ISBN: |
978[zasłonięte][zasłonięte]19322 |
Wymiar: |
17.0x24.0cm |
Nr wydania: |
2 |
Seria: |
- |
Ilość stron: |
352 |
Ocena: |
- |
Waga: |
0,80 kg |
Indeks: |
615[zasłonięte]02971KS |
Rok wydania: |
2011 |
Stan: |
Nowa |
Rodzaj okładki: |
Twarda |
Wydawca: |
Veda |
Opis książki
Podtytuł: Pół wieku z medycyną
Jeszcze w zielone gramy jest zbiorem wspomnień lekarzy, absolwentów warszawskiej Akademii Medycznej (rocznik '55). Teksty te powstały z inspiracji prof. Leszka Ceremużyńskiego, a następnie przez Niego zredagowane zostały opublikowane w roku 2005 z okazji jubileuszowego zjazdu koleżeńskiego w 50. rocznicę uzyskania dyplomu. Niniejsze wydanie drugie, poprawione i uzupełnione, zawiera także nowe teksty. Dotarły one zbyt późno, aby je włączyć do wydania pierwszego, bądź też lektura wspomnień Koleżanek i Kolegów zachęciła Autorów do ich napisania. Warto zaznaczyć, że zbiór wspomnień dotyczy nie tylko czasów studiów, lecz także okresu II wojny światowej i pracy w zawodzie.
Zacząłem pracę lekarza wiejskiego. Było trudno. Jechałem do mych wsi głównie koleją (sieć PKS była rzadka). Trzeba było kawał podejść. Nadciągała zima, deszcze, potem śnieg, mróz. Nie mogłem wrócić tego samego dnia, spałem zatem na stoliku pana nauczyciela w zimnej klasie przykryty płaszczem żołnierskim. Energii dodawali mi pacjenci. Wszędzie tłumek. Wdzięczni niebywale, serdeczni jak to ludzie z Kresów, którzy tam właśnie osiedli. Leczyłem, co mogłem. Infekcje różnego typu dróg oddechowych, często dróg żółciowych czy moczowych. Mnóstwo reumatyzmu. Wady serca bardzo zaniedbane, wrzody żołądka i dwunastnicy. Nieraz wykrywałem coś dużego – kolagenozę czy wady serca do operacji – i starałem się tych chorych przekonać do leczenia szpitalnego. Dostawałem trochę pieniędzy i dużo rzeczy w naturze. Kłopoty były spore, gdy moje honorarium stanowiła dorodna żywa gęś... Kury brałem ze sobą, miałem w mieszkaniu ogromny kaflowy piec z tzw. duchówką (rodzaj szafki wbitej w piec z drzwiczkami). Tam przetrzymywałem owe kury, aż gdzieś je upchnąłem. Znosiły tymczasem jajka – niejedna dama, która zechciała mnie odwiedzić, skakała jak oparzona, gdy z pieca nagle wydobywało się zwycięskie gdakanie...
(fragment książki)
Nikt nie ma tyle do opowiedzenia o człowieku, co lekarze. Nie przypadkiem tak bardzo pasjonujące książki wspomnień wychodziły spod pióra medyków i nie przypadkiem tylu znanych pisarzy było z pierwotnego zawodu lekarzami. Z reguły dzieła te przybliżały nie tylko doświadczenia ich autorów w kontaktach z ludźmi, ale i epokę. Lekarze świetnie opowiadają, piszą naturalnym, lekkim językiem, umiejąc wybrać do relacji to, co ważne. Ta książka jest tego jednym z dowodów. Gdyby nie dramatyzm różnych wydarzeń, gdyby nie serdeczne inspiracje rządzące bohaterami, Autorami wspomnień, powiedziałbym, że to lektura przygodowa. Bo czyta się rzecz znakomicie. Bo piszą lekarze – pisarze, jak widać, z urodzenia...
Ze wstępu Stefana Bratkowskiego
k