Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KATARZYNA HOLLAND - SREBRNA STRZAŁA 1937

22-02-2014, 20:00
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 30 zł      Aktualna cena: 24.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 3961094337
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 6   
Koniec: 22-02-2014 19:50:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

ROZDZIAŁ I.


Taksówka, której kierowcą był Piotr Morley, nosiła numer J A 3759. Była to no? wa maszyna i, jark większość taksówek, sus nących ulicami Londynu, stanowiła włas* ność firmy Henning.
Piotr miał łat dwadzieścia sześć. Jeszcze piętnaście miesięcy temu pracował w po* ważnej spółce inżynierów ekspertów, łecz pewnego razu, zupełnie niespodziewanie spółka ogłosiła upadłość i Piotr znalazł się, na bruku. Miał wprawdzie doskonałe refe* rencje i spory zapas optymizmu, łecz mimo to zrozumiał niebawem, że jest jednym z miljona bezrobotnych, którzy nie z włas* nej winy stracili pracę i znaleźli się w poło* żeniu bez wyjścia.
W ciągu sześciu miesięcy włóczył się po Londynie w poszukiwaniu posady, ałe każ* de wolne miejsce znikało mu sprzed nosa. Mógłby się zjawić o nieprawdopodobnie wczesnej godzinie, i takby się dowiedział, że ktoś inny go uprzedził i otrzymał zajęcie. Listowne oferty, będące odpowiedzią na
ogłoszenia, zamieszczane w pismach, pozo? stawały bez echa.
Gdyby nie pomoc Daniela i Trixi, nie* szczęsny łazik byłby stracił nadzieję i chęć do życia, schował jednak ambicję do kie* szeni i przyjął posadę kierowcy taksówki w firmie Max Henning i S*ka. Ofiarowano mu zwykłe w tej branży wynagrodzenie sześciu szylingów i ośmiu pensów od jedne* go funta.
Jego miła twarz i szczere spojrzenie spo* dobała się bardzo zarządzającemu garażem. Pomyślał nie bez racji, że ludzie chętniej siadają do taksówki, kierowanej przez przystojnego, wygadanego chłopca, aniżeli przez ponurego mruka. Powierzono mu więc nocne dyżury, w centrum miasta... By* wało, że Piotr zarabiał w ciągu tygodnia dwadzieścia pięć szylingów.
Terenia niezbyt przychylnem okiem pa* trzała na to wszystko. Straszyła Piotra opo* wiadaniami o niebezpieczeństwach, na ja* kie są narażeni nocni szoferzy i skwapliwie wyszukiwała w gazetach opisy zbrojnych napadów na samotnych kierowców. Jużby wolała, żeby został żygolakiem w dancm* gu — cóż kiedy Piotr uparł się. Zacięła zę* by i nadrabiała miną. Trudno — nędzarze nie mogą grymasić, muszą być wdzięczni lo= sowi za każdego pensa, co im wpadnie do kieszeni. Terenia była dzielną, ambitną dziewczyną, która pełniła funkcje statystki
w teatrzyku Pagoda, na Shaftesbury Ave* nue. Mieszkało biedactwo w dwupokojo* wem mieszkaniu mansardzie, nad kolonjal* nym sklepem, w dzielnicy Soho, a chociaż nad jej ładną główką piętrzyły się groźne chmury, Trixi nigdy nie traciła humoru.
— Morowa dziewczynka — powtarzał Piotr w duchu, czekając na gości na rogu North Andley Street. Grudniowa noc owie* wała go mroźnem tchnieniem. W pewnej chwili jeden z kierowców z dalszego szere* gu taksówek podszedł do Piotra i zauważył z goryczą:
— Na nic bracie, z tem czekaniem. Psa nie wypędzą w taką noc.
Piotr ocknął się z sentymentalnych ma* rżeń, sięgnął po termos i napił się ciepłej kawy, pachnącej cykorją.
W tejże chwili otworzyły się drzwi naj* bliższego domu i wybiegła z nich jakaś ele* gancko ubrana kobieta. Miała na sobie kosz* towne futro, spod którego wysuwał się tren białej sukni. Piotr mimowoli pomyślał o Tri* xi. Zdawało mu się, że słyszy jej żałosny głosik.
— Ach! gdybym miała choć jedną przy*
zwoitą sukienkę...
W ciemnościach zabrzmiał dźwięczny, młody głos.
Basil Sąuare. Dziewięćdziesiąt trzy. Zdziwił się wielce, jako że jego taksówka
palce na jego wybryki. W końcu jednak wy* czerpała się ludzka cierpliwość.
Nie można już było dłużej trzymać tak nieodpowiedzialnego pracownika. Razsta* no się z nim żalem, a gdy w jakiś czas póź* niej okazało się że straszny nałóg wtrącił Daniela w otchłań nędzy — ofiarowano mu stałą zapomogę, wynoszącą trzy funty szter* lingi miesięcznie. Dzięki temu uniknął śmierci głodowej.
—¦ Ja im pokażę! — ryknął nagle.
— Chodź do domu. Musisz się przespać. Teraz dopiero Daniel uświadomił sobie,
kto mu dotrzymuje towarzystwa. Popatrzał na Piotra z uśmiechem i posłusznie udał się wraz z nim do taksówki.
— Siadaj — odwiozę cię do domu. Spiesz się! — padały szorstkie słowa komendy.
Daniel z trudem usadowił się w głębi sa* mochodu. W ciasnej klatce jeszcze się uno* siła subtelna woń drogich perfum. Piotr skierował się w stronę Baker Street, gdzie się znajdowało ich kawalerskie mieszkanie. Za dawnych dobrych czasów, Dan zapłacił komorne zgóry za kilka lat, więc mu teraz nie groziła eksmisja. Gdy stracił posadę, zaprosił Piotra do siebie, w charakterze sub* lokatora. Obydwaj zajmowali obszerną, no* woczesną pracownię, a trzy funty miesięcz* nego zasiłku w połączeniu z zarobkami Pio* tra, starczyły im na skromne utrzymanie.
Na ulicy turkotały wozy z mlekiem. Daniel siedział rozparty wygodnie i nucił coś pod nosem.
— No, jazda. Już przyjechaliśmy — nie* cierpliwił się Piotr. — Wysiadaj!
Irlandzki wielkolud zjawiał się nieraz w nocnych klubach w wyświechtanem ubra* niu i wymiętej koszuli i wypatrywał zna* jomków, którychby można naciągnąć. Piotr zapamiętał sobie niejedną taką scenę. Ni* gdy jednak pożyczki, zaciągane przez Da* na, nie przekraczały funta. Skąd wziął aż dziesięć funtów? W dzisiejszych czasach mało ktoby dał tyle pieniędzy na przepadłe. W mózgu Piotra zaświtało niejasne podej* rżenie. Spojrzał bystro na kolegę, który, wygramoliwszy się z taksówki, wspierał się całym ciężarem o drzwi. Postanowił nie wszczynać ż nim teraz dyskusji. Ranek bę_* dzie odpowiedniejszy do tego rodzaju roz* mowy.
— Srebrny obłok mknie jak „Srebrna strzała" —nucił wesoło Daniel — „lśni sre* brzyście cień na liściach"...
Piotr zasłonił mu dłonią rozwarte usta.
— Cicho bądź — syknął gniewnie. Daniel popatrzał nań wielkiemi, jasnemi
oczami. Te jego przejrzyste fiołkowe oczy miały wyraz niewinny i słodki, jak oczy młodej dziewczyny...
— Idjoto! — młody, niepoprawny idjo*
to — bełkotał Dan — powiadam ci, że srebra ny obłok — he he — mknie jak srebrna strzała.
Jego ramię zatoczyło szerokie koło, jak semafor, wskazujący na niebo.
— Wiem, wiem. Miałeś zadatki na poetę — odparł Piotr.
Wspinali się teraz na strome, brudne schody. Piotr przytrzymywał Dana za płaszcz, jaby się bał, że mu przyjaciel um* knie w przestworza, a drugą ręką otwierał drzwi mieszkania. Dan według zwyczaju nie dopilnował kominka, więc gorąco wy* wiało a przez otwarte okno wdzierał się mroźny powiew.
— Dan! — zawołał Piotr doprowadzony do ostateczności — gdzie do licha...
Urwał w połowie zdania, gdyż nagłe wy* dało mu się, że Dan nie jest taki znów pija* ny, jak na to wygląda.
Daniel nie odpowiedział, tylko ukląkł przed kominkiem i zaczął rozpalać ogień, spomocą gazety, wiórek i kawałka węgla.
— Słuchajże — zaczął znowu Piotr, lecz i tym razem machnął bezradnie ręką, a za* miast wdawać się w rozmowę, przykucnął obok Daniela, przed wygasłem ogniskiem.
Błysnął płomyk, oświetlając na mgnienie oka strzęp papieru, pokryty czerwonemi linjami. Piotr wyciągnął go z ognia.
Więc jednak Daniel zabrał się znowu do pracy. Osmolony papier był technicznym
rysunkiem, wykonanym przez Daniela po raz pierwszy od dwóch lat.
— Co to jest? Odezwij się wreszcie!
Daniel ziewnął głośno. Tamten złożył papier i schował go ostrożnie do kieszeni. Postanowił później go obejrzyć i sprawdzić, czy przedstawia jakąś wartość. Dopiero gdy ułożył Dana na posłaniu zbiegł po scho* dach i zajął miejsce przy kierownicy swo* jej taksówki. Musiał przecież nadrobić czas stracony.



WIELKOŚĆ 19x13CM,MIĘKKA OKŁADKA,LICZY 261 STRON.

STAN:OKŁADKA DB-,BLOK KSIĄŻKI NIE JEST PRZYCIĘTY DO RÓWNA,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,BLOK STRON 131-142 JEST LUŹNY,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB/DB+ .

WYSYŁKA GRATIS NA TERENIE POLSKI / PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA ,W PRZYPADKU PRZESYŁKI ZAGRANICZNEJ PROSZĘ O KONTAKT W CELU USTALENIA JEJ KOSZTÓW / .

WYDAWNICTWO RÓJ WARSZAWA 1937.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE