Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

HAEMMERLING PORTRETY SHAKESPEARE 2 T. CHROSTOWSKI

09-05-2014, 20:03
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 59.99 zł     
Użytkownik inkastelacja
numer aukcji: 4197414533
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 1   
Koniec: 09-05-2014 19:45:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO SPISU TREŚCI

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO OPISU KSIĄŻKI

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY ZNAJDUJĄCE SIĘ W TEJ SAMEJ KATEGORII

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

KLIKNIJ ABY ZOBACZYĆ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT

PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ SPRZEDAWANEGO PRZEDMIOTU, WYSTARCZY KLIKNĄĆ NA JEDNĄ Z NICH A ZOSTANIESZ PRZENIESIONY DO ODPOWIEDNIEGO ZDJĘCIA W WIĘKSZYM FORMACIE ZNAJDUJĄCEGO SIĘ NA DOLE STRONY (CZASAMI TRZEBA CHWILĘ POCZEKAĆ NA DOGRANIE ZDJĘCIA).


PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI -
BYŁ CZŁOWIEK CO SIĘ SKAHESPEARE ZWAŁ I-II (KOMPLET)



AUTOR -
KONRAD HAEMMERLING

OKŁADKA - CHROSTOWSKI


WYDAWNICTWO, WYDANIE, NAKŁAD -
WYDAWNICTWO - KSIĄŻNICA - ATLAS, LWÓW - WARSZAWA OK 1938
WYDANIE - 1
NAKŁAD - ??? EGZ.

STAN KSIĄŻKI -
DOSTATECZNY + JAK NA WIEK (wszystkie zdjęcia na aukcji przedstawiają sprzedawany przedmiot).

RODZAJ OPRAWY -
ORYGINALNE, MIĘKKIE

ILOŚĆ STRON, WYMIARY, WAGA -
ILOŚĆ STRON - 336 + 351
WYMIARY - 21 x 14,5 x ŁĄCZNIE 4,4 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - ŁĄCZNA 0,947 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)

ILUSTRACJE, MAPY ITP. -
ZAWIERA DRZEWORYTY CHROSTOWSKIEGO NA OKŁADKACH.

DARMOWA WYSYŁKA na terenie Polski niezależnie od ilości i wagi (przesyłka listem poleconym priorytetowym, ew. paczką priorytetową, jeśli łączna waga przekroczy 2kg), w przypadku wysyłki zagranicznej cena według cennika poczty polskiej.

KLIKNIJ ABY PRZEJŚĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ

SPIS TREŚCI LUB/I OPIS (Przypominam o kombinacji klawiszy Ctrl+F – przytrzymaj Ctrl i jednocześnie naciśnij klawisz F, w okienku które się pojawi wpisz dowolne szukane przez ciebie słowo, być może znajduje się ono w opisie mojej aukcji)

PORTRETY KONRAD HAEMMERLING
BYŁ CZŁOWIEK
CO SIĘ SHAKESPEARE
ZWAŁ
TOM I i II (KOMPLET)
KSIĄŻNICA-ATLAS LWÓW - WARSZAWA
Z ORYGINAŁU NIEMIECKIEGO pt. „DER MANN DER SHAKESPEARE HIESS" Z UPOWAŻNIENIA AUTORA PRZEŁOŻYŁ TADEUSZ SINKO




OKŁADKA - ORYGINALNY DRZEWORYT BARWNY ST. O. CHROSTOWSKIEGO




Nigdy wyższy duch
istotą ludzką nie kieruje, ale
wy, bogi, błędy nam dajecie po to,
abyśmy byli ludźmi.





Antoniusz i Kleopatra. (I)

Nocą wygrywał dziki wicher od Morza Iryjskiego -i-^l jak na harfie szumne melodie w drżących topolach, a w dzień wyła w czerwieniejących lasach jesiennych psiarnia lordów z londyńskiego dworu w pogoni za wytropioną zwierzyną. Wczesna jesień wiała w tym roku po zżętych polach hrabstwa Warwick. Na szerokich łąkach nadrzecznych, z których rankami dymiły się srebrzyste mgły, gęgały dzikie gęsi w pstrych gromadach i latały koło czarnołaciatych krów chłopów z Stratfordu. Wieńce dożynkowe, zawieszone na bramach ich dziedzińców, zaczęły się już rozpadać.
W dziedzińcu gospody pod Czerwonym Lwem, na skrzyżowaniu dróg z Coventry i z Oksfordu, dochodzących tu po czternastu łukach mostu na Avonie, stały ciasno skupione wozy z płóciennymi budami. Należały one do trupy aktorów, która najbliższego dnia miała wznieść swą drewnianą scenę na rynku miasteczka. Za szybkami szynku oprawnymi w ołów płonęło do późnej nocy kopcące światło i połyskiwało w mętnych kałużach, utworzonych przez odpływ wielkiej kupy nawozu na dziedzińcu. W rogu przy budynku, gdzie w stajni konie głucho kopały
twarde klepisko gliniane, wyrastał duży krzak bzu ponad obmurowanie korbowej studni. Czasem z szelestem oderwał się zwiędły liść od gałęzi i ześlizgiwał się do ciemnego szybu. Noc stawała się cichsza, a księżyc srebrzył się nad garbatym brzegiem dachu z sitowia. Jasno błyszczały płócienne płachty wozów.
Chłopak szynkowy gasi lampę nad drzwiami wchodowymi i znów idzie na górę potykając się po koślawych schodach. W szybach łomocze wiatr. Od środka zasuwają przed drzwi zaworę i wnet cicho jest w domu, który musi we wszystkich izbach i kątach pomieścić przybyłych na wielki jarmark jesienny.
Z całego hrabstwa i z miast dalej leżących przybyły długie szeregi wozów kupieckich, aby wyzyskać chwilę, w której wieśniak po sprzątnięciu plonów ma największą ochotę do kupowania. Mając za sobą trudy i troski przygotowuje się on na ciche miesiące pory zimowej z jej długimi ciemnościami.
W stodołach piętrzy się zboże, w komorach leżą na kupach szare bale wełny, zręcznymi ruchliwymi rękami zestrzyżonej z jasnej skóry owiec, a w stajniach tłoczy się bydło, które obficie pomnożyło urodzajne lato.
Już zwisają grube warkocze konopi, porządnie uszykowane na belkach, i czekają na ręce prządek. Po izbach osiadają gryzące opary roztworu garbnika, w którym moczą się kozie skóry.
Była to jesień, a jeżeli hrabstwo Warwick jest, jak powiadają, sercem Starej Anglii, to jest to dobre, zdrowe serce, bijące silnie i spokojnie.
Gdy minęła już północ, wtargnęło na dziedziniec Czerwonego Lwa światło miesięczne, przetykane bladą mgłą, i igrało w oknach; posrebrzyło krzak bzu nad studnią i rozjaśniło gmatwaninę wozów, stojących z podniesionymi do góry dyszlami. Wydobyło też z ciemności kupę sękatych pni, które czekały na piłę i siekierę drwala, aby stać się paliwem na porę zimową.
Na tym stosie drzewa siedzieli skuleni dwaj chłopcy i ogryzali jabłka, jak gdyby właśnie nadeszła była chwila podwieczorku. Ale używanie na owocach wypełniało tylko pauzy w ich myślach, bo powodem ich nocnej schadzki nie była niezwykła próba smaku owoców świeżo zebranych z błogosławionego ogrodu aldermana Johna Shakespeare!a, który niedaleko od gospody pod Czerwonym Lwem posiadał przy drodze z Henley nieruchomość, prezentującą się okazale jako wykwit mieszczańskiego dobrobytu.
Jednym z chłopców, którzy na tę nocną schadzkę uciekli z łóżek, był syn ShakespeareJa, Will, drugim jego dawny kolega z stratfordzkiej szkoły łacińskiej, Gibb Cobham, który od dwóch łat zarabiał na życie w Londynie. Przedtem musieli obaj dzień za dniem odsiadywać dziesięć najpiękniejszych godzin na twardej ławce w ciasnej przestrzeni izby szkolnej i dręczyć się suchą łaciną gramatyki Lyby;ego oraz skąpymi cytatami z Terencjusza i Owidiusza zamiast móc swobodnie hasać po kwitnących łąkach i tajemniczych lasach, gdzie w czarnej ciemności cieni odżywały w nich wspomnienia pełnej podań przeszłości ich krainy. Niegdyś karmiono nimi dziecinny głód wiedzy.
Tymczasem bieg rzeczy zakończył icli dzieciństwo, a życie wezwało obu do swej poważnej służby. Gibbowi Cobhamowi umarł ojciec, a matka nie mogła dać żadnemu zbytecznemu konsumentowi miejsca przy stole, przy którym tłoczyło się głodno już siedmioro młodszego rodzeństwa koło skąpo napełnionych talerzy.
Dawniejsza zamożność Cobhamów szybko stopniała. Należały do nich niegdyś piękne role, a w ich stajniach stało najtuczniejsze bydło. Potem przyszedł potężny rozkwit angielskiego handlu wełna i wywołał zgubny zamęt w głowach wieśniaków. Obrócili oni swoje błogosławione niwy zbożowe na łąki i przerzucili się na hodowlę owiec. Po kilku dziesiątkach lat powstał taki nadmiar wełny, że ceny spadały coraz niżej. Składy były przepełnione, a kupować nikt już nie chciał. Wtedy do domów chłopskich zawitał wielki niedostatek. Czy można było piec chleb z wełny? Czy można było głód zaspokoić wełną? Trzeba było pola zastawiać u lichwiarskich wierzycieli, trzeba było mozolić się, by zebrać nadmierne procenty, a jeśli się kto z nimi spóźnił, zastawione dobra przepadały. Tak wielu wieśniaków zubożało. Całe wsie wzdychały pod ciężarem biedy, narzekanie z powodu kryzysu nie kończyło się. Także ojciec Cobhama należał do jego ofiar; jego duma chłopska nie zniosła zubożenia, troska i wstyd przyprawiły go o chorobę i położyły kres jego życiu.
Gribb wyciągnął naukę z biedy. Jeśli wieś nie mogła już wyżywić swych synów, to może miasto będzie dla nich życzliwsze. A czy to rozkwitający Londyn jest tak daleko? Leżał przecież tylko trzy dni dro-
gi od Stratfordu, nad Tamizą, ze swoimi katedrami i zamkami — to miasto królowej, miasto przesławnej Elżbiety.
Po wielkim gościńcu z Londynu na zachód, przechodzącym przez Stratford, przyszło tyle wabiących wiadomości, że nie potrzeba było żadnego ciężkiego postanowienia, aby spowodować Gibba do wybrania się w drogę do stolicy, gdzie nic nie miał do stracenia, wszystko do zyskania. Nie miał przy sobie nic więcej prócz kilku szylingów w kieszeni, które mu mogła dać matka jako grosz podróżny. Ale lekkie kieszenie uwalniały go od troski z powodu osławionych złodziei londyńskich, z których kilku musiano wieszać każdego tygodnia, a brak środków zastępowało odważne serce pełne ufności, które wziął z sobą w drogę. W piętnastym roku życia jest każdy odważny człowiek zdobywcą świata.
Z nogami tylko trochę zmęczonymi, w obuwiu popękanym, z tak cienko wytartymi na gościńcu podeszwami, że każdy kamień gryzł stopy jak podstępny kundel wiejski, ale z nie zmniejszoną ufnością w powodzenie, bez poszarpania szaty pewnej nadziei na cierniach trudności, doszedł Gibb do Smithfield, tuż przed bramami Londynu. O Smithfield wiedział, że to miejscowość niedobra; tu wznoszono stosy, na których krwawa Maria kazała przeklętym protestantom płonąć ku niebu, a za Elżbiety katolicy byli tymi, których duszom pomagano do wzniesienia się w wieczność na płomiennych skrzydłach; tu też było niegdyś miejsce tracenia zbrodniarzy. Ale to była przeszłość. Teraz urządzali na tym miejscu wesoły jarmark na św. Bartłomieja i tańczyli na ziemi,
...



WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


WRÓĆ DO WYBORU MINIATUR ZDJĘĆ


Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.