Chłopiec nie do bicia
Obowiązek corocznej wymiany "floty" amplitunerów
narzucają najwięksi gracze. Dotyczy on również Harmana Kardona, który
kilka lat temu przystąpił do rywalizacji z dalekowschodnimi potentatami
wielokanałowego rynku. Najtańsze modele pojawiają się najwcześniej, na
droższe konstrukcje trzeba po prostu poczekać, ale amplitunery z samego
czuba oferty trzymają się dość często swoich pozycji dłużej niż jeden
sezon.
Najnowsze modele oznaczone są symbolami z końcówką "60".
Harman Kardon AVR460 jest czwartym od dołu, "nad nim" stoją już
tylko dwa najdroższe urządzenia. Znamienne jest to, że z chwilą premiery
nowych urządzeń "zeszłoroczniaki" Harmana nie wypadają
natychmiast z oferty, jeszcze przez kilka miesięcy można je swobodnie kupić
i to za znacznie niższą cenę.
Wzornictwo
Przy wzorniczej gimnastyce, jaką uprawia konkurencja, by tylko nadać każdej
kolejnej serii choć trochę świeżości, zabiegi Harmana, który nie robi
(prawie) nic, można uznać za lenistwo… lub przejaw oryginalności i
elegancji. Styl, jaki amerykański producent wypracował sobie przed laty,
wydaje się wciąż opierać presji czasu, niezmiennie wygląda co najmniej
dobrze.
Można do znudzenia opisywać recepturę Harmana Kardona, w której najważniejszymi
składnikami jest poziomy podział frontu na obszary górny i dolny, wykonane
z metalu i błyszczącego plastiku. Na nim wdzięczy się charakterystyczne,
pierścieniowe pokrętło głośności. To nim każdy się zachwyca, kiedyś z
racji niebieskiej, dzisiaj białej, zimnej poświaty. Gałka, choć pozwoli na
regulację wzmocnienia, to w praktyce jest głównie ozdobą, bo dzisiaj
prawie nikt nie obsługuje sprzętu, zwłaszcza A/V inaczej, jak tylko z
pilota zdalnego sterowania. Tym też można usprawiedliwić zastosowanie w
amplitunerze Harman Kardon AVR460 estetycznych, ale
niewygodnych, cieniutkich klawiszy na tle czarnego tła; trzeba się dobrze
przyglądać, by je rozpoznać.
Można zagłębić się w zakamarki menu Harman Kardon AVR460
i sporo "pokombinować", gdyż mały, lecz praktyczny, display
podaje wszystkie niezbędne informacje. Pod małymi klapkami, w dolnej, prawej
sekcji frontu ukryto panele wejść podręcznych, producent rozbudował
podstawowy układ, którym jest analogowe wejście audio i wideo (kompozyt) o
komplet cyfrowy (optyczne i koaksjalne), a także o port USB, którego
podstawowym zadaniem jest odtwarzanie plików mp3 i zdjęć JPG z nośników
pamięci; USB może także służyć do aktualizacji oprogramowania
amplitunera.
Z mikrofonem
Z przodu (już bez klapki) znajduje się też gniazdo słuchawkowe, do którego
podłączamy także mikrofon kalibracyjny. Proces kalibracji to domena systemu
EzSet, który Harman Kardon stosuje z powodzeniem od wielu lat. Kiedyś zasłynął
z nietypowej aplikacji, integrując mikrofon z pilotem zdalnego sterowania, w Harman
Kardon AVR460 mamy już jednak dołączony do zestawu klasyczny
mikrofon. Z wejść sygnał cyfrowy audio trafia do procesorów, w tej roli
występują dwa 32-bitowe procesory Cirrus Logic, to alternatywa dla komponentów
Analog Devices, z których często korzysta konkurencja. Amplituner dekoduje
standardy Dolby TrueHD oraz DTS HD Master Audio.
Wszystkie konwertery, a więc również te analogowo-cyfrowe, mają
parametry 24-bit/192 kHz. Z kolei sekcja cyfrowa obrazu opiera się na
procesorze Genesis Faroudja, dziś już rzadko spotykanym, oferującym bardzo
rozbudowany zestaw regulacji przeróżnych parametrów. Harman Kardon
AVR460 ma cztery wejścia i jedno wyjście HDMI. Wejścia komponent i
kompozyt mogą przyjąć sygnały analogowe, a obwody wewnętrzne dokonają
skalowania i konwersji na postać cyfrową, aż do 1080p. Wejścia analogowe
audio to dwukanałowe RCA, ale również wielokanałowe 7.1.
Jest także pełne wyjście tego typu. Amplituner pozwala na uruchomienie
drugiej strefy, sygnał można wyprowadzić gniazdami głośnikowymi (rezygnując
z 7.1 na rzecz 5.1) lub specjalnie przygotowanym wyjściem RCA. Instalację
systemu w drugim pokoju ułatwia dołączony dodatkowy sterownik oraz stosowne
złącza na tylnej ściance. Ciekawą możliwością jest tryb Analog Bypass,
odłączający całą elektronikę cyfrową na rzecz w pełni analogowej ścieżki
sygnału. Końcówki mocy oparto na tranzystorach marki Sanken, a ponieważ
wewnątrz panuje dość spory tłok, to chłodzenie wspomaga duży wentylator.
Odsłuch
Gdyby sugerować się mocą wyjściową, Harman Kardon AVR460 byłby
chłopcem do bicia, konkurencja miażdży go deklaracjami o potencjale swoich
końcówek. Na tej podstawie można byłoby podejrzewać, że AVR nie zagra z
rozmachem, energią i siłą - tymczasem niczego nie brakuje. Szczególnie w
zakresie brzmienia wielokanałowego słychać coś, z czym łatwo się
zaprzyjaźnić, bo stanowi to walor niezwykle istotny - umiejętność
skutecznego separowania dźwięków, poczynając od niskiego szeptu, na
eksplozji kończąc.
Ściana brzmienia z tyłu nie zasłania nam informacji drobniejszych, które
podawane z wysoką pieczołowitością nie giną nigdy w tle. Selektywność,
przejrzystość czy wreszcie spokój i panowanie nad całą sytuacją sprawiają,
że nigdy nie poczujemy się osaczeni przez niezliczoną ilość informacji, z
których ciężko tak naprawdę cokolwiek wyłuskać. Te zalety biorą się z
dobrej kondycji środka pasma, neutralnego, ale i ładnie
"ubarwionego". Jest tu klarowność i dynamika bez śladów agresji,
dzięki czemu wszystko brzmi w sposób wiarygodny.
Góra pasma, nawet przy słabszych płytach, nie będzie źródłem
zmartwień, gra płynnie, momentami nawet nieco zbyt ostrożnie. Bas jest
zdyscyplinowany i energiczny, nie przykrywa swoją obecnością innych dźwięków,
oczywiście możemy wszystko zmienić za pomocą subwoofera.
Harman Karodn AVR460 brzmi bardzo elegancko w stereo,
w starciu z tańszymi audiofilskimi integrami nie byłby wcale bez szans. Bas
ma świetny rytm, a góra potrafi być aksamitna i nadaje całości ładny
szlif, wprowadzając sporo analogowego klimatu.
Dolby Volume
Obok rozwijających się dekoderów dźwięku, które za sprawą formatów
HD nieco nam się w ostatnim czasie ustabilizowały, producenci szukają
innych metod i nowości, którymi mogliby się pochwalić i zachęcić klientów.
Jednym z ciekawszych i jednocześnie najbardziej praktycznych wynalazków jest
system Dolby Volume. Jego zadanie, mówiąc najkrócej, polega na
automatycznym regulowaniu poziomu dźwięku.
Kto jednak chciałby oddać tę podstawową funkcję pod opiekę maszyny?
Oczywiście za poziom głośności odpowiadamy sami, z wygodnej pozycji
fotela, trzymając pilot w ręku. Pozostaje jednak problem przełączania się
pomiędzy źródłami, a przede wszystkim notorycznej różnicy poziomu dźwięku
na kanałach telewizyjnych - gdy zechcemy podłączyć tuner kablowy lub
satelitarny do zestawu kina domowego. W takim przypadku będziemy narażeni na
ciągłe operowanie pilotem tak, by kompensować różnice w nadawaniu,
charakteryzujące różne programy telewizyjne, a z wyjątkowym uporem nękające
przejścia między programami a reklamami.
Z tej udręki skutecznie wybawi nas właśnie procesor Dolby Volume, który
o wszystko zatroszczy się sam. Regulacja poziomów to jednak nie jedyna
zaleta tego systemu. Analizuje on dostarczony sygnał, dzieląc go na 40
zakresów częstotliwości. Każdy z nich jest następnie analizowany i, gdy
zachodzi potrzeba zmniejszenia poziomu, wprowadzane są specjalne algorytmy
filtrów mające zadbać o właściwy balans tonalny.