Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

FILM CÓRKA DŁUŻEWSKA OPOWIEŚĆ O RODZICACH UNIKAT

07-07-2012, 18:35
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Cena kup teraz: 24.99 zł     
Użytkownik bit0101
numer aukcji: 2441069545
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 11   
Koniec: 02-07-2012 21:41:48

Dodatkowe informacje:
Stan: Nowy
Opakowanie: Koperta kartonowa
Liczba płyt w wydaniu: jedna
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

Film „Córka” jest opowieścią Marty Kaczyńskiej jeszcze sprzed pogrzebu pary prezydenckiej na Wawelu. Kilka dni po katastrofie smoleńskiej zgodziła się na rozmowę z ekipę filmową w apartamentach swoich rodziców w Pałacu Prezydenckim. Pakuje ich rzeczy i opowiada o rodzicach w sposób niesłychanie taktowny i skromny. Ten film to jej świadectwo tamtego trudnego czasu. Montując film byliśmy tym bardzo poruszeni.

 

Skąd mamy te zdjęcia? Producent, którego ekipa filmowa je nakręciła, uznał, że nie uda mu się ich wyemitować w żadnej telewizji, więc sprzedał je nam. Obudowałam je innymi materiałami archiwalnymi i tak powstał film „Córka”. Modlitwę „Ojcze nasz”, która towarzyszy nam w filmie zaśpiewał Andrzej Dziubek z De Press.

 

W filmie znalazły się również zdjęcia Włodzimierza Resiaka, operatora prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który jako jedyny utrwalił powrót w trumnach pary prezydenckiej do „domu”, do pałacu. Towarzyszyła tym wydarzeniom Marta Kaczyńska. Ryszard Jaworski nakręcił puste już wnętrza Pałacu Prezydenckiego. Bez tych obu operatorów nie powstałyby takie filmy jak „Pogarda” czy „Mgła”. Te wszystkie filmy montował Paweł Suchta – mówi Dłużewska.

 

 

Tych zdjęć nie ma nikt


„Marta Kaczyńska, pakując do kartonów przedmioty swoich rodziców – drobne, zdawałoby się nieważne rzeczy – szkicuje ich bardzo osobisty, pełen miłości portret” – mówi Maria Dłużewska, reżyser filmu „Córka”, w rozmowie z Sylwią Krasnodębską.

 

W filmowej impresji „Córka” znalazły się absolutnie unikalne zdjęcia. Marta Kaczyńska pakuje do kartonów osobiste przedmioty swoich rodziców. Wszystko dzieje się w apartamentach Pałacu Prezydenckiego. Pani bardzo się o te zdjęcia starała…


Moi koledzy nagrali je dwa dni przed pogrzebem Pary Prezydenckiej. Właściciel tych zdjęć zwrócił się do mnie z pytaniem, czy bym ich nie kupiła. Kiedy mi je pokazał, już w pierwszej minucie wiedziałam, że mam do czynienia z czymś absolutnie unikalnym i że trzeba stanąć na głowie, żeby te materiały nie czekały w szufladach na lepsze czasy, żeby po prostu nie przepadły. Sama niewiele mogłam zrobić, ale zyskałam sojuszników, choć nie było to łatwe. Jestem przyzwyczajona do walki o każdy film, ale o ten prosty, 20-minutowy dokument stoczyłam jedną z największych batalii. Jednak – wiem to z doświadczenia – wszystkie ciężkie filmowe porody mają swoje dobre puenty.

 

Zobaczyła Pani te materiały i…?


I zobaczyłam dwie bezcenne rzeczy. Po pierwsze, bohaterka filmu została zatrzymana i pokazana w nieprawdopodobnym momencie – sześć dni po śmierci rodziców, w trakcie pakowania ich rzeczy. Dla dokumentalisty to skarb: zapis momentu historycznego, ale też niezwykłych, szalenie świeżych emocji osieroconego dziecka. I byłoby w tym coś z taniej sensacji, gdyby nie to, że Marta Kaczyńska poprzez te przedmioty, które pakuje – drobne, zdawałoby się nieważne rzeczy, książki, bibeloty, płyty, szkicuje na naszych oczach bardzo osobisty, pełen miłości portret rodziców. Ich zainteresowań, wrażliwości, ich systemu wartości. Marta Kaczyńska ani przez chwilę nie mówi o sobie, ale jednocześnie widzimy, jak sama jest wielką osobowością, jak bardzo jest dzielna i bezkompromisowa. Marta ma taką naturalną, szlachetną prostotę w opowiadaniu o swojej tragedii, o rodzicach i o nas samych w obliczu katastrofy smoleńskiej. Jeśli tak pięknego człowieka spotka się na swojej drodze, to trzeba szybko go opisać, zatrzymać, bo takich ludzi jest niewielu. Drugą bezcenną rzeczą jest to, że dzięki pracy moich kolegów mamy obraz prywatnych apartamentów pary prezydenckiej, których przecież już nigdy się nie odtworzy. To był cud, że ekipa filmowa znalazła się tam w takim momencie i że Marta Kaczyńska zgodziła się z nimi rozmawiać. Operatorem był Paweł Banasiak, który „szedł” za tym, co mówi nasza bohaterka. Zatrzymywał się przy opisywanych przedmiotach, ożywiał je, a jednocześnie niezwykle pieczołowicie pokazywał to, co ona chciała wyrazić. Wywiad z Martą robił Janek Strękowski – znakomity dziennikarz i realizator. To delikatny i niezwykle wrażliwy człowiek. Wierzę, że to dzięki Jankowi Marta mogła się otworzyć. Ten zapis chwili jest ich zasługą nie do przecenienia, zasługą całej ekipy, która wtedy była w Pałacu Prezydenckim. Jednak tej relacji było tylko 11 minut, a trzeba było z tego zrobić film…

I nie można było dołożyć kolejnego narratora, bo zatraciłoby się wyjątkowość tej impresji.

Tak. Musiała być tylko ona i… rodzice. Ich duchy błądzące po tych opustoszałych, opuszczonych przestrzeniach Pałacu Prezydenckiego…

Pani film ukazuje również kunszt operatorski.

W filmie oglądamy zdjęcia Włodka Resiaka – operatora prezydenckiego. Włodek był jedynym operatorem, który był w Pałacu Prezydenckim w momencie przygotowań do przyjęcia trumien z ciałami Pary Prezydenckiej, wprowadzania ich do Pałacu. To on nakręcił Martę idącą krok w krok za trumnami, jej modlitwy i czuwanie przy Rodzicach. Tych zdjęć nie ma nikt, w „Córce” pokazane są po raz pierwszy. W filmie są też zdjęcia Ryszarda Jaworskiego. Pokazał on przejmująco puste pałacowe sale, otwarte okno, w którym wiatr porusza firanką, tak jakby ktoś wciąż tam jeszcze był. Muszę powiedzieć też o Pawle Suchcie, który „Córkę” zmontował. Montowaliśmy, płakaliśmy, chcieliśmy zdobyć wszystkie najważniejsze materiały, zamknąć to w takiej formie, żeby nie uronić nic z delikatności i intymności przekazu. Do tego dołożył się Andrzej Dziubek z De Press. Gdy do filmu „Pogarda” nagrał „Pieśń Konfederatów Barskich”, to dodatkowo przysłał mi…

„Zdrowaś Mario” na mp3?

Tak. Dostałam „Zdrowaś Mario” na mp3 jako bonus od Dziubka (śmiech). Robiąc „Córkę”, zrozumiałam, że to jego piękne „Zdrowaś Mario” znakomicie wpisało się w konwencję tej filmowej impresji, w ten trochę nierzeczywisty obraz. Zatem „Córka” jest taką sklejanką różnych niezwykłych rzeczy zrobionych przez niezwykłych ludzi w niezwykłym momencie. Ale najważniejsza tu jest Marta. To ona animuje całą tę rzeczywistość, ona poprzez swój ból, cierpienie, wrażliwość daje nam tak pełne portrety najbliższych sobie ludzi.

W tym filmie Marta Kaczyńska jest taką 8-latką. Zagubioną dziewczynką. Nagrana kilka tygodni czy miesięcy później byłaby już zupełnie inną osobą.
Myślę, że w obliczu tak strasznej tragedii każdy jest bezbronny jak dziecko, dlatego też relacja Marty jest tak przejmująca i prawdziwa. Choć do każdego widza dociera zapewne również, jak bardzo mocno jest skonstruowana, jak niewzruszony jest jej system wartości. Słuchając jej, nie sposób nie pomyśleć, że jest właśnie taka dzięki swoim Rodzicom. Myślę, że to bardzo ważne, że Para Prezydencka zostawiła nam takiego pięknego człowieka jak Marta.

Marta Kaczyńska zobaczyła Pani film ponad rok od nagrania. Jak zareagowała?

Prosiła o wycięcie fragmentów, które mówiły o niej. Nie chciała być bohaterką filmu, bo uważa, że to jej Rodzice powinni nimi być. Miała wątpliwości co do tytułu. Uznałam jednak, że „Córka” to najlepszy tytuł świata, bo to ona niesie w sobie całe dziedzictwo Rodziców. Ta scheda, jaką zostawiła nam wszystkim Para Prezydencka, zobowiązuje. To też rodzaj krzyża, który Marta musi nieść, walcząc o dobre imię swoich najbliższych, o ich pamięć.

„Córka” pojawia się dwa lata po katastrofie, a mimo to nasi czytelnicy cały czas chcą takich filmów i czekają na kolejne. Ten niedosyt może być rodzajem buntu przeciwko ignoranckim, bezczelnym wręcz zachowaniom rządu.

Dziś widzę, że postawa władzy i mediów przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego. Przez to, że przyczyny katastrofy są wciąż niewyjaśniane i wszyscy błądzą w tytułowej mgle, doznają ze strony rządu tytułowej pogardy – katastrofa smoleńska robi się coraz bardziej aktualna i ważna dla ludzi. Byłam przerażona strasznymi obrazami z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie profanowano krzyż, widziałam, tak jak wszyscy, brak szacunku dla zmarłych, pomiatanie rodzinami ofiar, deprecjonowanie ich postawy w szukaniu prawdy. Pomyślałam wtedy, że Polska cofnęła się cywilizacyjnie, że kraj, w którym elity ciągle są zabijane, musi mieć taki moment zapaści i z tym właśnie mamy do czynienia. To, co się działo na Krakowskim Przedmieściu, było jak wkroczenie Armii Czerwonej z hasłem „u nas mnoga ludiej”. Stu mniej, stu więcej nie robi różnicy. A jednak nie! Nasz naród przywiązany do duchów przodków, do pamięci, wie, że ludziom, którzy zginęli tak tragicznie, należy się szacunek, że to wartość, z której powinniśmy czerpać. Przecież nasz sposób obchodzenia Wszystkich Świętych, odwiedzanie cmentarzy w listopadzie – to jest fenomen na skalę światową. A to przecież nasz odwieczny sposób na trwanie przy podstawowych wartościach, które dziś usiłuje się nam odebrać. Ewa Błasik może trzy razy dziennie jeździć na spotkania w kraju i za granicą, i zawsze witają ją tłumy ludzi ze łzami w oczach, żeby pokazać jej swoją solidarność, wyrazić szacunek dla jej niezłomnej postawy.

Pracuje Pani nad kolejnym filmem.

Tak. I myślę, że to będzie mój ostatni „smoleński” film. Powiedziałam już wszystko, co miałam do powiedzenia. Poprzez moich bohaterów opisałam, jak umiałam, ten tragiczny czas. Na pewno powstanie jeszcze bardzo wiele takich obrazów, bo ten temat długo jeszcze będzie wisiał nad nami jak przekleństwo. Oczywiście, dla mnie to wielkie szczęście, że mogłam poznać tak wspaniałych, niezłomnych ludzi, że zechcieli ze mną rozmawiać, że mogłam ich pokazać innym. Przyjaciele ofiar katastrofy, ich rodziny są dla nas bardzo ważne, bo sposób, w jaki noszą tę tak trudną w dzisiejszej polskiej rzeczywistości żałobę, kreuje ich na bohaterów. Nigdy nie przyszło by mi do głowy, że osoba tak dotknięta przez los jak Marta Kaczyńska nie będzie otoczona przez państwo polskie najczulszą opieką, szacunkiem, że nie zostanie jej zaoferowana wszelka pomoc. Tymczasem nie ma takich przejawów okrucieństwa, prostactwa, które zostałyby jej oszczędzone. Zostaliśmy sami, sami mozolnie musimy odbudowywać, wypełniać wielką wyrwę po tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Ja robię to co zawsze: filmy. I jeśli dzięki „Córce” uda mi się powiedzieć coś ważnego, będę bardzo szczęśliwa.