Twórcy „Enter the Matrix” chwalą się tym, że nad scenariuszem gry czuwali bracia Wachowscy. A trzeba Wam wiedzieć, że ta gra nie jest ot tak oparta na wydarzeniach z emitowanego na srebrnych ekranach „Matrix: Reloaded”. „Enter the Matrix” składa się na spójne uniwersum, które tworzą filmy fabularne, seria „Animatrix”, oraz właśnie ta gra.
W grze znajdziecie rozszerzone sekwencje z filmu, czy nieznane do tej pory fakty mające miejsce w całej historii walki ludzi z maszynami. Sama gra pozwala nam wcielić się w jednego z agentów – Niobe lub Ghosta. Kamera ukazuje nam bohatera w większości poziomów zza pleców. Takie levele polegają głównie na eksploracji i walce z agentami – ta cześć gry prezentuje się dosyć dobrze. Mamy cos na wzór „bullet-time”, czyli spowolnienie akcji, podczas której nasi bohaterowie w pięknym stylu wywijają kończynami odbijając się od ścian, czy biegając po nich, a także strzelają z broni palnej, której pociski charakterystycznie tną powietrze. Wygląda to wszystko bardzo fajnie, a podczas przygody nasi bohaterowie zdobywają coraz to więcej możliwości i kombinacji ciosów. Miłe przerywniki stanowią misje, w których jako Ghost prujemy z okna samochodu do wrogów. Jeśli wybierzemy na początku Niobe, usiądziemy z kolei za kółkiem samochodu, co już tak bardzo bawić nas nie będzie, ze względu na fatalna sterowność samochodu. Przyjdzie Wam tez sterować jednym ze statków Zionu, którymi ludzie przemieszczają się w realnym, mrocznym świecie; nic to szczególnego – ot, strzelanina „na szynach”.