Arcade'owe zmagania na niewielkim boisku przeszły sporą metamorfozę. Przede wszystkim zmienił się system trików - niestety, na gorsze. Najwyraźniej producent postanowił dotrzeć do niedzielnych Graczy, bo owszem, wszelkiego rodzaju zwody i kiwki wykonuje się w prosty sposób, ale jednocześnie wszystkim rządzi przypadek. Trudno z premedytacją zasadzić siatkę czy przerzucić piłkę nad głową rywala - pozostaje liczyć na łut szczęścia. Jeszcze gorzej przedstawia się odbiór futbolówki. Po rozegraniu kilkudziesięciu spotkań nadal nie potrafiłem wyczuć momentu, w którym najlepiej spróbować wygarnąć ją przeciwnikowi. Niekiedy udaje się to w trakcie zwodu, niekiedy zaraz po nim - totalny przypadek. W dodatku FIFA Street 3 jest pierwszą piłkarską grą w historii, w której zwykła próba odbioru trwa dłużej i ma większy zasięg, niż wślizg. Ma to pewne uzasadnienie - w poprzednich częściach wślizgi od tyłu były zmorą gry ze względu na praktycznie stuprocentową skuteczność - ale jednocześnie sprawia, że teraz nie warto ich używać.
Jeśli przyjmiemy założenie, że FIFA Street 3 nie ma stanowić wyzwania, a jedynie bawić, to całość wypada lepiej. Dzięki prostemu sterowaniu już po chwili możemy ładować potężne lufy w okna bramek (zwłaszcza podczas efektownych Gamebreakerów), a widowiskowość pozwala przymknąć oko na niedoróbki. Ciekawe graficznie areny są częściowo interaktywne - np. podczas meczu w dokach kopnięta piłka odbija się od drzwi wielkich kontenerów, które na moment się uchylają, a w parku po uderzeniu przechyla się ogrodzenie. Trudno też nie zwrócić uwagi na zawodników - designer poszalał, chcąc upodobnić ich do komiksowych superherosów, na skutek czego piłkarze przedstawieni są w zabawny, wręcz karykaturalny sposób. Chudzina Ronaldinho z wystającymi rzepkami wygląda komicznie na tle pancernej szafy Wayne'a Rooneya.