Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

Jeden dzień Iwana Denisowicza - A. Sołżenicyn

28-02-2012, 12:55
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 13 zł     
Użytkownik limonka88
numer aukcji: 2070692402
Miejscowość gdańsk
Wyświetleń: 8   
Koniec: 30-01-2012 22:53:52

Dodatkowe informacje:
Stan: Używany
Okładka: twarda
Kondycja: bez śladów używania
Język: polski
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Jeden dzień Iwana Denisowicza - Aleksander Sołżenicyn
okładka: twarda nośnik: druk
Kolekcja "Współczesna Literatura Rosyjska" Tom 1 Książka używana ale bez jakichkolwiek śladów użytkowania
Tom 1 kolekcji "Współczesna literatura rosyjska" - Aleksander Sołżenicyn „Jeden dzień Iwana Denisowicza”
„Jeden dzień Iwana Denisowicza” jest przy gigantycznych panoramach („Archipelag GUŁag”, „Krąg pierwszy”, „Czerwone koło”), jakie miały wyjść w przyszłości spod pióra pisarza, niczym miniatura. Ot, kilkanaście godzin z życia trzydziestoosobowej brygady zeków, murujących ścianę w litym mrozie. A przecież Sołżenicynowi udało się pokazać w tym tekście cały obozowy kosmos, jego mieszkańców i rządzące nimi prawa: żołnierzy Armii Czerwonej, którzy mieli pecha trafić do niemieckiej niewoli oraz Ukraińców i Bałtów, którzy walczyli o niepodległość. Moskiewskich inteligentów i baptystów z Powołża, byłych dyrektorów i wychowanych poza prawem urków. Szulerów i strażników, kapusiów i świętych. Wśród nich ¬- pokaleczony, ciężko doświadczony, lecz zachowujący elementarną prawość Rosjanin z głubinki, Iwan Denisowicz Szuchow: prosty żołnierz, odsiadujący pod absurdalnym zarzutem zdrady ósmy rok łagru. Można czytać tę mini-powieść jako świadectwo – Sołżenicyn sam trafił do łagru. Można traktować ją jako poradnik przetrwania w obozie (jak uczciwie zdobyć drugą miskę kaszy?) lub jako traktat etyczny. Warto w niej jednak zauważyć jeszcze jedną osobliwość: jedyna radość, jakiej doświadczają jej bohaterowie, pozbawieni rodzin, sprawiedliwości, sytości i snu, to kwadrans, kiedy wspólnie kładą cegły. To nie socrealizm: to ukazanie szlachetności ludzkiej pracy wbrew wszystkim, którzy w XX wieku szydzili z niej najokrutniej, umieszczając nad bramami lagrów i łagrów drwiące „Arbeit macht frei” i „Czierez trud k’ cziestnoi żyzni”. Noblista Aleksander Sołżenicyn (1918 – 2008) pod względem roli, jaką odegrał w literaturze i życiu społecznym Rosji porównywalny jest tylko z wcześniejszym o blisko wiek patriarchą – Lwem Tołstojem. Porównanie to jest możliwe ze względu na żarliwość, z jaką obaj podejmowali tematy dla nich najważniejsze – poszukiwanie głębokiego sensu wolności, miłości bliźniego, znaczenia dziejów Rosji – traktując „literaturę” jedynie jako narzędzie. Może jeszcze dlatego, że obu ich tak bardzo lękało się państwo, w którym żyli. Młody absolwent wydziału fizyki i dowódca oddziału marzył o karierze pisarskiej, ale póki co, z okopów Prus Wschodnich przesyłał przyjaciołom wiersze i krytyczne uwagi o „Ludojadzie”. Ten nieskomplikowany pseudonim Stalina wystarczył, by NKWD aresztowało (nota bene w dzisiejszym Elblągu) „antyradzieckiego agitatora” (sławny art. 58 p.10 KK) i po krótkim śledztwie skazało na osiem lat łagru. Szaraszka, czyli obóz dla naukowców, łagier w śniegach Kazachstanu, taszkencki szpital onkologiczny, zsyłka w stepie – wszystkie te doświadczenia znajdą się w późniejszych powieściach pisarza. Najpierw jednak był „Jeden dzień..”, paradoksalnie – jeden z ostatnich „odwilżowych” utworów, opublikowany na łamach miesięcznika Nowyj Mir w grudniu 1962. To dzięki temu tekstowi Sołżenicyn stał się Świadkiem i powiernikiem tysięcy piszących doń zeków. Dzięki temu zaś stał się możliwy „Archipelag GUŁag” – kamień obrazy dla Kremla, pretekst do wygnania pisarza z kraju w roku 1974 i wieczna hańba dla sowieckich obozów koncentracyjnych.