Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

JAN PTAŚNIK - ŻYCIE ŻAKÓW KRAKOWSKICH 1930

21-06-2012, 22:02
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Najwyzsza cena licytacji: 49.99 zł      Aktualna cena: 49.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2412857357
Miejscowość Kraków
Licytowało: 1    Wyświetleń: 19   
Koniec: 22-06-2012 19:50:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

SPIS RZECZY:



I. Mieszkania ...... 3
II. Ubiory i stroje ... .39
III. Utrzymanie ...... 57
IV. Otrzęsiny z grubych obyczajów ... 96
V. Zwady narodowościowe .... 110
VI. Burdy uliczne ...... 123
VII. Kilka szczeg-ótów o moralności . . . 136
VIII. Upadek Uniwersytetu . . . . 149



II. UBIORY I STROJE



Uniwersytet wyrósł z podstawy kościelnej, nic więc dziwnego, że i charakter kościelny po późne czasy jest na nim aż nadto widoczny. Profesorowie i uczniowie to po większej części księża i klerycy, starają się też o to, by oni mieli wszędzie pierwszeństwo, starają się, by charakter kościelny uniwersytetu jak najdłużej utrzymać. Charakter ten zaś aż nadto dokładnie przebija się i w ubiorach tak profesorów jak i uczniów. Jest on najzupełniej duchowny. Ubiór żaka pospolitego służy tu za podstawę, a dopiero wyżsi stopniem studenci mają pewne dodatkowe stroje, które ich charakteryzują. Przypatrzmy się tym ubiorom.
W pierwszych czasach istnienia uniwersytetu i przez cały wiek XV, jako nakrycie głowy służyła ówczesnemu studentowi zwykła kapuca, zupełnie złączona ze suknią. Używano jednak równocześnie i czapek zwanych myckami, ze zwykłego sukna lub też z kitajki czy czamletu. W w. XVI kapuce wychodzą z użycia, czapki jednak, owe mycki (mitra) zostają i nadal- Na odzienie żaka składała się koszula (interula), obcisłe spodnie, serdak czyjś kaftan z rękawami, barwy czarnej lub czerwonej; na to wszystko wdziewał tunikę, którą przewiązywał w pasie, podobnie jak to czynią dziś żydzi. Tuniki zaś były rozmaite. Były purpurowe, szare, niebieskie, zielone, brunatne, nawet żółte. Zwano je rozmaicie. I tak tunikę szarą lub z sukna barwy purpurowej zwano „dziką", barwy żółtej dołmanem, zaś podbite futerkiem, szubami. Najtańsze jednak
były tuniki czarne ze sukna czeskiego. One też byiy przepisowemi i w czasie promocji składano je magistrom w podarunku. Na tuniki dzikie, jak niemniej czerwone zwane czeczeradek, niechętnie patrzyły władze uniwersyteckie. Tuniki te, a także i podbite futrem 'szuby' były zbytkiem, na który tylko bogaci mogli sobie pozwolić. Tunika, to strój księży, o charakterze rewerendy, często też i to miano służyło na jej oznaczenie. Gdy dołączymy do tego trepki, które student w domu zwykle zdejmował, a będziemy mieli przed oczyma żaka XV i XVI wieku. Bogatsi studenci zarzucali jeszcze na tunikę z elegancją jedwabną delię.
Długa tunika nie bardzo odpowiadała żywego temperamentu żakom, przeszkadzała im w ruchach. Widział to i uniwersytet, a uznając słuszne potrzeby młodzieży, w początkach XVI w. skrócił tuniki tak, że teraz student mógł się swobodniej poruszać. Skrócona tunika zwała się germakiem lub topieniakiem.
Zupełnie tak samo ubierali się bakałarze i magistrzy sztuk wyzwolonych. Strój bakałarzów różnił się tylko tem, że zamiast kapucy lub mycki nosili czworoboczne birety, a nadto końce rękawów u tuniki były czerwono oblamowane. Magister również odróżniał się tylko biretem od zwykłego scholarza, ale biret jego był okrągły, czem się znowu różnił od bakałarza.
Do egzaminów i uroczystości uniwersyteckich używali oni stroju zupełnie odrębnego. Przywdziewali tedy długą aż po kostki togę, zwaną tabardcm, drapując ją w piękne fałdy. Biret i przy uroczystościach pozostawał ten sam.
Jak widzimy, był to strój zupełnie duchowny yestitus clericalis w przeciwieństwie do vestitus laica-lls, takim go też nazywają rozporządzenia rektorskie/ Studenci jednak starali się o ile możności odjąć mu ten charakter, strojąc mycki w kitajkę i rozmaite, pióra złocone, lub przepasując je złotą wstążką. Taki sam cel miało na oku używanie owych strojnych, z krzyczącemi barwami tunik i delij, przyczem buciki eleganta musiały bić w oczy swą czerwoną, brunatną lub zieloną barwą.
Strój to był drogi. Owe świecące tuniki kosztowały po kilka a nawet po kilkanaście złotych; za podbitą kunami płaciło się 16 żł. Nawet zwykła tunika czarna z czeskiego sukna kosztowała znaczną na ówczas sumę 1 flor. i więcej. Kto chciał mieć futro, ten za wilczurę zapłacił 9 złp., za podbite zającami 3 dukaty, a za zwykły kożuch barani 1 1/2 flor. Drogie były czapki. Najtaniej kupić było można czapkę baranią, bo za 5—6 gr., za nakrytą czamletem trzeba było dać 15 gr. Kapuca kosztowała 4 gr. a za dwie koszule płaciło się florena, czyli 30 gr. -
Ciężko było ubogiemu studentowi postarać się
0 strój przepisowy, chociaż był on jeszcze najtańf szym z tych wszystkich, o których mówiliśmy. Ciężko było o niego nietylko studentowi zwykłemu, ale i bakałarzowi i magistrowi. Nieraz też tak jeden jak
1 drugi korzysta z tego, że stroje ich są zupełnie takie same jak stroje żaków i w braku swoich od nich pożyczają. Często też skarżą się nawzajem o zniszczenie tuniki magistrowie i bakałarze ze zwy-
kłymi studentami. Drogie były ubiory, nie każdy z ubogich żaków mógł się na nie zdobyć. Przekraczają też przepisy o strojach, nie chodzą w ubiorach przepisanych, ale zwykłych świeckich, bo te zapewne były tańsze. A kary za przekroczenie przepisu o ubiorze były bardzo surowe. Kiedy student pewien z bursy ubogich, przestąpił zakaz i zamiast w przepisanym ubiorze pokazał się publicznie w kapeluszu i świeckiem odzieniu, to rektor skazał go na zapłacenie kopy groszy, to jest tak wielkiej sumy, że mógłby sobie za nią kupić płaszcz lub tunikę. I ubodzy i bogaci przekraczali ustawy o ubiorach — jedni z biedy, drudzy ze zbytku i elegancji. Wątpić też należy, czy wszystkie zakazy, a nawet kary coś w tym względzie pomagały. Od samego początku XV do końca XVI wieku ustawicznie spotykamy się z zakazami i surowemi przepisami, noszenia sukni duchownych, a przecież również ustawicznie spotykamy się z przestępcami tego rodzaju. Ubogi bowiem nie jest w możności uczynić zadość przepisom, bogatszemu zaś trudno zastosować się do nich, chodzić w stroju poważnym i niewygodnym, w którym mu nadto bynajmniej nie do twarzy.
To też pomimo zakazów, pomimo że seniorowie mieli nakaz czytania po bursach przepisów o strojach, pomimo że mieli zakaz nie przyjmować do bursy nie noszących się przepisowo, ale tylko ho-ueste vestitos, przecież studenci nie stosują się do nich, ubierają się stosownie do swej woli. Zamiast tunik, już z początkiem XVI w. używają sukni krótkich, z rękawami przedziurawionemi i takiemi, z któ-
rych 'cała ręka wyłazi', tj. jak się wyraża ustawa z r. 1533, stroją się na kształt zaciężnych żołnierzy lub dworzan, przez co student od świeckiego człowieka nie może być odróżnionym. Zamiast zwykłych mycek duchownych, używali studenci świeckich wełnianych lub barankowych, z ogonami na uszy spadającemi, birety ich zaś były w rozmaity sposób powycinane albo wstążką przewiązane.
Takie stroje poczęli nosić studenci w początkach XVI w. Rektor ówczesny, Arciszcwski zakazuje ich surowo, a pieczę nad przestrzeganiem przepisów poleca seniorom burs. Gdyby się student poważył wyjść w podobnym stroju na publiczne miejsce, przełożony kolegjum, szkoły czy też senior, stosownie do tego, gdzie uczeń mieszka, ma go najpierw upomnieć, by strój ten złożył, w nim się nie pokazywał publicznie. Nie pomoże dobre słowo przełożonego, to należy upornego zawezwać przed sąd, złożony z przełożonego i konsyljarzy. I teraz jeszcze nie jest karany, ale otrzymuje łagodne upomnienie, by w przeciągu 8 dni strój przepisowy złożył. Gdyby go w tym czasie nie złożył, płaci kary 4 gr. — za piętnaście dni groszy 8. jeżeliby zaś i ta podwójna kara nie pomagała i student nadal uparcie obstawał przy swym świeckim stroju, sprawa szła przed rektora, a ten karał nieposłusznego stosownie do swej woli. Sprzeciwienie się rozkazowi rektora pociągało za sobą wypędzenie i z bursy i z uniwersytetu. Taki student był uważany jako 'nieprzyjaciel uczciwości' (tamquam honestatis inimicus).
Jednakowoż nie wszyscy studenci mieszkali
w bursach, szkołach czy kolegiach. Niektórzy mieszkali prywatnie. Któż miał nad nimi czuwać, skoro seniorów nad sobą nie mieli? Nad nimi mieli roztoczyć swą czujną opiekę profesorowie,
którzy mieli uczniów upominać łagodnie, po przyjacielsku, do porzucenia świeckiego stroju. Gdyby nie usłuchali łagodnego i życzliwego przedstawienia swych profesorów, również groziła im kara wykluczenia. Studentów nie stosujących się do przepisów uniwersyteckich, mogli upominać również bedele i trzeba było im być posłusznym jakby samemu rektorowi. Bedel bowiem w owych czasach odgrywał wielką rolę w życiu uniwersyteckiem. Był on nietylko sługą, ale i prawą ręką rektora. Jemu i uczniowie i profesorowie musieli ulegać — sprzeciwienie się mu, naruszenie jego powagi było surowo karanem. Gdyby student w nieprzepisanej czapce przychodził do uniwersytetu, to bedel bez żadnej ceremonji mógł nrn czapkę, czy kapelusz zdjąć z głowy i wzbronić mu wstępu. A kiedy pewien student oburzony podobnym postępkiem bedela nawzajem ściągnął mu z głowy biret, rektor skazał go na karę 1 florena.
To przypuszczenie do pewnych, przepisanych ubiorów odnosiło się i do profesorów. I im było przykro ustawom tym podlegać. Rektor Arciszew-ski i na nich też zwrócił swoje oko. Pod karą 6 groszy totiens guotiens nakazał im nawet do obiadu przychodzić w stosownych sukniach, odpowiednich do ich stanu; a więc w tunikach długich i talarach duchownych, z biretami okrągłemi na głowie, jakby na jaką uroczystość. A nakaz rektora bynajmniej nie został na papierze. Owszem, w tym samym jeszcze tygodniu zjawiają się przed rektorem trzej profesorowie: Michał z Wiślicy, Sebastjan z Kleparza ,
zwany także Janeczką i Bartłomiej ze Stradomia zwany Sabinką, aby złożyć karę za przekroczenie przepisu rektorskiego. Równocześnie są oni wysłańcami od innych profesorów i w imieniu całego kolegium proszą rektora, by zniósł owo rozporządzenie, bo ono się nie tylko nie zgadza ze statutami uniwersyteckiemi, ale także sprzeciwia się ich kole-gjalnym ustawom. Podobne żądanie i w takiej wyrażone' formie było zuchwalstwem. To też rektor nietylko, że odrzucił ich żądania, ale nawet wszystkich trzech, jako zuchwałych i opornych skazał na zapłacenie grzywny 6 gr., którą mieli uiścić do zachodu słońca w dniu następnym. Jakżeż oni mieli pilnować studentów, by nosili strój przepisany, skoro im samym było w nim za ciężko?
Jeżeli tak ściśle i surowo przestrzegał uniwersytet przepisów co do ubiorów, to tem bardziej co do broni. Od samego początku czytamy o rozmaitych zakazach jej używania i posiadania. Jeżeli kto miał broń przed wstąpieniem do bursy, powinien złożyć ją u seniora i przysiąc na ewanielję, że innej broni prócz tej, którą złożył, nie ma w posiadaniu. 1 rzeczywiście, zakaz noszenia broni był bardzo słuszny, jeżeli się zważy na rozmaite nadużycia /. bronią, na jakie sobie studenci pozwalali. Często czy tamy nietylko o poranieniu się studentów nawzajem, ale także i mieszczan. To też zakazu noszenia broni przestrzegał uniwersytet z początku ściśle i to tak u bursaków jak i mieszkających prywatnie. I kiedy w r. 1497 Piotr z Hornok, nie zważając na rozporządzenie chodził z nią pubJicz-
nie, wtedy został skazany na więzienie i tylko na gorące jego prośby zamienił mn rektor areszt na karę pieniężną. Zapłacił 1 florena. Kary jednak nie bardzo skutkowały, ilość przestępców stale się zwiększała, to też z biegiem czasu, chociaż uniwersytet ciągle powtarza owe przepisy, począł patrzeć na nadużycia przez palce. Studenci nietylko nosili broń, ale się nią często bili, ranili, uniwersytet zaś karze nie za przekroczenie ustawy o noszeniu broni, ale tylko za zranienia lub w ogóle za burdę. Co więcej, uniwersytet a względnie rektor rozsądza sprawy o posiadanie broni między jednym studentem, przyznaje ją jednemu lub drugiemu.
Rzeczą honoru prawie ówczesnego studenta było posiadać już t© miecz, już to łuk czy włócznię, już też jaką rusznicę lub przynajmniej nóż dobry. Jeżeli nie miał pieniędzy, a zdarzyła się sposobność nabycia dobrej broni, to zastawiał wszystko i książki i suknie, byle tylko ją nabyć. Bernard Goda-czewski, nie mając pieniędzy, zrobił z pewnym mło-dzieńcę taką zamianę, że on mu dał tunikę, a młodzieniec łuk i miecz. 1 zrobiłby znakomity interes, bo broń ta kosztowała 40 dukatów. Zrozumiał to dobrze Godaczewski i nie długo trzymał tak drogą rzecz u siebie. Zaraz na drugi dzień podążył do tan-deciarza, chcąc ją zamienić na brzęczącą monetę. Doznał jednak zawodu i gorzkiego rozczarowania: Bo w czasie aktu sprzedaży zjawiają się dwaj dworacy i w broni targowej poznają broń, niedawno właśnie sobie skradzioną. Byli to dworzanie królewscy, Grzegorz i Jerzy Ryn. Sprawę wytoczono
przed rektora; wszyscy świadkowie zeznawali na korzyść Bernarda, bo widzieli, że broni nie ukradł, ale kupił za tunikę. Przytoczono też nazwisko owego młodzieńca, od którego broń kupił; był to niejaki Sokołowski, który jednak na sądzie się nie zjawił. Świadków Godaczewski miał za mało, bo zaledwie dwóch i do tego jeden z nich tylko był obecny przy kupnie i widział, że Godaczewski broń kupił. Rektor uznał obronę Godaczewskiego za niewystarczającą i kiedy dworacy dali swoje szlacheckie słowo i w przysiędze wyciągnęli ręce do góry, wolał
uwierzyć szlacheckiemu słowu niż zeznaniom świadków. Przysądził broń dworakom. Tak więc niedługo trwała radość Godaczewskiego z dobrego kupna, bo i broń postradał i tuniki nie miał.
Pomimo więc wszelkich zakazów broń noszono. Rektor polecał seniorom burs, by doradzali studentom przestrzegać przepisów o broni; nie mieli oni jak widzieliśmy przyjmować do bursy bez złożenia przysięgi przez studenta, że nie ma broni, lub jeżeli ją ma, to tylko tę, którą złożył u seniora. Seniorowie jednak widocznie nie przestrzegali ściśle przepisów, patrzyli przez palce na nadużycia pod tym względem. Dlatego też w r. 1559, rektor Marcin Krokier poleca składać przysięgę nie seniorom, ale prowizorom burs. Według tego polecenia mieli studenci przysięgać na ewanielję lub Chrystusa na Krzyżu, że innej broni nie mają u siebie, prócz tej, którą złożyli u prowizora i oprócz noża do temperowania. Ciężkiem się wydało to postanowienie studentom, przyzwyczajonym do lekkiego traktowania sprawy przez seniorów. Obruszają się też o to studenci wszystkich burs i wszystkich szkół i wnieśli zażalenie do rektora Krokiera, mówiąc, że rygor to niesłychany i nie ma uzasadnienia w żadnej ustawie, by zamiast przed seniorami jak było według dawnego zwyczaju, składali podobną przysięgę przed prowizorcm. Proszą więc rektora, by składanie broni i przysięgi odbywało się tak jak dawniej przed seniorem, jak tego zresztą i ustawy wymagają. Krokier zwołał na naradę wszystkich profesorów uniwersyteckich. Długo się naradzano,
jak sprawę załatwić. Ostatecznie uchwalono wrócić do dawnego zwyczaju, pozwolić jak dawniej u seniorów składać broń i przysięgę.
Oprócz nożyka do temperowania nie wolno było mieć żadnej broni przy sobie. Jednakowoż studenci nie miewali nożyków, ale noże wielkie, na kształt mieczy. Były to zapewne sztylety, bo spotykamy się z wypadkami, że nóż taki kosztuje nieraz całego florena — nieraz też nóż służy jako zastaw, można było zań otrzymać od żyda parę groszy. Nic więc dziwnego, że zakazując nosić broni, zakazywano również i nożów z wyjątkiem do temperowania, bo byłoby to pretextem do obchodzenia zakazu. Nóż bowiem taki niczem nie różnił się od miecza. Często też student nożem grozi w gniewie przeciwnikom, często nawet w zapalczywości pokrajał drugiemu studentowi i twarz i głowę całą.
Jeżeli ustawy o ubiorach i noszeniu broni jeszcze w w. XV miały jakieś znaczenie, to im dalej wgłąb wieku XVI, mniej się spotykamy z ich wykonaniem. Studenci wprost nie słuchają przepisów, nie chcą ich znać zupełnie.
Oto w r. 1563 rektor znosi zwyczaj, jaki się już od dawna zakorzenił w bursie Jerozolimskiej, zwyczaj trzymania w bursie dla swej wygody krawca. Ale studenci bynajmniej nie troszczyli się o ten zakaz. Dopiero, kiedy ów rektor, autor tego rozpo-rozporządzenia, Sebastjan z Kleparza został prowi-zorem bursy, wypędził krawca i począł zmuszać studentów do przestrzegania wszelkich przepisów.
Istniała jednakowoż jeszcze władza, nietylko
górująca ponad prowizorem, ale także i uniwersytetem. Była to władza każdorazowego krakowskiego biskupa kanclerza i protektora uniwersytetu. Ponieważ bursy były integralną częścią uniwersytetu, więc też i nad niemi rozciągała się w najwyższej instancji jurysdykcja kanclerska. Wszyscy kanclerze zazwyczaj szli ręka w rękę z uniwersytetem. Ale właśnie w tym czasie, w r. 1566, biskupem krakowskim był Filip Padniewski, odznaczający się wielką dobrocią serca i szczerem przywiązaniem do młodzieży.
Wiedzieli o tem studenci bardzo dobrze i rzecz niesłychana, udali się wprost do niego ze skargą na prowizora. Żalili się zaś nietylko na to, że im nie pozwala trzymać własnego krawca, ale co większa, na tę już od początku istniejącą uciążliwość zmuszania ich do noszenia sukien przepisowych — a nawet i na niepozwolenie noszenia i używania broni do szermierki. Biskup natychmiast wezwał prowizora Sebastjana przed siebie. W obecności kilku kanoników, jak scholastyka Przecławskiego, archi-djakona Krajewskiego, Jana Koszborga, Podoskie-go i Krasińskiego przesłuchiwał prowizora. Miasto reprezentował rajca Mikołaj Kozanowski, uniwersytet dr. Zygmunt Obrębski i mgr. Jan Lwowianin, kanonicy koi. św. Florjana. Daremnie prowizor zasłaniał się i przedstawiał, że ustawy uniwersyteckie zakazują noszenia broni i dowolnego ubioru, że szermierka w uniwersytecie jest zakazana. Daremnie też przedstawiał i ów kanonik, któremu przede-wszystkiem należało w tej sprawie zabrać głos,
scholastyk Przecławski, prosząc, by biskup prawa uniwersyteckie i burs zachował nienaruszone, bozte-go nic dobrego nie wyniknie. Biskup był głuchy na wszelkie przedstawienia. „Nie chcę ja — powiadał — krępować młodzieży tak surowemi prawami, popuścić coś trzeba z tej surowości. Nie chcę ja mić ze studentów kulfanów (ciemięgów), niech się uczą i ćwiczą w szermierce, niech używają broni, byle tylko od bitek i wzniecania rozruchów w mieście się powstrzymywali". Pozwolił również studentom trzymać w bursie nietylko krawca, ale nawet pomocnika krawieckiego, a suknie pozwolił nosić, jakie się im tylko podoba „wyjąwszy te, które mają długie kołnierze". Takie mu się bowiem, jak mówił, nie podobają.
Wyrok powyższy był dla uniwersytetu wielce obrażający. Było to bowiem ignorowaniem i lekceważeniem nietylko praw prowizora bursy, ale także uniwersyteckich. Biskup, bez rady i uchwały uniwersytetu przekreślał dwa paragrafy ustaw. Rozgoryczony prowizor popędził do uniwersytetu i tu przed zgromadzeniem w namiętnych słowach opowiedział cały przebieg procesu i zniewagę, jakiej doznał on'C i uniwersytet. „Czyż dobrze uczynił biskup?" Pyta się w końcu zgromadzenia prowizor. Na to pytanie uniwersytet miał dać dopiero w kilka dni odpowiedź.
Biskup o swem rozporządzeniu nawet nie zawiadomił urzędownie uniwersytetu. Nie wiedziano też, czy to wszystko jest prawdą, czy się biskup poważył na łamanie ustaw uniwersyteckich. Rektor Jan Dobrosielski zwołał 7 dni po owej sprawie
z prowizorem, zgromadzenie całego uniwersytetu pod hasłem: „Komu być posłusznym, ustawom, czy biskupowi''. Aby się zaś jeszcze lepiej upewnić o owem rozporządzeniu biskupa, czy ogłosił on je młodzieży, wezwano na to zgromadzenie również dwóch akademików z bursy Jeruzalem, niejakich Adama Cybulskiego i Jana Herbesta. Gdy się ich zapytano, czy prawdziwą jest owa pogłoska, odpowiedzieli, że prawdziwa, bo ,,Reverendissimus po-wolił nam nosić strój jaki chcemy, wyjąwszy stroju cum longis dependentiis alias z długiemi kołnierzami, również pozwolił mieczy, ale nie do walki, lecz szermierki, możemy też i krawca w bursie trzymać". Teraz już nie miano wątpliwości. To też po dłuższej naradzie jednogłośnie sprzeciwiono się samowolnemu rozporządzeniu biskupa. Wbrew jego rozporządzeniu przepisy o noszeniu ubiorów miały nadal obowiązywać jak dotychczas, zabroniono również używać broni i tylko pozwolono do szermierki... drewnianych mieczy. Krawca pozwolono tylko wtedy używać do bursy, kiedy miał dużo roboty, tylekroć, wiele razy byłby potrzebny. A zatem uniwersytet pomimo, że się sprzeciwi! rozporządzeniu biskupa, przecież coś ustąpił z swych dawnych, pokrytych siwizną wieków ustaw. Jak przyjął do wiadomości tę uchwałę biskup? Nie mamy wiadomości.
Dziwić się zresztą tej uchwale nie można. Uniwersytet musiał to zrobić, chociażby w obronie swej godności, tak bardzo na szwank narażonej. Postąpienie bowiem biskupa, aczkolwiek podyktowane najlepszemi pobudkami, było w wysokim stopniu
nietaktowne. Narażało ono na szwank i honor i powagę uniwersytetu, skoro uczniowie tak stanowcze mieli odnieść nad profesorami zwycięstwo. Uniwersytet więc opierając się postanowieniom biskupa, zrobił tak jak musiał, jak mu jedynie zrobić wypadało bez ujmy dla swej powagi.
Jakkolwiek się stało, w każdym razie sprawa z biskupem była zwycięstwem studentów. Była ona widomym znakiem bankructwa tej idei, która dotychczas świeciła uniwersytetowi, że jest członkiem kościoła, wszyscy jego członkowie są osobami du- , chownemi, po duchownemu też powinni się nosić. Ta idea teraz zbankrutowała, bo oto najwyższy zwierzchnik uniwersytetu i kościoła, przeciw niej się oświadcza. Ten też spór biskupa z uniwersytetem stanowi przełom w życiu studenta pod względem ubiorów. Jeżeli bowiem dotychczas pomimo ustaw, uświęconych powagą biskupów jako kanclerzy uniwersytetu, często wyłamywali się z pod nich studenci, to tem bardziej teraz, gdy mieli po swojej stronie wyrok kanclerza. Jeżeli też dawniej uniwersytet nieraz przez palce patrzał na strój i broń studentów, to tembardziej teraz, gdy jego wiara w nienaruszalność ustaw uniwersyteckich i słuszność sprawy przez ten wyrok mocno została zachwiana. To też pomimo jeszcze kilku zakazów, pomimo postanowienia króla Batorego z r. 1578, z końcem XVI w. runął cały ten system trzymania studentów w dyscyplinie niejako klasztornej i choć specjalnego pozwolenia nie było, siłą faktu upadły przepisy o ubiorach.



WIELKOŚĆ 19X13CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA ,LICZY 162 STRONY,ILUSTRACJE CZARNOBIAŁE /CZĘŚĆ POKAZANO NA SKANACH/.

STAN:OKŁADKA DB,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,POZA TYM STAN W ŚRODKU DB/DB+ .

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8 ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO BIBLJOTEKA FILOMATY 1930.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE