Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

KARTA 36 GLUZA GRUNER ŻARNOCH BŁAŻEJEWICZ CIEŚLAK

19-01-2012, 14:28
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 19 zł     
Użytkownik zima1942
numer aukcji: 1997200050
Miejscowość giżycko
Wyświetleń: 10   
Koniec: 13-01-2012 07:21:14
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha


KARTA 36




Gmina ojczysta, Zbigniew Gluza

Jak ma się staw przy dworze w Wilczych Błotach do historii Polski, Niemiec, stosunków między Polakami a Niemcami? Jak w ogóle mają się lokalne zakątki do historii powszechnej? Ani Wilcze Błota, ani ich otoczenie nie wpłynęły na bieg zdarzeń w XX wieku; były jednak miejscem, przez które można odczytać ojczyznę. I niemiecką, i polską, i... wspólną.

Cały ten teren — obecna gmina Stara Kiszewa (na południe od Kościerzyny), fragment „korytarza” polskiego w Dwudziestoleciu — jest szczególnym miejscem granicznym. Nie tylko jako rejon zmieniającego się panowania niemieckiego i polskiego, zmiennych odsłon stosunków polsko-niemieckich, ale też pas wspólny Kaszub i Kociewia, na styku z Borami Tucholskimi. Malowniczy, jak całe Kaszuby, ale mający własną specyfikę. Dzisiaj Wilcze Błota to tylko niewielka wieś, z nielicznymi śladami dalekiej przeszłości; dwór podupadł, park, który rozciągał się wokół stawu — nie istnieje. Ale spośród kilkunastu wsi tej gminy (a także dalszego otoczenia) Wilcze Błota wyróżniają się czymś niezwykłym: swym ocalonym obrazem sprzed stu lat. Zawdzięczają to Alexandrowi Treichelowi, niemieckiemu właścicielowi majątku, który w ostatnich latach życia (zm. 1901) postanowił stworzyć fotograficzny portret swego otoczenia: głównie Wilczych Błot, ale też Starych i Nowych Polaszek, Starej Kiszewy...

Od tych zdjęć się zaczęło. Poruszeni ich plastycznością, postanowiliśmy poznać dalsze losy pokazanych miejsc, wyruszyć ich śladem.

Córka katyńska, Ewa Gruner-Żarnoch

Rodziny, dzieci katyńskie — ci, których „Katyń” osierocił... Czy była kiedyś inna zbrodnia, której imieniem nazywaliby siebie samych potomkowie ofiar? Ta tragedia ogarnia następne generacje — nie tylko poprzez pamięć, lecz także własne doświadczenie. e Dzieci Katynia nie kłamią postanowiła stworzyć portret pokolenia „po Katyniu”. Relacja Ewy Gruner-Żarnoch jest jednym z osiemnastu świadectw przygotowywanych do książki Teresy Kaczorowskiej "Dzieci Katynia nie kłamią".

Ewa Gruner-Żarnoch

Do ekshumacji w Charkowie zostałam zwerbowana na dwa sezony: 1995 i 1996. Razem na osiem tygodni. Miałam wraz z ekipą badać szósty kwartał Parku Leśnego; to tam ujawniono miejsce pochówku pomordowanych jeńców Starobielska. Jednocześnie byłam lekarzem ekipy. Bardzo chciałam znaleźć szczątki lub przedmioty należące do mego ojca. Wiedziałam, że mógł mieć przy sobie złotą obrączkę, sygnet rodowy, zegarek, papierośnicę z monogramami „JG”. Także fotografie: trzydziestoletniej brunetki z długimi włosami i pięcioletniej dziewczynki z krótkimi jasnymi włosami... A jednocześnie bałam się, że rzeczywiście znajdę coś jego. Pracując jak szalona, przywoływałam obrazy z dzieciństwa. Jego portret... Jaki był mój ojciec?

Z ziemi polskiej do Polski, Zygmunt Błażejewicz

Por. „Zygmunt” (ur. 1918) był uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 jako kapral podchorąży, a od sierpnia 1943 członkiem oddziału partyzanckiego Armii Krajowej działającego na Wileńszczyźnie pod dowództwem por. Adama Boryczki „Tońka”. Latem 1944, po przejściu frontu, po zdradzieckich krokach Sowietów wobec AK, ruszył na zachód, do „przyszłej”, już sowietyzowanej Polski. Jeden z najwybitniejszych dowódców partyzanckich Białostocczyzny. Przedstawiamy fragmenty jego wspomnień.

Zygmunt Błażejewicz:

10 lipca mój 1 szwadron ponownie „odwiedził” Siemiatycze. Rozbroiliśmy posterunek milicji (jeden funkcjonariusz został zlikwidowany). Zniszczeniu uległy akta w urzędzie gminnym. Dokonaliśmy też rekwizycji w spółdzielni. Kilka dni później nastąpił Brzezin ciąg dalszy, a właściwie zakończenie. Nadjechali Sowieci z odwetem. Wioskę podpaliło dwóch lejtnantów. Staliśmy akurat na kwaterach w pobliżu i natychmiast ruszyliśmy z pomocą mieszkańcom płonącej wsi, biorąc udział w gaszeniu zabudowań. Poprowadzony przeze mnie pościg zwiadu konnego zakończył się ujęciem i rozstrzelaniem jednego z podpalaczy. Oni zabijali Polaków, by zniszczyć nasz Naród. My w obronie Narodu zabijaliśmy ich — zabójców.

Wrzesień 1980, Waldemar Kuczyński

31 sierpnia 1980 społeczeństwo polskie odniosło niespodziewane, wielkie zwycięstwo (zob. „Karta” 30). Władze komunistyczne zdecydowały się na ugodę ze strajkującymi — podpisane zostały porozumienia legalizujące niezależne od struktur państwa związki zawodowe. Waldemar Kuczyński, członek Komisji Ekspertów w Stoczni Gdańskiej, już podczas strajku robił na bieżąco notatki z wydarzeń. We wrześniu, pierwszym miesiącu realizacji porozumień, czyni je niemal codziennie. Jest świadkiem zasadniczych sporów zwycięskiej opozycji, a także momentu (17 września), gdy nowemu związkowi nadana zostaje nazwa i struktura. Fragmenty dziennika Waldemara Kuczyńskiego uzupełniamy wybranymi głosami z tamtego czasu.

Wypędzenie Tatrów z Krymu, Ernest Suleymanov

Historia „oczyszczenia” Krymu z Tatarów, jakiego dokonali Sowieci wiosną 1944, jest modelowym, a zarazem symbolicznym aktem przemocy sowieckiego imperium. Przedstawiamy relacje kilkunastu deportowanych wtedy Tatarów.

Dilara Mustafajewa:

Bardzo się cieszyliśmy, kiedy na Krym wkroczyły wojska sowieckie. Ludzie wychodzili na główne ulice, witali żołnierzy, wyzwolicieli. Myśleli, że teraz będziemy żyć spokojnie. Na ulicę, gdzie był nasz dom, zajechały samochody, które stały tam do samej deportacji. My, dzieci, bawiliśmy się koło nich, wdrapywaliśmy się na nie. U naszej sąsiadki kwaterowali sowieccy oficerowie. W przededniu deportacji urządzili libację, gospodyni spytała ich, co świętują, czyżby wyzwolenie Sewastopola? Wtedy jeden z nich powiedział: „Za trzy dni śladu tu po was nie będzie”. Sąsiadka opowiedziała o tym mamie, nie uwierzyłyśmy.

Konwoje z Niemiec, Hugon Bukowski, Krystyna Cieślak-Graef

Zaledwie w sześć tygodni po wprowadzeniu stanu wojennego wjechał do Polski zagraniczny konwój pomocy humanitarnej. Składał się z kilku TIR-ów z lekarstwami, mlekiem w proszku, konserwami i środkami higienicznymi. Prowadziła go z Niemiec dr Krystyna Cieślak-Graef, prowadząca takie konwoje od połowy 1981 roku, a potem przez wiele następnych lat. Przedstawiamy jej relację nagraną w 2002 roku.

Ponadto w numerze:

- Długa historia niewłaściwego afisza (1981), Szczepan Rudka

- Zza komina, Tomasz Gleb - fotoreportaż z zatrzymania przez SB

- Archiwa społeczne, Zbigniew Gluza - współpraca archiwów społecznych z państwowymi

- Klub Archiwum Opozycji