W połowie VI wieku p.n.e. miasta greckie w Azji Mniejszej dostały się pod panowanie perskie. Persowie rządzili za pośrednictwem greckich tyranów, którzy dbając o utrzymanie mieszkańców w posłuchu byli zarazem odpowiedzialni za wywiązywanie się przez miasta z powinności finansowych i wojskowych wobec władcy perskiego. Wzrost aktywności i aspiracji mieszkańców sprawiał, że tyrania, szczególnie stojąca na straży wpływów obcego mocarstwa, stawała się na przełomie VI i V wieku p.n.e. politycznym anachronizmem boleśnie odczuwanym przez małoazjatyckich Greków.
Niezadowolenie potęgowały znaczne obciążenia finansowe na rzecz Persji. Między Grekami a Persami wytworzyła się bariera kulturowa wzmagająca subiektywne uczucia niechęci, a nawet wrogości. Wymienione motywy przyczyniły się do wybuchu antyperskiego buntu, który na początku V wieku ogarnął miasta Jonii. Było to tak zwane powstanie jońskie, któremu Grecja lądowa nie udzieliła większej pomocy. 25 okrętów przysłały jedynie dwa miasta - Eretria na Eubei oraz Ateny.
Powstanie zakończyło się klęską Greków, którzy zostali okrutnie ukarani. Zwróciło ono uwagę Persów na Grecję właściwą. Cztery lata po jego upadku król perski Dariusz wysłał do Grecji wyprawę pod wodzą Datysa z rozkazem ukarania państw, które pomogły powstańcom jońskim. Eretria została zdobyta, a jej mieszkańców deportowano nad Zatokę Perską, skąd nigdy już nie było dane im, ani ich potomkom wrócić do ojczyzny. Wierzono, że ten sam los miał czekać Ateny, ku którym z Eretrii skierował okręty Datys.
Oddziały perskie wylądowały pod Maratonem. Ateńczycy wyprawili do Maratonu około 9000 własnych hoplitów oraz 900 przybyłych ze sprzymierzonej Platei. Za sprawą Miltiadesa, jednego z dziesięciu strategów po kilkudniowym oczekiwaniu Ateńczycy ruszyli do ataku. Oto jak opisuje to Herodot z Halikarnasu. „Po uszykowaniu się i pomyślnym wyniku ofiar Ateńczycy na dany znak ruszyli pędem przeciw barbarzyńcom.