Gatunki Muzyczne:
Electronic, Ambient, Experimental
Poniższa recenzja dotyczy innej płyty Gel-Sol,
która była wyda przez wytwórnię em:t.
No i proszę, w momencie gdy przywoływałem na łamach PI plotkę o planowanej reaktywacji
em:t Records, ta okazuje się już dawno miała miejsce i zdążyła przynieść dwie całkiem nowe
składanki w całkiem nowym katalogu. Nie trzeba było także długo czekać na świeży, w pełni
autorski materiał solowego projektu, a tym okazał się być album niejakiego Andrew Reichela
tworzącego pod nazwą Gel-sol, a także w grupie 302 Acid. Jego niespełna godzinny nowoambientowy
monolog zakodowany jako "Gel-sol 1104" spotkał się z różnymi opiniami - malkontenci cmokają,
marszczą brwi, i cedzą coś o kompromisie z duchem klasycznego em:t, natomiast zapaleńcy
oczywiście padli na twarz. Ja również padam na twarz, chociaż przyznaję, dostrzegam pewne
formalne różnice pomiędzy Gel-sol, a chociażby sztandarowym Woob, czy trudnym Lucid Dreams.
Gel-sol jest w pierwszej kolejności niezwykle przystępny. Jest to godzina transmisji kaszy mannej
z cynamonem wprost do mózgu. To przemixowany kolaż sampli i analogów połączonych w
jedno nieprzerwane dryfowanie pośród kolorowego świata przedstawionego w najwyższej
rozdzielczości. Jednolita tekstura w tle, na nim osadzony bitowy szkielet od którego głowa zaczyna
się sama poruszać, z przodu porażająca światłem i zestawem ciar na plecach ewolucja magicznych
sekwencji melodycznych, i co chwila powycinane ze starych audycji głosy zachwytu nad
detergentami plam. Gel-sol atakuje wszystkim co atmosferyczna elektronika posiada, całym
przypierającym do muru arsenałem, który zwyczajnie zniewala i odbiera mowę, ale który z drugiej
strony może wołać o pomstę nad totalnym zmasakrowaniem wszelakiej subtelności jaką stary
em:t się niewątpliwie sławił. W tym kontekście jest to także nagranie mogące aspirować do miana
popowego - elektronika ta bowiem jest odurzająca aż do bólu, nie ma w niej żadnej tajemnicy
ani niedopowiedzień, jest za to jeden wielki odlot ponad deszczowe chmury z oranżady i
przepełniony zielenią oddech. Z początku jest niebiańsko, jednakże człowiekowi starcza góra
dwadzieścia minut, aby móc w spokoju w owej niebiańskości wytrzymać. Gel-sol rzuca dalej
słuchaczem w odmęty jakiejś improwizacji, wesołej bo wesołej, ale pasującej tu jak pięść
do nosa, a dalej znowu dzieją się cuda - najpierw ambiencik a'la stary Robert Rich, a zaraz
potem mariaże, pejzaże, i wiraże. To wszystko jest oczywiście cudowne, ale można od tego poczuć
się jak po spróbowaniu w jeden dzień wszystkich owoców świata, szczególnie że ostatnie
13 minut płyty to łagodne osiadanie wśród porannej rosy i przygruntowego bulgotania.
Rad jestem z reaktywacji em:t Records. "Gel-sol 1104" to bardzo ciekawa propozycja na
początek, niezwykle soczysty owoc nowego, pozytywnego, ubitowionego jasnego ambientu.
Jedyny problem z tą płytą to jej twórca, który jakby za wszelką cenę starał się stworzyć rzecz
doskonałą, lśniącą nieskazitelnością, a co najgorsze przeładowanego towarem, a przecież
największy urok także w elektronice polega na niedoskonałości czynnika ludzkiego, umiarkowanie
dawkującego sobie kolejne fazy i wkręty. Nie mniej warto, oczywiście na wakacje.
-- eliks, postindustry.org (c)
Gdyby wytwórnia em:t Records była w Polsce trochę bardziej popularna niż
teraz (czyli w ogóle), możnaby zacząć ulicznie rozmawiać o labelu kultowym,
tzn. takim który umarł młodo, ale dzięki temu co pozostawił będzie trwał
wiecznie. Charakterystyczne kolorowe okładki, tajemnicze 'anonimowe'
tytuły płyt, no ale przede wszystkim cudowna muzyka z worka
em:t records powstała jako pododdział wytwórni t:ime recordings ltd., która
działała w latach 1[zasłonięte]992-19. em:t specjalizowało się wyłącznie w muzyce ambient i
w latach 1[zasłonięte]994-19 wydało kilkanaście bardzo nastrojowych albumów - zawsze
wydanych w digipakach, w małych ilościach i z pięknym designem autorstwa
The Designer's Republic. Wytwórnia t:me recordings ltd. zbankrutowała w
1998 roku, a razem z nią em:t records. Jednakże upór dawnego pracownika
em:t doprowadził do reaktywowania firmy w 2003 roku. Zaowocowało to
wydaniem kilku płyt nowych płyt. Profil pozostał ten sam - nastrojowy ambient.