Konto FELINEUS_ORG założone zostało przez grupę wolontariuszy, którzy z potrzeby serca niosą pomoc bezdomnym zwierzętom.
Do tej pory robiliśmy to charytatywnie, wspomagając się sprzedażą własnych rzeczy (kolekcji, rzeczy starych, odziedziczonych po rodzicach, dziadkach, itp. Niestety nie było innego wyjścia).
Obecnie już startujemy jako FUNDACJA DLA BEZDOMNYCH ZWIERZĄT "FELINEUS".
To da nam nie tylko większe możliwości pomagania w leczeniu zwierząt bezdomnych, ale również umożliwi w dalszym ciągu prowadzenie procedury adopcyjnej, bo po zmianie Ustawy o Ochronie Zwierząt, taką możliwość mają tylko zarejestrowane Instytucje pomagające zwierzętom.
Na tej stronie pojawią się nie tylko aukcje z rzeczami, z których dochód przeznaczymy dla naszych potrzebujących zwierzętom, ale również aukcje ze zwierzętami do adopcji.
Z góry dziękujemy naszym darczyńcom, gdyż dzięki nim udało nam się uratować niejedno życie lub zdrowie oraz znaleźć kochające domy kilkudziesięciu naszym podopiecznym.
Gdybyście Państwo chcieli przekazać 1% podatku dla potrzebujących zwierząt z Rzeszowa lub okolic ( i nie tylko) to prosimy o wpłatę na dane: KRS 000[zasłonięte]5274 . W rubryce CEL SZCZEGÓŁOWY wpisać trzeba Rzeszów (w picie 37 to rubryka 124).
Oczywiście zadecydujecie Państwo o wyborze Fundacji.
Z góry dziękujemy jednak za każdą złotówkę.
Przedmiotem aukcji jest pocztówka wybierana losowo i wysyłana w kopercie, lub kartka z wizerunkiem Julka.
Julek
W dniu 14 lutego pod opiekę Fundacji trafił około 6-cio miesięczny kocurek o biało czarnym umaszczeniu. Przez 3 tygodnie, w 30-sto stopniowym mrozie mieszkał w gruzowisku niedokończonej budowy.
Dzięki pomocy naszych wolontariuszy otrzymał budę, jedzenie aż w końcu został złapany.
Niestety 3 tygodnie na mrozie zrobiły swoje.
Już po dwóch dniach pobytu w przytulisku pojawiła się wysoka gorączka, katar, owrzodzenia na języku i brak apetytu.
Wstępne badania wykazały dużą niedokrwistość i ogromny spadek odporności. W zasadzie wszystkie parametry morfologii były dużo poniżej normy.
Niestety test na panleukopenię wyszedł dodatni, pozostałe (Fiv, FelV) ujemne.
Julek był słaby ale dzielnie walczył o życie a my razem z nim.
Niestety wymagało to ogromnego wysiłku bo Julek cały czas był bardzo wystraszony i zagubiony.
Wyniki badań (po dwóch tygodniach) wróciły do normy, kot zaczął jeść i normalnie funkcjonować.
Powtórny test na panleukopenię wyszedł ujemny, co oznaczało że mały zwalczył wirusa.
Kiedy już wydawało się, że wszystko jest dobrze, nagle znowu pojawiła się wysoka gorączka.
Julek przestał znowu jeść, był coraz słabszy.
Zaczęliśmy więc walkę od nowa (dokarmianie na siłę, nawadnianie, itp.).
I choć w dalszym ciągu (po wykonaniu morfologii) większość parametrów jest w normie to szybko spada wartość krwinek czerwonych.
Niestety Pani doktor podejrzewa bez wysiękowe zapalenie otrzewnej (tzw. FIP).
Czekamy na wyniki punkcji otrzewnej.
Co było powodem? Opiszę w skrócie...
Kot po trzytygodniowym mieszkaniu w gruzowisku zużył dużo siły żeby walczyć z wyziębieniem organizmu.
Panleukopenia, która z niego wyszła zrobiła też swoje.
W momencie największego osłabienia nastąpiła mutacja Coronawirusa, którego nosicielem jest większość kotów.
Z Coronawirusem w postaci bezaktywnej kot może żyć całe życie ale jeśli wirus się zmutuje i pojawi się FIP to niestety - jest to śmiertelne.
Ale będziemy walczyć do końca...
Pytanie - dlaczego, mimo zgłoszeń nikt nie pomógł mu wcześniej? Czy tak naprawdę bardzo trudno jest odróżnić kota wolno żyjącego od kota, który stracił dom?
Bo czy kot, który po kilku dniach pobytu w domu chodzi za człowiekiem jak własne dziecko, a po zastrzyku daje buzi z wdzięczności to kot dziki wolno żyjący?
Walka o Julka nadal trwa (choć decyzja o uśpieniu go cały czas była rozważana).
Ale dziś 16.03 po raz pierwszy od tygodnia zjadł troszkę sam i od wczoraj nie ma gorączki. Oczywiście to jeszcze nie sukces bo jednak nadal wszystko wskazuje na FIP.
Wczoraj rano wzięłam go na ręce i płacząc poprosiłam - "Juleńku wygraj z tą chorobą, nie daj się" (zaznaczam że w tym momencie miał 41 stopni gorączki).
I mały obiecał - trącił mnie noskiem i zamiauczał (pierwszy raz od momentu jak jest u nas).
A dziś bawi się, je, normalnie się wypróżnia.
I choć w dalszym ciągu nieznana jest jego przyszłość to podarujemy mu tyle życia ile się da...
Gdyby ktoś chciał podarować Julkowi kartkę cegiełkę to zapraszamy do zakupu.
Po licytacji prosimy o informację czy wysłać pocztówkę i jaki sposób wysyłki Państwo wybieracie.