FALLOUT NEW VEGAS
|
System operacyjny: |
PS3, PlayStation 3
|
Dostawa: |
10/18zł Odbiór osobisty w sklepie
|
Płatności |
Przelew, gotówka, za pobraniem
|
Wysyłka |
do 48h
|
|
Obsidian, twórcy nowego Fallouta, odcięli się od kontrowersyjnej "trójki", swoim nowym dziełem składając ukłon rewelacyjnym początkom postapokaliptycznej sagi. Czy tym razem udało się oddać do rąk graczy "prawdziwego następcę" Fallouta 2?
W grze wcielamy się w posłańca kursującego na zachodnim wybrzeżu. Po drodze mamy pewną nieprzyjemną przygodę, po której budzimy się i bez przesyłki, i bez pamięci. Choć amnezja to ograny chwyt, to tutaj jej obecność zbytnio nie razi - nie jest bowiem tandetnym, zdradzającym brak pomysłów wykrętem, lecz sprawnie wprowadza nas w fabułę. Po odtworzeniu parametrów naszej postaci wracamy do zdewastowanych okolic Vegas, gdzie czeka na nas...
Ogrom możliwości
Jedną z ważniejszych cech nowego Fallouta są frakcje, w których możemy przebierać wedle uznania. Ważne dla głównego wątku fabularnego są trzy - nieporadni stróże prawa (NCR), niewolniczy Legion Cesarski oraz szara eminencja w kineskopowej postaci Mr. House'a. Poza tym mamy do wyboru jeszcze kilka pomniejszych, dość zróżnicowanych obozów (w tym i słynne Bractwo Stali). Najważniejszy jest jednak sam system wyboru ugrupowań. Nigdy ostatecznie nie deklarujemy przynależenia do danej frakcji, więc możemy pracować dla kilku równocześnie (choć, oczywiście, ich cele często są sprzeczne); nic też nie stoi na przeszkodzie, by - gdy już dochrapiemy się ich uznania - wykołować je wszystkie. Można też bawić się w samotnika, choć to zdecydowanie najmniej atrakcyjna opcja.
![](http://bi.gazeta.pl/im/6/8594/z<span class=hidden_cl>[zasłonięte]</span>85947O.jpg)
Jak na porządnego RPG-a przystało, mamy tu masę zadań. Choć sam główny wątek "na papierze" wygląda dość niepozornie, to jest to jedna z ciekawszych historii w RPG-ach. Rozbudowane, wielowątkowe questy, zwroty akcji, galeria zapadających w pamięć postaci, masa pomysłów na zadania - scenariusz to bez wątpienia najmocniejsza strona New Vegas. Oprócz misji związanych z głównym wątkiem, znalazło się tu również zatrzęsienie zadań pobocznych, które mogą wyrwać z życiorysu co najmniej 100 godzin. Obsidian i tu ustrzegł się monotonii - naprawdę niewiele zadań mnie znużyło, co ostatnio zdarza się bardzo rzadko.
Ogrom dobrego RPG
Gra niesamowicie wciąga - tak silnego syndromu "jeszcze jednego questa" nie wywołał u mnie jak dotąd żaden inny RPG na konsolach bieżącej generacji. Pod tym względem najbliżej mu chyba do rewelacyjnego Morrowinda i... pierwszych Falloutów. Na plus trzeba też zaliczyć to, co gra oferuje przy drugim podejściu - jeśli podczas kolejnej rozgrywki dokonamy innych wyborów, to nie tylko zobaczymy inny wariant zakończenia, ale i otrzymamy opowieść znacznie odbiegającą od tej znanej z pierwszego przejścia. Wystarczy wspomnieć przypadek eleganta, który na początku gry kawałkiem ołowiu splątał swój los z naszym bohaterem - możliwości dopięcia jego wątku jest co najmniej 7. Nie brak też piętrowych questów, w których na każdym etapie możemy namieszać.
![](http://bi.gazeta.pl/im/2/7842/z<span class=hidden_cl>[zasłonięte]</span>78423X,Fallout--New-Vegas.jpg)
Warto wspomnieć o dialogach - są należycie "falloutowe" - rozbudowane, z wieloma rozwiązaniami (zależącymi i od naszego nastawienia, i od współczynników). Obsidian osiągnęło tu idealną równowagę - dialogi nie są ani za krótkie, ani przegadane, gęsto podlano je właściwymi dla serii ironią i czarnym humorem. Scenariusz New Vegas bije większość współczesnych RPG-ów, w tym drętwego Fallouta 3, na głowę.
Ogrom miejsca
Jako że gra to Fallout z krwi i kości, nie mogło zabraknąć rozległych terenów. Pustkowia ustąpiły miejsca pustyniom, na których spędzimy większość czasu eksploracji. Oprócz nich mamy oczywiście tytułowe New Vegas, będące interpretacją rzeczywistego Miasta Grzechu. Jest więc The Strip, a wzdłuż niej kasyna i hotele, wypełnione i bogaczami, i żołnierzami, zażywającymi uroków przepustki. Nad wszystkim zaś czuwają pilnujące porządku roboty. Samo Vegas, oprócz wielu zadań pobocznych, oferuje graczom kilka hazardowych minigierek. Mała rzecz, a cieszy.
![](http://bi.gazeta.pl/im/3/8594/z<span class=hidden_cl>[zasłonięte]</span>85947O.jpg)
Obszar gry jest naprawdę rozległy, więc fani nieskrępowanej eksploracji i odkrywania smaczków nie powinni być zawiedzeni. W każdej krypcie można natknąć się na coś ciekawego, a odkrywanie easter eggów, w tym nawiązań do pierwszych Falloutów ("trójka" została tutaj całkowicie pominięta), daje sporo frajdy.
Ogrom podobieństw
Niestety, jak to w grach Obsidianu bywa, solidnie wykonane aspekty typowe dla RPG-ów nie idą w parze z dbałością o sprawy techniczne. O ile patrząc na sam scenariusz można dojść do wniosku, że Fallout 3 nigdy nie istniał, to każda minuta rozgrywki dobitnie nam o tym przypomina. Cała mechanika została bowiem zaczerpnięta z "trójki", co widać już na pierwszy rzut oka - identyczne (średniej klasy) animacje, te same ujęcia kamery, bliźniaczy, różniący się jedynie kolorem napisów interfejs. Jeśli więc rozgrywka w F3 kogoś odpychała, tego samego doświadczy podczas przygody z New Vegas.
![](http://bi.gazeta.pl/im/0/8156/z<span class=hidden_cl>[zasłonięte]</span>81567X,Fallout--New-Vegas.jpg)
Kolejną łyżkę dziegciu stanowi oprawa audiowizualna. Choć z początku muzyka wydaje się niezła, to po parunastu godzinach zaczyna irytować powtarzalnością. Poza tym kompozycje wyraźnie odstają jakością choćby od tych znanych z Fallouta 3. Grafika, mimo upływu dwóch lat, również niewiele się poprawiła, choć już wtedy odstawała od konkurencji.
Mimo wszystko twórcy dorzucili kilka nowości - m.in tryb hardcore (w którym musimy dbać o to, by nasza postać nie była głodna, spragniona itp.) czy możliwość dołączenia NPC-ów do drużyny. By sprawniej wydawać im polecenia, oddano graczom możliwość szybkiego zarządzania w postaci koła dowodzenia, z którego w łatwy sposób wybieramy odpowiednią komendę.
![](http://bi.gazeta.pl/im/8/8594/z<span class=hidden_cl>[zasłonięte]</span>85947O.jpg)
Jedną z bolączek większości gier Obsidianu są błędy. New Vegas się ich nie ustrzegło, choć nie są aż tak rażące, jak choćby w Alpha Protocol. W testowanej wersji raz na jakiś czas przeciwnik zaklinowywał się w drzwiach czy głazie, zdarzały się też chrupnięcia animacji, a czasem aż strach wejść z drużyną do zamkniętego pomieszczenia. Przyznam, błędy nieco irytują, ale na szczęście nie zabijają frajdy płynącej z gry.