"Historia kardynała Richelieu jest malownicza; czy musi ponadto być sztuką z tezą? Jeśli tak, to powtórzmy, że racja stanu, której kardynał wiernie starał się służyć, nie była wartością pozorną, wymysłem rządzących. Przemawiała wówczas do serc i umysłów wielu ludzi stęsknionych za ładem i bezpieczeństwem po długim okresie wojen domowych. Nie wydaje się rozsądne krytykowanie owego ładu za to, iż był on porządkiem monarchicznym, osadzonym twardo na feudalnych fundamentach. Nie mógł wówczas być inny.Jednakże polityka Richelieugo rozczarowała wielu jego zwolenników. Kardynał zraził do siebie liczne kręgi społecznej opinii: nie tylko swym autokratyzmem, ale i dokonanym wyborem, opcją wojenną. [...] Kult raison d'Etat, nawet wsparty wspaniałą inteligencją Richelieugo, nie dawał więc rękojmi, że polityki racji stanu nie zdominuje, paradoksalnie, nader irracjonalne pojmowanie wielkości Państwa. Można by strawestować zacytowane wyżej zdanie, wkładane w usta papieżowi Urbanowi, i powiedzieć tak: być może Pan Bóg kazał zapłacić Eminencji za jego rządy. Przedtem wszakże Richelieu drogo kazał płacić za swą politykę ludowi Francji. I tylko jeśli przejdziemy obojętnie obok cierpień, nędzy, desperacji i głodu tych prostych ludzi - stać nas będzie na beznamiętny podziw dla politycznej wirtuozerii pana kardynała."