ciekawostki |
Pisma
Konińskiego to głos mówiący: zwróćcie uwagę na
religię, bądźcie ludźmi,
myślcie
głęboko, nie żyjcie na powierzchni, zadawajcie
sobie
trudne
pytania i szukajcie na nie
odpowiedzi.
Rozmowa
z dr. Adamem Fitasem,
polonistą,
autorem
książki o Karolu Ludwiku
Konińskim
Karol
Ludwik Koniński jest postacią nieco zapomnianą, a
jego pisma są dziś mało znane. Skąd wzięło się
pańskie zainteresowanie Konińskim?
–
Zainteresowałem się tą postacią niedługo po
studiach, na wiosnę 1995 roku. Na polonistyce w
KUL często omawiane są opowiadania Konińskiego,
zwłaszcza fenomenalna nowela Straszny czwartek w
domu pastora. Koniński utkwił mi już wtedy w
pamięci jako postać ważna, warta głębszego
zainteresowania. Później natknąłem się na jego
pisma osobiste, na które zwrócił mi uwagę promotor
mojego doktoratu i mistrz polonistyczny prof.
Stefan Sawicki. Okazało się, że rzeczywiście pisma
osobiste, dzienniki i medytacje nie tylko są
nieopisane, ale praktycznie nieznane. Jedynie
część z nich opublikowano w całości, w małych
nakładach. W latach sześćdziesiątych zostały
wydane najwybitniejsze teksty Konińskiego:
medytacje Ex labyrintho i Nox atra. Te pisma
wciągnęły mnie. Otwierała się terra incognita,
która aż prosi się o wędrówkę i zdanie z niej
relacji. Tak zaczęły się przymiarki do pisania. W
miarę coraz gruntowniejszego wnikania w materiał
uświadamiałem sobie silniej, że Koniński wart jest
zauważenia, ponieważ jego pisma niosą w sobie duży
ładunek interesującej i rzadkiej w polskiej
mentalności myśli. Jest to myśl nieortodoksyjna,
samodzielna, związana głównie z problematyką
filozoficzną, teologiczną i religijną.
Spory
sukces mojego zainteresowania Konińskim polegał
choćby na tym, że dzięki temu zainteresowaniu
udało się doprowadzić do wydobycia jego
manuskryptów z mroków bibliotecznych. Po
interwencji Katedry Teorii Literatury KUL doszło
do skatalogowania i upublicznienia osobistego
archiwum pisarza. Dzięki temu kilkadziesiąt teczek
z papierami Konińskiego jest dzisiaj dostępnych w
dziale rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej. Byłem
właściwie pierwszym czytelnikiem tej spuścizny,
jeszcze przed ostatecznym udostępnieniem, a także
zaraz po opracowaniu przez pracowników biblioteki.
Dla badacza, który zajmuje się jakimś pisarzem,
niezwykle istotne jest jak najdłuższe obcowanie ze
sposobem jego tworzenia, myślenia, typami lektur.
Także mnie pozwoliło to na znalezienie pewnych
tropów interpretacyjnych, które mogłem później
rozwijać.
Rzeczywiście,
lektura Konińskiego jest niezmiernie trudna. Przez
ponad dwadzieścia lat pisarz cierpiał na
nieuleczalną wówczas chorobę, gruźlicę kręgosłupa.
Manuskrypty pisane były często w pozycji leżącej,
ołówkami, które niejednokrotnie dziś już niemal
całkowicie wyblakły. Wraz z postępującą latami
chorobą pismo stawało się coraz trudniejsze do
rozszyfrowania. Jednak po wielu godzinach
spędzonych nad rękopisami można już było
zorientować się w kształcie liter i czytać w miarę
płynnie jego zapiski. Miałem o tyle łatwiejsze
zadanie, że podstawowe pisma, którymi się
zajmowałem, były właściwie już odczytane. Praca
syna pisarza Jerzego i redaktora Bronisława
Mamonia, autora pierwszej monografii Konińskiego,
bardzo mi pomogły.
–
Jest to przede wszystkim autor głęboki, traktujący
bardzo poważnie wszystko, o czym pisze. Nie ma u
niego tekstów, w które nie byłby zaangażowany
emocjonalnie. W swojej międzywojennej publicystyce
dużo pisał o polityce, literaturze (był ciekawym
krytykiem literackim opisanym niedawno przez Adama
Kalbarczyka w książce U podstaw krytyki). Był
niezwykle wrażliwy na sprawy społeczne. We
wszystkich dziedzinach wypowiadał się bardzo
osobiście i z wielką pasją. Jako zagorzały
polemista umiał szanować cudzy głos, ale i
stanowczo prezentował swoje zdanie. Najważniejszy
nerw jego pisarstwa wrasta w kwestie wiary. W
recenzji z 1922 roku, zatytułowanej Zagadnienia
religijne, Koniński otwiera się jako człowiek
myślący o sprawach Boga, zła, cierpienia i
dyskutujący odwieczne pytania egzystencjalne
ludzkości.
–
Jednak jego przekonania nie były zupełnie zgodne z
doktryną Kościoła.
–
Uważam za niezwykle cenne to, że nie wahał się
wyrażać własnych, swoistych zapatrywań na kwestie
religijne. Drugą jego cechą, poza tym, że był
człowiekiem bardzo głębokim, jest właśnie odwaga
samodzielnego rozważania. Zasadnicza jego wartość
tkwi w nieortodoksyjności i w pasji dociekania
problemów, które inni przyjmowali bez głębszej
refleksji. Często jego poglądy zwrócone były
przeciw ówczesnemu Kościołowi. Silnie
solidaryzował się z modernistami katolickimi,
wyklętymi w słynnej antymodernistycznej przysiędze
Kościoła. Bronił samodzielności myślenia i odwagi
poszukiwań. Uważał, że każdy człowiek ma prawo do
osobistej odpowiedzi na to, kim jest Bóg w swej
istocie i kim jest dla niego. Jeśli ktoś ma
problemy z religią, jeśli nie może się modlić,
wówczas powinien dociekać istoty swojej wiary.
Kwestie transcendencji, życia wiecznego są
niezwykle ważne i każdy z nas, także ateista, nie
może ich lekceważyć, ignorować czy omijać z
czystej uczciwości duchowej. Każdy powinien je w
sobie – jakby pewnie powiedział Koniński –
„załatwić”. Z drugiej strony, człowiek musi
odszukać taką postać wiary, żeby się w niej po
swojemu odnaleźć. Nie może przyjmować mechanicznie
praktyk i tradycji, ale próbować na różne sposoby
je w sobie uwewnętrznić. Jakby to powiedział
Newman, jeden z bliskich Konińskiemu filozofów,
każdy winien przyświadczyć swojej wierze.
Dynamicznym, ale i strasznie pogmatwanym dążeniem
do takiego przyświadczenia są pisma osobiste
Konińskiego.
Pierwsza
część dotyczy dzienników, czyli formy datowanej,
pisanej codziennie albo z pewnymi lukami w
zapisach. Są to dwa diariusze, których istotę
staram się pokazać. Pierwszy z nich, zatytułowany
przez autorów wyboru Wojna. Notatki z dnia na
dzień, jest dziennikiem – kroniką, w którym
dominują fakty związane z kilkoma pierwszymi
miesiącami po napaści na Polskę w 1939 roku. Nie
jest to obraz pełny, gdyż fragmenty dziennika
drukowane były w latach sześćdziesiątych, w
czasach cenzury. Wszystkie fragmenty na temat
działania Związku Radzieckiego po 17 września
zostały pominięte. Ten dziennik, choć
skoncentrowany na faktach, zawiera już pierwsze
refleksje ogólne. Padają pytania: jak taka
tragedia ludzkości i człowieka ma się do istnienia
Boga? Czy jest jakiś ład we wszechświecie? Nurt
myślenia przekraczającego aktualną zdarzeniowość
znacząco rozrasta się w drugim dzienniku, w
Uwagach. 1[zasłonięte]940-19. Wypełniają je tylko drobne
notatki faktograficzne, natomiast miąższ diariusza
stanowią rozbudowane refleksje historiozoficzne,
filozoficzne i religijne. Chociaż związane są one
z doświadczeniem wojny, to jednak przeżycie to
przeniesione jest w optykę uniwersalną: jak wojny,
katastrofy, cierpienia i klęski mają się do
wszechmocnego i dobrego Stwórcy świata? Słowem –
Bóg i zło. Do tego dochodziło też cierpienie
osobiste, chociaż Koniński wprost go nie zdradzał.
Jego pisma zasadniczo pozbawione są litowania się
nad sobą i wynurzeń na temat choroby. Choć „ja”
dotkliwie cierpi osobiście, to jednak koncentruje
się na problemach ponadjednostkowych, spędzających
człowiekowi sen z powiek od zawsze.
Druga
część książki poświęcona jest największemu dziełu
Konińskiego, dwóm tomom medytacji Ex labyrintho i
Nox atra. Całe te tomy wypełnione są drobnymi
refleksjami, umieszczonymi w osobnych paragrafach.
W książce przedstawiam nową w dotychczasowych
badaniach nad Konińskim interpretację tych pism.
Myślę, że medytacja ta posiada wewnętrzną dynamikę
i zorganizowaną na kształt labiryntu. Ten motyw
pojawia się we wszystkich pismach Konińskiego.
Stąd też pochodzi tytuł mojej książki Głos z
labiryntu. Te dwa tomy medytacji stanowią całość
pokazującą doświadczenia człowieka starającego się
zdobyć wiarę, ponoszącego porażki, ale
nieulegającego im i wciąż podnoszącego się. Odbywa
się to w rytmie falowania: upadek – powstanie albo
raczej – jak to ujmuję w pracy – w rytmie
labiryntowej wędrówki: w chaosie ciemnego
kluczenia, błądzenia i meandrycznego, uporczywego
wychodzenia na Światło. Marszruta ta wyrażona jest
w języku w postaci solilokwialnego stylu
medytacji. Labiryntowe solilokwium służy inicjacji
autora i czytelnika, inicjacji w najważniejsze
problemy ludzkiej egzystencji.
Ostatnią
część książki wypełnia próba umiejscowienia
Konińskiego w tradycji literackiej. Interesują
mnie tu zwłaszcza dwa jej plany: intymistyka,
czyli literatura dokumentu osobistego (dzienniki,
pamiętniki, listy), oraz pisma filozoficzne o
charakterze niesystemowym, czyli niedążące do
zamknięcia w pewną całość. Najbliżej pismom
Konińskiego do wyrastającego z obu tych tradycji
eseju modernistycznego, w którym dochodziło do
syntezy literatury i filozofii oraz do ewokacji
raczej szukania niż finalizowania idei.
Mam
nadzieję, że dzięki niej nazwisko Konińskiego
nabierze większego znaczenia w naszej tradycji.
Dla wielu czytelników może to być pierwsze
spotkanie z jego pisarstwem. Znajdziemy w nim dużo
konkretnych myśli i rozważań, które są bardzo
istotne dla odnowy współczesnej mentalności.
Koniński na przykład stawia duży nacisk na
modlitwę, właściwie utożsamia modlitwę z wiarą. W
dzisiejszym świecie doszło do dewaluacji tego
osobistego spotkania z Bogiem. Koniński jest
pisarzem mocno zaangażowanym w sprawy współczesne,
zwracającym uwagę na politykę, na funkcjonowanie
społeczeństwa i instytucji społecznych oraz na
zwykłego człowieka. Dziś nastąpiła degrengolada
podstawowych wartości, z religijnymi na czele.
Pisma
Konińskiego to głos mówiący: zwróćcie uwagę na
religię, bądźcie ludźmi, myślcie głęboko, nie
żyjcie na powierzchni, zadawajcie sobie trudne
pytania i szukajcie na nie odpowiedzi. To zachęta,
by nie przejmować się klęskami i walczyć dalej, by
dobijać się swojej wiary, nie próżniaczyć, ale żyć
na serio. Może to brzmi banalnie, ale te proste
wartości, te imperatywy wybrzmiewają w pismach
Konińskiego donośnie. Ten labirynt żyje i poraża
odbiorcę. To myśliciel na nasze czasy, nie głos
odległej przeszłości.
|