Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KATARZYNA MANSFIELD LISTY PRZEKŁAD GODLEWSKA 1935

25-08-2014, 20:36
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 59.99 zł      Aktualna cena: 49.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 4518344666
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 5   
Koniec: 25-08-2014 20:06:24
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
LISTY TOM II

PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)

AUTOR -
KATARZYNA MANSFIELD

AUTORYZOWANY PRZEKŁAD MARJI GODLEWSKIEJ


WYDAWNICTWO, WYDANIE, NAKŁAD -
WYDAWNICTWO - TOWARZYSTWO WYDAWNICZE "RÓJ", WARSZAWA 1935
WYDANIE - 1
NAKŁAD - ??? EGZ.

STAN KSIĄŻKI -
DOBRY MINUS JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM, NIERÓWNE BRZEGI KART, DROBNE PRZYBRUDZENIA I USZKODZENIA) (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).

RODZAJ OPRAWY -
ORYGINALNA, MIĘKKA, KARTONOWA, PRAWDOPODOBNE BRAK OBWOLUTY

ILOŚĆ STRON, WYMIARY, WAGA -
ILOŚĆ STRON - 275
WYMIARY - 19 x 13 x 2,5 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - 0,346 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)

ILUSTRACJE, MAPY ITP. -
NIE ZAWIERA

KOSZT WYSYŁKI 10 ZŁ - Koszt uniwersalny, niezależny od ilośći i wagi, dotyczy wysyłki priorytetowej na terenie Polski. Zgadzam się na wysyłkę za granicę (koszt ustalany na podstawie cennika poczty polskiej).

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ

SPIS TREŚCI LUB/I OPIS (Przypominam o kombinacji klawiszy Ctrl+F – przytrzymaj Ctrl i jednocześnie naciśnij klawisz F, w okienku które się pojawi wpisz dowolne szukane przez ciebie słowo, być może znajduje się ono w opisie mojej aukcji)

KATARZYNA MANSFIELD
LISTY
TOM II
AUTORYZOWANY PRZEKŁAD
MARJI GODLEWSKIEJ
WARSZAWA - 1935
TOWARZYSTWO WYDAWNICZE „RÓJ"
PRZYGOTOWAŁ DO DRUKU I SŁOWO WSTĘPNE NAPISAŁ
JOHN MIDDLETON MURRY
Do J. M. Murryego.
„UBermitage" Menłona. Środa. 21 stycznia 1920-go roku.




...Uciekłam. Wiesz co to znaczy? We Włoszech jest strajk pocztowy: ani listów ani telegramów. Nic nie puszczają. Jest także strajk kolejowy, a od dziś strajk samochodów. Przemknęliśmy się okólną drogą, omijając policję...
Wydostałam się z piekła samotności, skończyłam ze straszliwem śpiewaniem w nocy, z osamotnieniem i lękiem. Prawdę powiedziawszy, zdaje mi się, że byłam warjatką, ale to prawdziwą warjatką, w lekaiskiem znaczeniu tego słowa. Wielka, groźna chmura wisiała na-demną... Niemal mnie to zabiło. Tak. Kiedy dziś J. uścisnęła mnie, płakałyśmy obie. Miałam wrażenie, źe przeszłam przez jakieś okropne, śmiertelne niebezpieczeństwo i uniknęłam go — tonęłam i zostałam uratowana, czy coś w tym rodzaju. Nie możesz zrozumieć, to niemożliwe żebyś zrozumiał, czem była samotność kiedy znowu wyjechałeś, a ja znowu zachorowałam...
Jeżeli tu nie wydobrzeję, to już nigdy nie wrócę do zdrowia. Po podróży czekał na mnie pokój — obszerny, duży, śliczny, o czterech oknach, wychodzących na rozległe ogrody i na góry — cudowne kwiaty, herbata z grzankami, z masłem i miodem, urocza służąca, i te dwie miłe, kochane kobiety, które przywitały mnie,
przyniosły dzienniki, książki, i t. p. Tu jest doprawdy świetnie pod każdym względem. Dwóch doktorów na miejscu. Czystość prawie nieziemska. Wydaje mi się że jestem motylem i pragnę tylko wachlować się skrzydełkami na kanapie, na krzesłach... Mam duże biurko z kryształowym kałamarzem, kosz na papiery, wazon pełen fiołków i twoje anemony. Bardzo miła Francuska jest zarządzającą; zajmie się mną troskliwie i dopilnuje aby nie zaszła żadna zmiana... Widziałam także coś w rodzaju pielęgniarki biało ubranej, była tu właśnie i powiadomiła mnie, że w nocy przychodzi na dzwonek. Milo na nią popatrzeć — trzeba będzie w nocy zadzwonić.
Uciekłam z pod upiornej chmury. Wszystko się odmieniło. Jestem wśród ludzi, otoczona opieką. Czuję się inną osobą. Mam doprawdy inne oczy, inne włosy. Ogród jest wspaniały, a w nim duża leżalnia — ogrzewana. Co o tem wszystkiein myślisz?
Do J. M. Murryego.
Mentona. Niedziela.
25 stycznia 1920-go roku.
...C. przyszła mnie wczoraj odwiedzić, przyniosła pekińczyka - szczeniątko. Czy widziałeś kiedy takie niemowlę wielkości futrzanej rękawiczki, pokryte jasnym złotym puchem, z łapkami jak miniaturowe młode focz-ki, z uszami jak smażone kartofle i wielkiemi zuchwa-łemi oczyma? Miły Boże! co za stworzenie! To szczeniątko jest doskonałem uzupełnieniem Winga. Musimy takiego pieska dostać. Niema z niemi kłopotu, nie są popsute ani wymagające; jakby zwierzęta z bajki. Ma-
leństwo usiadło mi na kolanach, wymyło bardzo starannie obie moje ręce, wypoliturowało paznogcie, potem ostrożnie odgryzło każdy palec zosobna, wreszcie wyczerpane i napęczniałe, mając w brzuszku 10 palców, westchnęło głęboko, skrzyżowało przednie łapki i zaczęło przysłuchiwać się rozmowie. Żywi się befsztykami i kostkami cukru, a towarzyszem jego życia w domu jest niebieski atłasowy pantofel. Błagani o takiego pieska do Heronu...
Wczoraj byłam na dole na drugiem śniadaniu i na obiedzie. Dostałam się tu przez pomyłkę — jestem jedyną zdrową istotą. Kiedy weszłam do „salle a manger" miałam uczucie, że wszystkie głowy podniosły się i wszystkie nosy węszyły wchodzącego lwa, sprężonego do skoku. Ci ludzie nie robią wrażenia chorych; wyglądają zupełnie jakby zmartwychwstali, wyBzli z trumien i zasiedli „pour la premierę fois" do jedzenia. Mają mizerne, rzadkie włosy, zimne, przerażone oczy, ręce jakby z wosku — a takie chude. Dosłownie kije. Zatracili wszystkie wdzięki i uroki i dotąd ich nie odnaleźli. Są jeszcze wciąż istotami bez płci; wycierają nosy ni to po męsku ni to po kobiecemu. Na stołach spoczywają dowody i godła ich choroby - butelki i pudełka. A gdy spojrzałam na jedną z kobiet, aż się zatrzęsłam; miała przy sobie „rechaud" i podgrzewała wszystko, nawet talerze! Tam — z łaski Pana Najwyższego — wkroczyła twoja Wig. Oczywiście kelnerki odbijają na tle tej atmosfery. Dwie ładne dziewczyny o rozwiniętych piersiach, w pończochach jak z pajęczyny, w wysokich sznurowanych bucikach i małych, subtelnych, prawie nieuchwytnych fartuszkach; szyje mają napu-drowane, czerwone usta, pachną perfumami, a poru-
Bzają się jak baletnice, sunąc i ślizgając się po wyfrote-rowanych posadzkach w całym rozkwicie swej młodości i siły. To wszystko mocno mię bawi...
Nigdy już nie odsunę się od życia. Nie mam żadnych iluzyj, kochanie. Wiem wszystko o życiu i naprawdę nie jestem niemowlęciem co gaworzy a-ga a-go; ale mimo wszystko czuję, że „ił y a quelque chose"... tem żyję, to uwielbiam i to mnie raduje. Jeśli się jest taką jak Wig, trzeba wciąż dawać, wciąż otrzymywać, zmieniać szerść, odradzać się i dociekać. Przypuszczam że według ciebie moje poglądy są dzieciństwem opraw-nem w ramki z perełek i kolorowych kamieni — ach, wszystko jedno! to nic ważnego. Ważnem jest to, że padnę trupem, o ile nie pokażę ci tych żonkili i bławatków, (rysunek wazonu z kwiatami).
Dziś pochmurno. Ale to nic nie szkodzi. Krajobraz ślicznie wygląda w tem świetle; nie tak jak morze. Mimozy — wielkie pęki mimoz — duże drzewa obsypane czerwonemi różami i pysznemi polyskliwemi pomarańczami. Na dworze młodzi chłopcy odbywają musztrę. „Sergeant-major" powtarza: — „Tois cinąuante, Pestce pas?" — i jakaś strasznie smętna trąbka się odzywa.
Moja „femme de chambre" opowiedziała mi następującą historję. Proszę cię abyś ją przeczytał.
— „Czy pani wie „que les fleurs sont trop fortes" aby je zostawiać „dans la chambre pendant la nuit, et surtout les joncs". Postawię je „sur le balcon — nłest-ce pas?" - a jutro rano je wniosę? „Vous sa-avez, quand ma petite merę etait tres jeune, elle etait la maitresse d^une petite ecole pour les tout petits enfants. Et pour son jour de fetę les bebes lui ont apportes un bouquet enorme, grand comme un chou, rond comme
ca, Madame — de ces joncs. Elle les a mis dans sa chambre a coucher. Cetait un vendredi. Le soir elle s5est endormie — et puis tout le samedi, le dimanche, jusqu1au lundi matin elle dort profondement. Quand Iob petits eleves sont arrives le lundi, la porte etait fermee. lis ont frappe. Pas de reponse. Enfin, mon pere — qui n!etait pas mon pere a ce temps la - est venu alors du village et ii a forcć la porte et voila ma merę — qui nłetait pas ma merę ni meme mariee a ce temps la — toujours dans un sommeił profond, et Fair etait charge du parfum de ces joncs qu5elle a mis sur une petite table pres du lit..."
Czy ci się podoba to opowiadanie? Czy wyobrażasz sobie dzieci, które zaglądają trzymając paluszki w ustach, a młody człowiek znajduje ją „blanche comme une bougie", i ten pokój, i te kwiaty? Może to trochę sentymentalne, ale mnie się podoba. Widzę śmieszne bąki w skarpetkach i dużych beretach, trzymające tornistry.
Do Sylwji Lind.1
„UHermitag&" Mentona. 31 stycznia 1920-go roku.
Nie umiem ci powiedzieć jak mnie ucieszył twój list — i jak się zmartwiłam wiadomością o twojej ciężkiej chorobie. Czy ci już lepiej? To podła choroba. Zapadłam na nią kiedyś — dziesięć lat temu - mieszkałam wówczas nad sklepem towarów kolonjalnych w Rottingdean; było to nie więcej a może nawet mniej
niż dziesięć lat temu, w roku w którym umarł król Edward, nasz wielki twórca pokoju. Umarł, gdy byłam właśnie najbardziej chora. Ale twoja choroba to nieporozumienie, ty nie powinnaś chorować. Mam cię zawsze w oczach kiedy siedzisz roześmiana; i to siedzisz w sposób o jakim niewielu ludzi ma pojęcie —- poprostu w sposób uroczy.
W maju powracam do Anglji na przeciąg conajmniej kilku miesięcy. Spotkajmy się; omówmy już teraz nasze spotkanie. Czy chcesz przyjechać do mnie na cały dzień? To oczywiście ani w części nie wystarcza, ale moje plany są bardzo nieokreślone. Nie wiem gdzie zamieszkamy; mam wrażenie że J. rozbił namioty w koszu od papieru na Adelphi Terrace, albo też spaceruje po kraju i szuka domku na prawdziwej wsi, zdała od stacji, kościoła i poczty. Jednak muszę się z tobą spotkać, zachowaj więc dla mnie jeden dzień. Poszukam recenzji o.... Napisałam ją źle - bardzo źle. Jest to niestety książka przejrzała. Za długo leżała w gorącej bi-bljotece: uległa się. Ale według mnie, można to samo powiedzieć o całej tej paczce ludzi i o wszystkich ich wyobrażeniach. Człowiek wścieka się potrochu, kiedy rozmyśla nad temi rzeczami, mieszkając w małej ustronnej willi na zboczu dzikiego wzgórza. Całe to zagłębianie się w sobie, drobiazgowe badania, krążenie na krawędzi otchłani — to wszystko fałsz. Nie wierzę, aby pisarz stworzył coś co jest warte stworzenia o ile przedtem — w najglębszem znaczeniu tego słowa — nie uznał życia. Dopiero wtedy — nigdy przedtem — może rozpatrywać zagadnienia i zacząć dyskutować.
Lecz ci ludzie nie chcą uznać życia: uznają jedynie pewien punkt widzenia czy coś w tym rodzaju. Chciała-
bym nie zajmować się niemi, ale oni wciąż piszą powieści, a życie płynie swojem korytem — potężne, kosztowne; więc biedna mała K. M. musi zabierać glos i płakać — a niema na to ochoty!
Opuściłam "Wiochy (to niebezpieczny kraj w obecnej chwili), i, jak widzisz, jestem we Francji. Pogoda prześliczna — ciepła, łagodna. W powietrzu unosi się słaby zapach mandarynek, z lekkim odcieniem muszkatołowej gałki. Na moim stole stoją żonkile i bławatki oraz gałązki rozmarynu. Ofiarowuję je tobie. Ziemia jest piękna a kwiaty — cudowne. Wiesz, we Włoszech miałam piętnaście cyneraryj, rosły na tle morza. Mam nadzieję, że na łożu śmierci będziemy mogli wywoływać wizje takich rzeczy...
Do Ryszarda Murryego.
„UHermitage". Mentona. Luty 1920-go roku.
Przyszedł list z twoim autoportretem; wyglądasz bardzo srogo w okularach. Mam nadzieję, że nie będziesz potrzebował używać okularów. Twoje oczy — jak zapewne wiesz — są piękne, wyraziste, oryginalne, rzadko spotykane; rodzaj oczu, które miałoby prawdopodobnie stworzenie urodzone na morzu, podczas podróży swych mądrych rodziców do wysp Oceanu Spokojnego; takie stworzenie zastanawiałoby się przez pierwsze dni żywota czem jest ten niezmierzony błękit. W razie gdybyś jednak musiał swe oczy oprawić i dać za szkło, wiedz, że i mnie to samo czeka. Moje — a raczej jedno z moich oczu — nie jest już tem czem było: mam zamiar wkładać do pisania rogowe okulary „naj-
...



Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI