Krajobrazy zapamiętane.
Ziemia chełmińska w opisach z XIX wieku i obrazach współczesnych
NOWA
NIE UŻYWANA
Jest wielką zasługą Jana Bełkota, że je odnalazł, opracował i wydał - wraz ze starymi i współczesnymi ilustracjami - w książce, bardzo atrakcyjnej, tak pod względem merytorycznym, jak i edytorskim (Krajobrazy zapamiętane. Ziemia chełmińska w opisach z XIX wieku i obrazach współczesnych. Wybór, opracowanie i wstęp J. Bełkot. Toruń 2002, Wydawnictwo AKCES K. Młotkowskiego). Cały wiek XIX to przecież szmat historii Polski, wraz z bardzo istotnymi, często tragicznymi wydarzeniami, które odbijały się na życiu w ziemi chełmińskiej, posiadającej przecież też swoje specyficzne, regionalne czy partykularne dzieje.
Spróbujmy - w wielkim skrócie - przedstawić te teksty. Julian Ursyn Niemcewicz po raz pierwszy odwiedzał Toruń w 1812 r. jako przedstawiciel władz oświatowych Księstwa Warszawskiego, w skład którego Toruń wchodził, i starał się spowodować polonizację szkolnictwa, bardzo tu już zniemczonego. Natomiast podczas swojej drugiej wizyty w 1817 r. musiał przekroczyć granicę w Lubiczu, a potem ubolewał, że miasto jest tak bardzo zniszczone i zaniedbane. Skąd się wzięły te zniszczenia, tego można się dowiedzieć z fragmentów pamiętnika Antoniego Białkowskiego, który - w randze pułkownika - wraz z wojskami polskimi, francuskimi i saskimi bronił na przełomie 1808/9 r. Torunia przed atakami Austriaków. Takie to dziwne układy polityczno-militarne zdarzały się w czasie wojen napoleońskich. Natomiast listopadowy powstaniec, pułkownik Mikołaj Kamieński opisuje przekraczanie granicy - po upadku powstania listopadowego - pod Brodnicą oddziałów pokonanego wojska Królestwa Polskiego oraz dramatyczne losy czasowo internowanych, niby w etnicznej Polsce, ale przecież w innej Polsce niż ta, którą dotąd znali. Przejmuje obraz członków rządu narodowego, którzy na piechotę śpieszyli się ku granicy, wraz z Lelewelem, który szedł ze zwojem papierów pod pachą i kałamarzem przywiązanym do guzika fraka.
Dwie strony życiorysu - organicznikowską i heroiczną - zwykłego ziemianina z tego regionu ukazują dwa teksty Natalisa Sulerzyskiego. "Moje gospodarstwa" to interesujący zapis pracy nad unowocześnianiem gospodarstwa majątku ziemskiego, nad podniesieniem poziomu rolnictwa polskiego w regionie, by wygrać konkurencję z Niemcami. Natomiast tekst tegoż autora: "Wiosna Ludów na ziemi chełmińskiej" ukazuje heroiczne próby demokratyzacji i liberalizacji reżymu panującego w państwie pruskim - na fali wydarzeń 1848 r. Łudzono się, że będzie to wspólna sprawa Niemców i Polaków, ale ci ostatni bardzo szybko się zawiedli, a sam Sulerzyski zakończył życie na emigracji w Krakowie. Emigrantem stał się także Julian Łukaszewski, komisarz Rządu Narodowego na zabór pruski w czasie powstania 1863 r. Spotykamy się z fragmentem jego pamiętników, w których przedstawia niemrawe próby przygotowania pomocy powstańcom. W tym dziele dobrze spisali się tylko Kaszubi.
Dla odmiany pracę organiczną w zaborze pruskim chwali w swych "Rachunkach", już w roku 1867 i 1868, Józef Ignacy Kraszewski. Idzie tak daleko, że twierdzi, iż nawet z polityki germanizacyjnej i z braku polskiego szkolnictwa mieszkańcy zaboru pruskiego umieją wyciągnąć jakiś pożytek, bowiem znajomość języka niemieckiego otwiera drogę do dobrych uniwersytetów oraz do książek naukowych i fachowych na wysokim poziomie. Rozwiniętą pracę organiczną w tym regionie chwali też usilnie jeden z czołowych galicyjskich konserwatystów, hrabia Stanisław Tarnowski. Okazuje się zatem, że na płaszczyźnie ekonomicznej i społecznej nie było tak wielu różnic między organicznikami a konserwatystami, te pojawiają się na płaszczyźnie ideologii. A poza tym wydaje się że ów poznański czy pomorski pozytywizm był wprawdzie dużo mniej głośny od warszawskiego, ale za to o wiele skuteczniejszy.
Wróćmy jednak do romantycznej epoki. Piętnastoletni Fryderyk Chopin szukał w Toruniu domu Kopernika i pierników. W latach pięćdziesiątych XIX w. tego samego, a do tego jeszcze spotkania z architekturą i sztuką gotycką poszukiwała w Toruniu epigonka romantyzmu Deotyma (Jadwiga Łuszczewska). Ładny szkic z podróży do ziemi chełmińskiej, odbytej w 1857 r., napisał znany wówczas warszawski literat Franciszek Salezy Dmochowski. Natomiast filolog i historyk Jan Papłoński szukał w Toruniu, w 1856 r., starych ksiąg i dokumentów. Dla odmiany Krystyn Lach Szyrma odbył w 1819 r. pieszą wycieczkę z Lubicza do Torunia, a później, także na piechotę, poszedł do Grudziądza. Zbierał pamiątki historyczne i pieśni ludowe. Nie podobała mu się gotycka architektura Torunia, bowiem urodzony w 1790 r. wychował się zapewne pod wpływem idei i gustów Oświecenia. Z kolei znany historyk i badacz dziejów regionu, ale także literat - ksiądz Stanisław Kujot wystąpił w omawianej książce w charakterze reportera, bowiem dokładnie opisał uroczystości, które polskie społeczeństwo zorganizowało w 1873 r. w związku z czterechsetleciem urodzin Kopernika. Można porównać z obchodami pięćsetlecia w 1973 r.
Nie dziwmy się, że śląski pisarz i działacz narodowy - ksiądz Konstanty Damrot w swych relacjach z ziemi chełmińskiej akcentuje polskie korzenie historyczne tego regionu oraz biada nad postępami germanizacji, widocznymi już gołym okiem pod koniec lat siedemdziesiątych XIX w. Podobne sprawy podejmuje w swym szkicu historycznym Ignacy Danielewski, działacz narodowy i oświatowy w ziemi chełmińskiej i na Pomorzu, pisarz i wydawca. Jeszcze tylko wspomnijmy o dwóch szczególnych przewodnikach, które napisał Antoni Chudziński, filolog, nauczyciel w gimnazjum brodnickim. Jeden ma charakter historyczny i prezentuje przemiany, jakie zachodziły w Brodnicy miedzy rokiem 1819 a 1863, drugi jest swego rodzaju przewodnikiem geograficzno-historycznym i przedstawia ważniejsze miasta oraz podregiony ziemi chełmińskiej według stanu z końca XIX w.
Spotykamy się zatem w omawianej książce z wielką różnorodnością tematyczną i problemową. Ta wielotematyczność łączy się z różnorodnością gatunkową. Często tu spotykanym rodzajem piśmienniczym jest pamiętnik: Białkowski, Kamieński, Łukaszewski, Sulerzyski (tekst o Wiośnie Ludów), Lach Szyrma. Występuje jednak także gatunek, który można by nazwać literackim esejem podróżniczym: Niemcewicz, Dmochowski, Deotyma. Drugi tekst Sulerzyskiego jest swego rodzaju traktatem społeczno-ekonomicznym o dobrym gospodarowaniu w warunkach zaboru pruskiego w połowie wieku. Fragmenty pism Kraszewskiego i Tarnowskiego to publicystyka uprawiana na wysokim literackim poziomie. Z kolei wybitny historyk ksiądz Kujot okazał się też dobrym reporterem, natomiast redaktor i wydawca Ignacy Danielewski prezentuje się nam jako autor szkicu historycznego. Swego rodzaju studium historycznym jest także szkic Chudzińskiego o Brodnicy, natomiast druga jego praca to coś w rodzaju przewodnika turystycznego po Ziemi Chełmińskiej. Słowem - wielka rozmaitość gatunkowa czy rodzajowa. Nie ma tylko tego, co można by nazwać literaturą w sensie węższym - nie ma tekstów z elementem fikcji, nie ma poezji, ale takie były zapewne założenia redaktora.
Jest to także spotkanie z polszczyzną dziewiętnastowieczną i to na całym ciągu czasowym - od Niemcewicza przez Deotymę do Kraszewskiego czy Tarnowskiego. Także - w całym jej zróżnicowaniu stylistycznym - od zgrzebnego pisania wojskowych pamiętnikarzy po stylistyczne perełki - w stylu epoki - Deotymy, czy kunsztowne zdania prof. Tarnowskiego. Zatem - i na tym polu różnorodność wielka. Słowem - zebrany tu materiał piśmienniczy składa się na mozaikowy - bo złożony z wielu różnych kamyczków - portret ziemi chełmińskiej w wieku XIX, w wieku zaprzeszłym.
Część literacką książki uzupełniają: wstęp J. Bełkota, omawiający obecność ziemi chełmińskiej w dziewiętnastowiecznym piśmiennictwie polskim i prezentujący książkę oraz noty biograficzne o każdym z autorów zamieszczonych tekstów. Wszystko to jednak razem to tylko połowa objętości książki, ma ona bowiem także drugą, obszerną część - ilustracyjną, bardzo zresztą niejednorodną. Zostało tam bowiem zamieszczone ponad dwadzieścia ilustracji z XIX w., które korespondują z tekstami. Jednak przeważająca część materiału ilustracyjnego to współczesne zdjęcia natury i cywilizacji ziemi chełmińskiej wykonane przez fotografików. Element dekoracyjny przeważa w tych fotografiach nad elementem dokumentacyjnym, bowiem większość zdjęć - zresztą bardzo dobrych technicznie - wykonano "z lotu ptaka", więc w takim ujęciu krajobraz staje się niemal abstrakcyjnym dziełem malarskim - kompozycją kształtów i barw. Natomiast niektóre zdjęcia robione z wysokości oczu człowieka grzeszą estetyzacją rzeczywistości - wszystkie fotografowane obiekty są tam w doskonałym stanie, mimo że o niektórych budowlach czy zespołach wiadomo, że ich stan jest daleki od idealnego. W każdym jednak razie - miło jest popatrzeć na te doskonałe zdjęcia.
Mimo wspomnianej pewnej rozbieżności między warstwą tekstową a ilustracyjną omawiana książka jest w całości bardzo wartościową pozycją. Natomiast kończąc przypomnijmy, że w 2000 r. ukazała się w tym samym wydawnictwie bogato ilustrowana antologia Czy to bajka czy nie bajka. Wielka księga poezji dla dzieci, także opracowana przez J. Bełkota, z bardzo atrakcyjnymi ilustracjami Piotra Gojowego i Michała Rygielskiego.
Dodano 2[zasłonięte]015-01 23:40
TuFotki.pl