|
|
Księgarnia
PIM, Tychy, ul. Jana Pawła II 24
tel. 501 [zasłonięte] 370
Księgarnia
stacjonarna: 519 [zasłonięte] 288
504 029
187 [zasłonięte]@tlen.pl |
|
|
|
Książkę wysyłamy listem poleconym lub paczką w ciągu 1-3
dni roboczych po otrzymaniu wpłaty na konto.
Na prośbę kupującego wystawiamy fakturę
VAT.
W tytule
przelewu proszę podać Nick z Allegro lub numer aukcji.
Odbiór osobisty:
Księgarnia PIM,
Tychy
ul. Jana Pawła II 24
pon-pt 10-19; sob
10-16.
tel. 519 [zasłonięte] 288
Przy odbiorze osobistym
proszę o kontakt z księgarnią w godzinach pracy księgarni.
|
|
|
|
Wpłata na konto:
Alior Bank
21 2490 [zasłonięte] 0[zasłonięte]0050000 [zasłonięte] 798709
|
|
|
|
Bez względu na ilość zakupionych książek koszt przesyłki
doliczamy tylko raz i wynosi on maksymalnie 10 zł. |
| |
Jachty Perotti Simone Redakcja: Woźniak Tadeusz
Wydawnictwo: OLESIEJUK ISBN:
[zasłonięte]978-8308-826-5 Format: 16.5x16.5cm Ilość stron:
504 Oprawa: Twarda Wydanie: 2011
r. Opis: Jako dziecko pragnąłem łodzi. Patrzyłem
na nie z daleka i wydawały mi się niedosięgnione jak granica
realnego życia. Poza jej linią na pewno leżał świat, przyszłość. Dla
mnie prawdziwy mężczyzna był doświadczonym marynarzem. Nie
wiedziałem nic o życiu, byłem za młody. Bałem się szkoły, bałem się
odległych i nieznanych krain, drżałem na dźwięk słowa "miłość".
Nawet wtedy przepełniała mnie pewność siebie - byłem gotowy zmierzyć
się ze światem. Nawet nie rozumiałem języka żeglugi. Tajemnicza
marynarska terminologia zostawiała mnie z poczuciem mniejszości i
słabości. Jak mogłem stać się mężczyzną? Moi dziadkowie - marynarze
już nie żyli. Kto miał mi to wszystko wytłumaczyć? W portowych
magazynach, gdzie mogłem chodzić latem, próbowałem podsłuchiwać
opowieści starych wilków morskich o wyprawach na ryby i zmaganiach z
wiatrem. Rzeczy, o których mówili, nie mieściły mi się w głowie,
słowa były tylko groźnymi echami o martwym kadłubie, wyobrażałem
sobie wyspę koralową, w końcu żyzną i uporządkowaną i nagle
zniszczoną przez straszliwy kataklizm, będącą teraz siedzibą
potępionych. Bosak był kolejnym słowem, którego się bałem. Myślałem
że to chudy mężczyzna z zakrzywionym nosem i paskudnym wyrazem
twarzy. Na łysej głowie miał tylko kilka włosów. Miał też w zwyczaju
finalizować umowy w brudnych barach stojących przy ciasnych
uliczkach. Stoper łańcucha kotwicznego sprawił mi mniej problemów -
zmanierowany młody mężczyzna z jedną nogą krótszą, złodziej
kieszonkowy, a gródź określała ponurego kanciarza, który rzucał
klątwy za pensa od osoby. Lewy hals był schronieniem na linii
wybrzeża, gdzie można się było skryć przed ścigającym statkiem.
Zmartwiony wpatrywałem się w niebo, po którym płynęły wanty i
uskrzydlone, agresywne bóstwa, które spadały potem gromadami. Słowo
"wsporniki" wynosiło moje wyobrażenia na jeszcze wyższy poziom.
Kabestany to wielkopierśne kobiety o złej reputacji, gotowe gasić
ognie pożądania. Gdy wracałem z letnich wakacji, zacząłem głęboko
podziwiać jednego z kolegów, który wiedział, co to kreska kursowa,
nikczemna pułapka na dorosłych i ich zakazane zajęcia. Dorosłem.
Nauczyłem się widzieć znaki zmiany kierunku wiatru na horyzoncie. I
tak straciłem niewinność dzieciństwa. Puste zagrożenia otworzyły
bramy świata. Żeglowanie nie było już takie ważne.
|
|