Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Karol Bunsch: Aleksander (1967)

19-01-2012, 13:26
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 5 zł     
Użytkownik bingor
numer aukcji: 2035905136
Miejscowość Kielce
Wyświetleń: 7   
Koniec: 13-01-2012 20:40:25

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: miękka
Rok wydania (xxxx): 1967
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Witam na mojej aukcji i zapraszam do licytacji. Bingor
Strona o mnie Moje aukcje Moje komentarze Dodaj do ulubionych sprzedających Zapytaj mnie
Płatność
♦ Przelew na konto
(przedpłata)

Przesyłka
♦ List polecony
ekonomiczny: 5.90 zł
♦ List polecony
priorytetowy: 7.00 zł

Opakowanie
♦ koperta ochronna ("bąbelkowa")

Kontakt
♦ tel. 603 [zasłonięte] 256
(nie odpowiadam na sms)
♦ e-mail:
[zasłonięte]@poczta.fm
k00295

Witam na mojej aukcji.

Przed przystąpieniem do licytacji proszę zapoznać się z jej zasadami na stronie O mnie

Przedmiotem aukcji jest używana książka:

Tytuł: Aleksander
Autorzy: Karol Bunsch
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy "Nasza Księgarnia" (Warszawa) Wydanie: I (1967)
Nakład: 30277 Ilość stron: 300 Waga: 338 g
Stan książki: średni Format: 14,5 x 20,5 cm Okładka: miękka
Stan okładki: dość marny, mozno pożółkła, z licznymi, wyraźnymi śladami plam, przetarciami i naddarciami, odkleja się od reszty książki od połowy w dół grzbietu.
Stan kartek: pożółkłe, w końcowej części książki ślad po plamie (zamoczenie), kartki są w całości, ale klej już mocno wysechł i niedługo zaczną się rozklejać. W książce umieszczono kilkanaście ilustracji rysowanych czarną kreską.
"Wielkorządca Antypater wracał z objazdu kraju do stolicy, postanawiając wysłać list do Aleksandra z prośbą o uwolnienie uwięzionego zięcia swego, księcia Lynkestis. Córa przestała już nalegać o to, sprawa była drażliwa. Lynkestis, podejrzany o udział w zamachu na Filipa, a przynajmniej o zamiar wykorzystania go dla zagarnięcia berła Macedonii, tylko dzięki Antypatrowi uniósł głowę. Ale nie poniechał knowań, prośba o jego uwolnienie łatwo mogła się spotkać z odmową. Dumny Antypater nie zwykł nigdy i o nic prosić, tym mniej gdy nie był pewny, że wysłuchany zostanie, nie mógł jednak dłużej patrzeć na przygnębienie córy, którego widok był dla niego wyrzutem. Dość zasług położył dla kraju, by zasłużyć na względy.
Zdziwił się, że córa nie wybiegła, jak zazwyczaj, witać go, zastał ją w megaron z bratem Kassandrem, tępo wpatrzoną w płomień ogniska, w żałobnej szacie, z obciętymi włosami. Pewny już był, że spotkało ją nieszczęście. Gniewnie zwrócił się do Kassandra, który również milczał:
- Co się stało?
Zamiast odpowiedzi Kassander wręczył ojcu pismo. Ten szybko przebiegł je oczyma i usiadł. Było krótkie, suche i bez podpisu. Po chwili, jakby sam siebie chciał upewnić, ochrypłym głosem powtórzył jego treść:
- Aleksander Lynkestis i ostatni syn Parmeniona Filotas straceni sądem wojskowym. Samego Parmeniona król kazał zgładzić bez sądu. To bezprawie!
- To haniebne! - wybuchnął Kassander. - Co uczynimy?
- Nic! - odparł Antypater. Panował już nad sobą, gdy dodał: - Przysięgaliśmy wierność królowi.
Zdał się mówić spokojnie, ale nie ukrywał, o czym myśli, gdyż ciągnął:
- Aleksander miłuje swą matkę. Jej nie przysięgaliśmy wiary. To jej zemsta na Parmenionie za to, że nie dał się wciągnąć w knowania przeciw Filipowi. Jego cieniom winniśmy jej krew. Pamiętaj o tym, gdyby przyszła pora, a mnie już nie stało.
- Ty chcesz czekać! - gwałtownie wybuchnęła Alkesta. - Na co? By tyran twoją krew wytoczył, jak Parmeniona? Czy sądzisz, że król jest twoim przyjacielem, dlatego że cię w listach pozdrawia? Potrzebował ciebie, widno teraz już nie potrzebuje, skoro zgładził... Zagryzła wargi wyłamując palce. Antypater patrzył na nią ze współczuciem, ale rzekł szorstko:
- Nigdy nie zabiegałem o jego przyjaźń ani nie udawałem jego przyjaciela. Nie mieszaj spraw kraju z naszymi. A o mnie bądź spokojna; gdy wiem, do czego potrafi się posunąć, zdołam się ustrzec. I synów mam.
- Masz jeszcze i mnie - z zawziętością rzuciła Alkesta.
- Tedy miej cierpliwość. Chęć nie starczy za możność, a gniew nie dodaje sił.
Położył rękę na głowie córy. Od czasu gdy wyrosła z dzieciństwa, nigdy twarda jego dłoń nie spoczęła na niej z pieszczotą. Zdziwiona spojrzała na ojca z rozrzewnieniem i niespodzianie wybuchnęła płaczem. (...)"
Zdjęcia książki: