Joe Danger to udana alternatywa dla Trials HD, która z uwagi na swój krejzolski charakter zyskała uznanie wśród graczy. Nic dziwnego więc, że Hello Games postanowiło wypluć sequel. Deweloper postanowił urozmaicić zabawę i motocyklowe zawody wyczynowe zastąpił motywem kręcenia filmów. A konkretnie scen kaskaderskich.

 

Teraz Joe ma za zadanie wykonać ujęcia do filmów akcji z udziałem najróżniejszych wehikułów. Poszczególne misje trybu kaskaderskiego przedstawiają np. policyjny pościg za furgonetką, z której wypadają sztabki złota, widowiskową ucieczkę przed lawiną na skuterze śnieżnym czy umiejętne lawirowanie pomiędzy laserowymi czujnikami, ze wsparciem odrzutowego plecaka. Oczywiście w tym samym czasie staramy się wykonać zadania, z których słynie ten tytuł - czyli np. gromadzić litery tworzące napis D-A-N-G-E-R, zbierać gwiazdki, monetki i tym podobne, a przy tym czesać triki i nabijać pasek dopalacza. Dzieje się sporo i czasem można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z platformówką, a nie wyścigami z popisami kaskaderskimi.

 

Tryb kariery nie stanowi wyzwania i większość konkurencji można przejść z przysłowiowego marszu, ale hardkorowcy znajdą też coś dla siebie, w postaci osobnego wariantu rozgrywki, określonego mianem "usuniętych scen". Tory przeszkód są tam wybitnie trudne, a na dodatek kierujemy m.in. monocyklem, nie tylko radząc sobie z utrudnieniami na trasie, ale też stale utrzymując równowagę, aby z niego nie spaść. Zaliczenie tego w całości to spora próba cierpliwości. Na szczęście restarty ładują się w mgnieniu oka. Podobnie jak w pierwszej części, w grze zawarto edytor własnych torów oraz tryb multiplayer, który poszerzono  o możliwość rywalizowania jednocześnie z 3 innymi kierowcami. Zabawa wciąż dostępna jest tylko lokalnie. Brak sieciowych zmagań stara się nam wynagrodzić rywalizacja na sieciowych tablicach, gdzie masterujemy rekordy i porównujemy je z resztą świata.