Ikony PRL jest połączeniem bogato ilustrowanego albumu (500 unikalnych ilustracji) i rozbudowanej części opisowej – pełnej faktów, anegdot, subiektywnych wspomnień i ocen autorów. Całość poświęcono bohaterom kultury masowej, których Polacy do dziś przywołują we wspomnieniach – tych dobrych i tych złych. Publikację swoimi komentarzami wzbogacił znany satyryk Michał Ogórek.
Z założenia apolityczna książka rozpoczyna się, mimo wszystko politycznie – opisem partyjnych władców. Nie mogło ich zabraknąć. Budzący skrajne emocje, od uwielbienia po nienawiść, przez lata spoglądali na Polaków ze stron gazet, ekranów telewizorów i portretów w szkolnych klasach, stając się najwyraźniejszymi symbolami swojej epoki. Drugi rozdział poświęcono herosom dawnej popkultury – socjalistycznym celebrytom, prawdziwym idolom, gwiazdom scen, boisk i stadionów, postaciom z plakatów, okładek czasopism etc. Kolejne strony przypominają sztandarowe inwestycje PRL, którymi Polacy pasjonowali się nie mniej niż dzisiejszymi budowami stadionów i autostrad. Czwarty rozdział opisuje ówczesną młodzież, zarówno tę prącą w czerwonych krawatach ku karierze, jak i tę zbuntowaną, chcącą przeżyć wakacyjną przygodę w rytmie ulubionego bigbitu. Wśród ikon PRL-u musiały znaleźć się również opisy kultowych przedmiotów epoki PRL-u, takich jak syfony, saturatory, czerwone goździki i motorowery marki Komar. Czytelnik znajdzie je w rozdziale "1001 drobiazgów’’. Album kończy się wycieczką po gospodarczych absurdach socjalizmu, tak dobrze znanych z komedii Stanisława Barei.
Żadna z osób ani rzeczy występujących w tej książce za PRL-u nie dałaby się nazwać ikoną. „Ikona” w PRL kojarzyła się jak najgorzej tylko z moskiewską cerkwią. Nie dość, że było to podejrzanie religijne, to jeszcze naruszało sojusze i dlatego na wszelki wypadek nie było w ogóle używane w żadnym znaczeniu. A niewątpliwie nią został. Tak jak wszystkie prezentowane tu osoby i przedmioty, byty ożywione, nieożywione i mało ożywione słusznie stawiane przez autorów na równi. Istniejące realnie i fikcyjnie. Ikoną PRL-u jest bowiem na równych prawach złożony z krwi (niestety) i kości Władysław Gomułka jak i wymyślony kapitan Kloss. Taką samą ikoną jest istniejąca realnie kartka na mięso, jak i nieistniejące mięso, jakie zastępowała. Tylko krok dzieli nas już od uznania całego PRL-u za krainę wymyśloną i bajkową. Kiedy ostatnio po obejrzeniu Polskiej Kroniki Filmowej zdezorientowany młody człowiek zapytał mnie, czy oni to kręcili na poważnie, zrozumiałem, że PRL powoli staje się taką żyrafą, o której dawni przyrodnicy twierdzili, że „takie stworzenie nie może istnieć”. I tutaj coraz bardziej niezbędne stają się takie osoby, jak ja, które służą za żywy dowód istnienia PRL-u. A więc oświadczę: urodziłem się w święto 22 Lipca i w dniu oddania do użytku Pałacu Kultury i Nauki. Miasto, w którym się urodziłem nazywało się Stalinogród. To wszystko nie jest wymyślone. Katowice naprawdę w ciągu jednej nocy zostały przemianowane na Stalinogród i kiedy rano pociągi przywiozły niczego nieświadomych pasażerów na taką nową stację, wszyscy w popłochu uciekli z powrotem do wagonów. Ponieważ w PRL-u na wszystko trzeba było mieć stosowne zaświadczenia, wydane przez Milicję Obywatelską (MO), ja takie zaświadczenie na istnienie PRL-u wydaję. Michał Ogórek
|