Pod koniec XIX-ego wieku Kuba Rozpruwacz grasował wśród mrocznych ulic Londynu, siejąc postach i krwawo zapisując się na kartach historii. W tym samym czasie jednak w innym wielkim mieście po drugie stronie Atlantyku, podobny morderca czyhał na swoje ofiary. Doktor H.H. Holmes wybudował zamek jak z horroru w Englewood, we wschodnim Chicago. Ciągle zmieniał budujących, żeby nikt się nie zorientował w zawiłej konstrukcji jego autorstwa. Tajemne korytarze i zakamarki, dźwiękoszczelne pokoje, drzwi zamykane tylko od zewnątrz, ukryty zsyp, schody i przejścia wiodące donikąd, w piwnicy kadź z kwasem, stół sekcyjny i… krematorium. W 1893 roku otworzył tam hotel w przededniu Światowej Wystawy z okazji rocznicy odkrycia Ameryki przez Kolumba. Lista „zaginionych” w tym czasie się wydłużała i była porażająca… Po latach oszacowano, że Holmes mógł zamordować nawet 200 ofiar. Został aresztowany w 1895 roku i osądzony w najgłośniejszym procesie stulecia. Skazany na śmierć, zawisł rok później.