Hellboy to postać stworzona przez Mike Mignola, człowieka uważanego za jednego z najzdolniejszych twórców komiksu ostatnich lat. Ten rysunkowy bohater nie jest kolejnym super-chłopaczkiem, ubranym w kolorowy trykocik. To demon z krwi i kości, który sprowadzony przez nazistów na Ziemię pod koniec II Wojny Światowej, miał stać się ich swoistą „Wunder Waffe”. Na szczęście dla niego samego (a na pewno dla świata), coś panom w czarnych mundurach nie wyszło i nasz pupilek, zamiast u nich, wylądował w angielskim kościółku. Poprawni politycznie Brytyjczycy wychowali go „jak swego”, i widząc drzemiący w nim potencjał, wyszkolili na agenta w służbie BPRD (po naszemu: Biura Badań Paranormalnych i Obrony). Jako specjalista od zjawisk paranormalnych, staje on przed najniebezpieczniejszymi misjami, oko w oko z czającym się złem.
Fabuła „Hellboy” toczy się w takim właśnie klimacie. Autorzy postanowili umieścić akcję na początku lat 60-tych, w jakimś tajemniczym dla amerykańskiego nastolatka państwie. Wybór padł na Czechosłowację. Tam, wraz z partnerką, nasz bohater wyrusza na misję ratunkową w poszukiwaniu zaginionego agenta BPRD. Jak zwykle w takich sytuacjach bywa, trafiamy z deszczu pod rynnę. Zamknięci w opanowanym przez siły ciemności szpitalu psychiatrycznym, jesteśmy zmuszeni walczyć o swoje i przyjaciół życie, jak również stawić czoła szalonemu Ablowi. Poznał on 666 lat temu smak porażki i po raz kolejny zamierza uczynić z naszego świata spiżarnię dla armii demonów – tytułowych „psów nocy”.