** **
*
Kazimiera Sokołowska
***
JAK POKONAŁAM DEPRESJĘ I NERWICĘ
****
********************
********
Fragment
Stosunek rodziny do choroby Moje zachowanie zmieniało się diametralnie z dnia na dzień. Z ruchliwej, pełnej energii i zaradnej osoby stawałam się smutną, pasywną, przestraszoną istotą. Popadałam w coraz większy smutek przerywany napadami lęku. Odsuwałam się od rodziny i nie uczestniczyłam w rozmowach i wspólnym spędzaniu czasu podczas posiłku czy oglądania telewizji. Unikałam telefonów i spotkań ze znajomymi. Zamknęłam się w świecie lęku, pozbawiona jakiegokolwiek sensu życia. Gdybym miała zilustrować mój stan psychiczny i fizyczny na różnych etapach życia, namalowałabym dwie rośliny. Ta przed chorobą byłaby piękna, z rozłożystymi, zielonymi gałązkami i nieśmiałymi kwiatami poszukującymi słońca, a ta z czasów nerwicy, bezlistna i zwiędła, uginałaby się bezwładnie i dotykała obumarłym kwiatem ziemi. Tak samo zdrowy człowiek zmienia się drastycznie podczas depresji i nerwicy. Uśmiech zostaje zastąpiony ukrytym w oczach smutkiem, optymizm wypierają myśli pełne niepokoju i pesymizmu. (...) Motywacja do pracy nad sobą Usiadłam na polanie pośród drzew. Wzięłam ze sobą plecak, koc, zeszyt i długopis. Zatopiłam się w leśnej ciszy. Ten nastrój wpływał kojąco na moje skołatane nerwy. Oddychałam miarowo i głęboko, delektując się zapachem drzew. Zastanawiałam się nad swoim życiem, nad tym, w jaki chaos wprowadziły mnie depresja i nerwica. Próbowałam zebrać w jedną całość sploty wydarzeń ze swojego życia. Swoim postępowaniem w chorobie niszczyłam wszystko to, nad czym pracowałam przez wiele lat. Teraz byłam zalęknioną istotą, w niczym nie przypominającą dawnej nauczycielki z powołania czy przykładnej matki. Z dnia na dzień wycofywałam się z życia zawodowego i towarzyskiego, a z domownikami traciłam serdeczny kontakt. Żyłam jak wystraszony ptak, siedzący na gałęzi i obserwujący, krążącego wokół niego jastrzębia. Ptak siedział skulony pośród liści drzewa, z bijącym serduszkiem i bał się odfrunąć, aby nie zostać zaatakowanym przez upartego drapieżnika. Podobnie jak on budziłam się rano już wystraszona, z głową przepełnioną niepokojącymi myślami, co przyniesie kolejny dzień i co złego się wydarzy. Bałam się zaplanować jakąkolwiek czynność, której wykonanie wiązało się z wyjściem poza teren mojego domu czy ogródka. Pośród przyrody, próbowałam w wielkim skupieniu przeanalizować zaistniałe sytuacje i moje zachowanie związane z nimi. Moim celem było uzmysłowienie sobie, jak silną mam motywację do pracy nad sobą. (...) Sytuacja: Jest 24 grudnia. Krzątam się po kuchni, przygotowując kolację wigilijną. Krzywe zwierciadło Wstałam wcześnie rano, aby zdążyć z przygotowaniem kolacji. Nie budzę dziewczynek. Chcę, aby były wypoczęte. Jest dopiero godzina 11, a już dopadają mnie pierwsze oznaki zmęczenia. Jeszcze tyle pracy przede mną. Wyliczam w myślach czynności, które powinnam wykonać. Zabieram się za wałkowanie ciasta, dochodzi mnie odgłos kipiącego rosołu. Biegnę odstawić go z ognia. Zaczyna boleć mnie głowa. Dzieci oglądają telewizję i śmieją się głośno, a mąż siedzi w fotelu i czyta gazetę. Znowu niespokojnie spoglądam na zegarek. Ogarnia mnie złość i żal. Mam ochotę powiedzieć domownikom, aby pomogli mi w przygotowaniu uroczystej kolacji. Patrzę przez uchylone drzwi na ich zadowolone miny. Nie będę im przeszkadzała w oglądaniu telewizji, niech się cieszą. Wigilia jest raz w roku. Targają mną sprzeczne uczucia. Może pomogą mi po tym programie. Nic z tego. Słyszę głosy dobiegające z pokoju: O której będzie kolacja? Przygotuj nam coś do jedzenia?. Zaciskam zęby i niosę tacę z owocami. Potłuczone zwierciadło Od rana przygotowuję tradycyjne potrawy wigilijne. Jest mi słabo i źle. Cały czas boję się, żeby nie zakłócić atmosfery świąt napadem lęku. Zbliża się godzina 18, na niebie pokazała się już pierwsza gwiazdka. Ogarnia mnie niepokój. Boże, żebym tylko nie dostała lęku podczas kolacji. Boję się, że zawiodę najbliższych, zakłócając im wigilijny nastrój. Drżącymi rękami rozkładam sztućce na stole. Pojawiają się zaburzenia widzenia. Wybiegam na podwórko, aby się uspokoić. Boże, pomóż mi godnie zachować się podczas kolacji. Zwierciadło Piję z mężem kawę. Dziewczynki dzisiaj wcześnie wstały. Wspólnie planujemy podział pracy pomiędzy domowników. W udziale przypadło mi zrobienie uszek i barszczu. Cieszę się, że mam tak mało pracy, a co za tym idzie ? dużo czasu dla siebie. Czuję się dobrze. Rozglądam się po przestronnej kuchni i uśmiecham się do zajętych pracą najbliższych. Około godziny 13 zakończyliśmy przygotowania. Teraz wspólnie z całą rodziną wybieramy się na spacer do lasu. Zabieramy ze sobą ziarno dla ptaków, aby rozsypać je w karmnikach. Rzucamy się śnieżkami, ślizgamy i zjeżdżamy na workach z niewielkiej górki tuż pod lasem. Przemoknięci, ale z uśmiechem na ustach wracamy do domu. Pozostała nam jeszcze godzina na podgrzanie świątecznych potraw. To był jeden z najwspanialszych dni w roku, choć teraz miewam takich bardzo wiele.
*****
Spis treści:
Rozdział I Moje życie z depresją i nerwicą 7 Rozdział II Stosunek rodziny 11 Rozdział III Szukanie pomocy 17 Rozdział IV Motywacja do pracy nad sobą 23 Rozdział V Koniec mówienia o chorobie, zastąpienie słowa ?muszę? słowem ?mogę? 37 Rozdział VI Ośmieszanie lęku 43 Rozdział VII Niepodsycanie lęku negatywnymi myślami 47 Rozdział VIII Przebaczenie 53 Rozdział IX Modlitwa i rozmowa z Bogiem 57 Rozdział X Myśl 63 Rozdział XI Afirmacje 69 Rozdział XII Wizualizacja 79 Rozdział XIII Praca nad zdrowiem fizycznym 89 Rozdział XIV Zwierciadła 95 Rozdział XV Zakończenie 103 Bibliografia 105
*******
WYDAWNICTWO:
STUDIO ASTROPSYCHOLOGII
Stan:
książka BDB (nowa)
Szerszych informacji udzielamy mail'em - możemy także przesłać dodatkowe zdjęcia w lepszej rozdzielczości.
************
Zapraszamy na inne nasze aukcje.
Sklep Allegro:
http://skarbiec2007.na.alle/
**************************************************
1. Koszt wysyłki uwidoczniony w dziale TRANSPORT I PŁATNOŚĆ dotyczy obszaru Polski - przesłanie za granicę wymagać będzie dodatkowych uzgodnień wg. taryfy pocztowej.