolwent wiedeńskiej szkoły oficerskiej (z trzecią lokatą), później podpułkownik WP, ziemianin, pan na Kniażu, właściciel pięknego dworu otoczonego rozległym owocowym sadem i małym parkiem z wyszukaną roślinnością. Do dworu, z dużym, wysuniętym do przodu portykiem o czterech potężnych kolumnach, wiodła aleja z mocno ubitego żwiru. W pobliżu był młyn, a nieopodal gorzelnia i 300 hektarów ziemi. Czyniło to z Jaruzelskich bogatych posesjonatów. Józef Jaruzelski ożenił się z Izabelą Krzysztofowicz, jedyną córką bogatego ziemianina Mikołaja Krzysztofowicza z sąsiedniej wsi Załucze, właściciela młyna, tartaku i gorzelni oraz 750 hektarów ziemi.
Józef i Izabela Jaruzelscy mieli sześcioro dzieci, dwóch synów i cztery córki. Jedną z nich była Ewa Jaruzelska (1[zasłonięte]903-19), która wyszła za mąż za Aleksandra Cybulskiego (1[zasłonięte]896-19) – urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie. Małżeństwo to miało bardzo romantyczny początek. Aleksander Cybulski był prawnikiem i jako ekspert MSZ przyjechał na początku lat dwudziestych do Śniatyna z ekipą, która korygowała granicę polsko-rumuńską. Zaproszony na przyjęcie do dworu w Kniażu spotkał córkę dziedzica i zakochał się w niej z wzajemnością. Po ślubie Cybulscy zamieszkali w Warszawie na inteligenckim Żoliborzu. Ewa musiała być bardzo przywiązana do rodziców, bo będąc w ciąży i czując bliskość rozwiązania, przyjechała do Kniaża, by tam urodzić 3 listopada 1927 r. Zbyszka. Dała mu imię swego ukochanego brata Zbigniewa Jaruzelskiego. Mając w Kniażu znakomitą opiekę lekarską doktora Halickiego, przebywała tu często również po urodzeniu drugiego syna, Antoniego (1[zasłonięte]931-20) – jedynego brata Zbyszka.
Wyprawa do Kniaża
8 sierpnia 2010 r. samochodem dotarłem do Kniaża. Spędziłem tam, mimo 35-stopniowego upału, kilkanaście godzin, szukając śladów Cybulskiego. Przeprowadziłem kilkanaście fascynujących rozmów z mieszkańcami tej miejscowości. Aby zmieścić się w rygorach tego cyklu, przedstawię krótko jedną z nich. O innych rozmowach napiszę w przyszłej książce.
Po kilku godzinach wędrówek po Kniażu, dzięki bardzo życzliwemu mi wójtowi Jarosławowi Ferbejowi, dotarłem do Mykoły Gołeja – świadka zburzenia pałacu Jaruzelskich w Kniażu. Mykoła Gołej został jako Ukrainiec przesiedlony wraz z rodzicami spod Rzeszowa do Kniaża, na miejsce wysiedlonej stamtąd polskiej rodziny Drozdowskich. "W 1945 roku miałem 7 lat – wspomina. Rodzice otrzymali dom po Polakach naprzeciwko alei wiodącej do dworu – pałacu Jaruzelskich.
Jako dzieci bawiliśmy się w parku przy dworze, który był opuszczony, wyszabrowany i częściowo wypalony przez banderowców. Miał wielkie piwnice – ulubione miejsce naszych zabaw w chowanego. W folwarku Sowieci zrobili kołchoz, a później fabrykę konserw. Zniszczyli młyn. Gdzieś około 1949 roku – miałem wówczas 11 lat – widziałem, jak kołchoźnicy przy pomocy traktorów rozwalali niszczejący dwór. Zaczepili linami kolumny i rozerwali portyk. Dziś tam już nic nie ma, wszystko zarosło krzakami”. "Jest pan tego pewien, że w tamtych krzakach był dwór?” – pytałem, nie dowierzając. W odpowiedzi słyszę: "Zaprowadzę tam pana”. Było gorąco. Druga po południu. Wchodzimy w chaszczowiska: wielkie pokrzywy, kłujące tarki i prawie las dużych już drzew. Teren jest podmokły, bagnisty. Podziwiam determinację mego przewodnika, bo jest bez koszuli i w krótkich spodenkach. A komary tną, parzą pokrzywy, gałęzie utrudniają poruszanie się. Z bąblami na rękach, ramionach i twarzy przebijamy się przez jakieś 20 minut przez te zarośla. Zaczynam wątpić, że coś znajdziemy. "Tu muszą być jeszcze fundamenty dworu – słyszę. – Dawno tu nie byłem. O, są!”. I rzeczywiście. Między krzakami i drzewami widać podmurówkę. Duży, prostokątny obrys. No i schody rozbite i porosłe mchem, a nad nimi cztery podstawy potężnych kolumn utrącone na wysokości kilkudziesięciu centymetrów. Tu był portyk, wejście do pałacu. Na tych schodach na pewno siadywał mały Zbyszek, pod okiem babci Izabeli bawiąc się z rodzeństwem. Dziś obraz dworu porażający. Siadamy na tych schodach, na złamanej kolumnie i robimy zdjęcia.
Stan dobry , pieczątka "KNIAŻE" pojawia się jeszcze kilkukrotnie w książce
- 790-