Szanowni Państwo,
może wolałbym historię mundialowych zmagań w jednym tomie, ale jeśli ma być czymś więcej niż darmowym „świerszczykiem", to nie trzeba dyskusji, aby uznać to za absolutnie niemożliwe. Gdy przed laty ukazywała się pierwsza encyklopedia piłkarskich mistrzostw świata, obejmowała trzynaście edycji do 1986 włącznie i ledwie mieściła się na 600 stronach. Ba, bez setek fotografii, bez wielu opracowań, dając po prostu ogólne informacje. Fani futbolu chcą wiedzieć więcej - to wszystko, co pozwala im być znawcami największych sportowych zmagań współczesnego świata. Ta seria ma być odpowiedzią na te oczekiwania, zaspokoić głód rzetelnej wiedzy, głębiej przeżywać emocje i służyć każdemu przez lata. Jako zwierciadło zdarzeń stworzonych przez dwadzieścia edycji mistrzostw wspaniałego sportu.
Dokonałem podziału na tomy kierując się - jak mi się zdaje - logicznymi przesłankami, same narzucały takie rozwiązanie. Pierwszy tom to ludzie - wszyscy, bez wyjątku, mający pełne nazwiska, biografie, znaczące „kamienie" sportowej, a dokładniej - mundialowej kariery, a wszystko pod tytułem Herosi złotej Nike (tom 43). Tom drugi i trzeci to historia mistrzostw podzielona wzdłuż granicy epok. Tom drugi Futbolowa wojna światów obejmuje jedenaście edycji finałów do 1978 włącznie, z udziałem tylko szesnastu drużyn. To jedno, a drugie - ten okres to dokładnie półwiecze od narodzin, gdy w 1928 kongres FIFA zadecydował o powołaniu imprezy. Po trzecie - to są turnieje, których autor nie oglądał na żywo, na własne oczy, lecz pracowicie badał przez całe lata, odkrywając nieznane do tej pory światu istne tajemnice mundiali. Tom trzeci, który ma czytelną informację w tytule - Mundiale z akredytacją, a więc historia znana mi z aktywnej obserwacji, obecności na trybunach, co jest wartością samą w sobie.
Nie należę do grona celebryckich „ekspertów", co to na długie miesiące przed turniejami zabiegają o miejsce w telewizyjnym studiu i plotą, jak mi opowiadają wiarygodni znawcy, androny godne odpustowych straganów. To oni jednak kreują skalę i oceny najlepszych futbolistów świata, jako jedyny argument traktując swoją obecność na ekranie i elokwentne bajanie dla gawiedzi, która o futbolu ma wskutek tego pojęcie godne ich dyletanckich homilii.
Andrzej Gowarzewski