Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KARTA 64 RINGELBLUM LASMAN BRYAN HORY ZAWIEYSKI

19-01-2012, 14:27
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 19 zł     
Użytkownik zima1942
numer aukcji: 1997200033
Miejscowość giżycko
Wyświetleń: 12   
Koniec: 13-01-2012 07:21:13
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha


KARTA 64





Zapowiedź Zagłady — pierwsze wypędzenie Żydów w 1938 roku

Wydarzenia października–listopada 1938 zaskoczyły nie tylko Polskę. Bezlitosne wypędzanie ludzi z Niemiec zdawało się szczytem barbarzyństwa. Wiele tysięcy ludzi przerzucono siłą przez niemiecko-polską granicę, głównie w rejonie Zbąszynia. Niebawem okazało się, że Polenaktion była zapowiedzią, ćwiczeniem policji, wojska i bojówek hitlerowskich przed „ostatecznym rozwiązaniem” kwestii żydowskiej.

Emanuel Ringelblum w liście do prof. Rafaela Mahlera:
„Wydaje mi się, że pod każdym względem tak brutalnego, bezlitosnego wysiedlenia, jak to z Niemiec, cały naród żydowski jeszcze nie zaznał. Widziałem kobietę wyrzuconą z domu w Niemczech w samej piżamie (obecnie jest na wpół obłąkana). Widziałem 50-letnią kobietę, którą sparaliżowaną wyniesiono z domu, i młodzi ludzie nieśli ją przez cały czas na fotelu, aż do granicy (do dzisiaj leży w szpitalu). Widziałem chorego w śpiączce, niesionego przez granicę na noszach. Okrucieństwo, jakiego nie widzieliśmy jeszcze w ludzkich dziejach.”


Przed wojną
Noach Lasman

Gmina żydowska w Poznaniu nie była duża. W latach 30. XX w. mieszkało tam około 2200 Żydów. Członkiem tej społeczności, a zarazem jej obserwatorem był Noach Lasman, który opisuje zwykłe życie przed nadciągającą falą wojenną, narastający polski antysemityzm i często bolesne relacje mniejszości żydowskiej z Polakami.

Noach Lasman:
„W szkole powszechnej byłem w otoczeniu młodzieży żydowskiej, a po południu i w wolnych dniach spotykałem też chłopców polskich, mieszkających w tej samej dzielnicy, znanych mi od dzieciństwa; stosunki z nimi były bliskie lub obojętne, ale nie wrogie. Zapraszali mnie do domu na święta wielkanocne i objadali się macą, którą przynosiłem. W gimnazjum nagle znalazłem się w obcym, wrogim świecie. Już pierwszego dnia wychowawczyni, pani Jaworska, wywoływała w kolejności alfabetycznej uczniów. Przy moim nazwisku i imieniu doleciały mnie uwagi: Jak? Co to za imię? To Mosiek! To Icek!. Pani Jaworska uspokoiła klasę i wyjaśniła: To nie jest śmieszne. To stare, szacowne biblijne imię.”


Amerykanin w Warszawie — oblężenie stolicy w barwnej fotografii Juliena Bryana (1939)

„My name is Bryan. Julien Bryan — American photographer” — tym zdaniem, na antenie Polskiego Radia, fotograf we wrześniu 1939 rozpoczął apel do prezydenta Roosevelta, w którym opowiedział o cierpieniach ludności Warszawy. „Ameryka musi zacząć działać. Musi zażądać zaprzestania tego najpotworniejszego we współczesnych czasach mordowania ludzi. 130-milionowy narodzie amerykański! Prosimy Was w imię uczciwości, sprawiedliwości i chrześcijaństwa nie o pomoc dla nas — niewielkiej grupy 43 Amerykanów, ale o pomoc dla dzielnych Polaków”.

Julien Bryan nie był typowym korespondentem wojennym. Zdjęcia wykonane w Warszawie były jedynym materiałem obrazującym zmagania II wojny światowej, który wyszedł spod jego ręki. Wspominał później: „Najważniejsze w opowieści o oblężeniu Warszawy nie były zburzone budynki, karabiny czy niemieckie bombowce nad głową. Najważniejsze było to, co przydarzyło się zwykłym mieszkańcom Warszawy […]. Zrobiłem i inne zdjęcia, ale zdjęcia, z których jestem dumny i które długo będą prawdziwym dokumentem oblężenia tego wspaniałego miasta, to proste fotografie — zbliżenia odważnych ludzi w agonii”.

Zdjęcia Juliana Bryana zostały wydane w albumie Kolory wojny. Oblężenie Warszawy w barwnej fotografii Juliana Bryana (wyd. Ośrodek KARTA, IPN; listopad 2010). Dwujęzyczna, polsko-angielska książka zawiera kolorowe i kolorowane fotografie z Warszawy z września 1939. W drugiej części albumu opowiedziane są późniejsze losy niektórych z bohaterów zdjęć, odszukanych przez fotografa w trakcie jego wizyty w Warszawie w 1958 roku. Zdjęcia wsparte są fragmentami tekstów autorstwa samego Bryana i stanowią komentarze do wydarzeń uwiecznionych na zdjęciach.


Misja dyplomaty

Wspomnienia Andrása Hory’ego, posła Królestwa Węgier w Polsce w latach 1935–39. Zapis dotyczy wyjazdu z Warszawy korpusu dyplomatycznego, który towarzyszył polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych w ewakuacji do Zaleszczyk.

Andrása Hory:
„Nastrój wśród kolegów dyplomatów był ponury. Nikt nie wiedział, ilu nas jest i co przyniesie następny dzień. Polscy urzędnicy ministerialni, z którymi rozmawialiśmy, siedząc na trawie przed budynkiem, również byli całkowicie zdezorientowani. […]

Niedostatek, brak podstawowych wygód, regularnego pożywiania, a głównie świadomość, że jesteśmy bezradnymi świadkami upadku kwitnącego kraju i umęczenia jego rządu, bez jakichkolwiek możliwości pełnienia zadań oczekiwanych przez nasze władze — działały deprymująco.”


Interpelacja — skutki Marca ’68 w dzienniku Jerzego Zawieyskiego

10 marca
„Nie mogę przeboleć, że młodzież została do głębi obrażona. I ja z nią. Ja, do cholery!, członek Rady Państwa! Czy mam ustąpić? Ktoś mi powiedział, że to nie ja powinienem ustąpić. I miał rację! Ale coś muszę zrobić, bo inaczej zginę moralnie. Jutro z rana jest zebranie Koła Posłów „Znak”. Musimy zająć jakieś stanowisko. To jest konieczne!”


Polityczni o kryminalnych — ze środka peerelowskich więzień 1982–86

Włodzimierz Kowalski:
„Na Mostowie w czteroosobowej celi siedziało nas dwunastu, ale od biedy się mieściliśmy. Złodzieje szybko się zorientowali, że jestem z «Solidarności», co mnie automatycznie ustawiło na innej, lepszej pozycji. Byłem jedynym, z którym ci, co dłużej tu siedzieli, podzielili się swoimi paczkami: Chodź tutaj, solidarniak, jeść dostaniesz!

Zaczęliśmy rozmawiać. Kilku siedziało ponad miesiąc i nie bardzo wiedzieli, co się właściwie w Polsce dzieje. Ale zgodność co do faktu, że czerwony to świnia, była wśród nich niepodważalna. Z jednym wyjątkiem — był tu stary, przedwojenny złodziej, który utrzymywał: To, kurwa jego mać, wszystko jedno, czy będzie rządził czerwony, zielony czy «Solidarność» — złodziej tak czy tak będzie siedzieć. Natychmiast najechali na niego, dosłownie zakrzyczeli: A paczki!, A żarcie!, A widzenia!, A warunkowe!. Zamilkł przegłosowany.