W cztery lata po debiucie, nowa, pełnometrażowa płyta El Bandy. I to jak pełnometrażowa – „skutki uboczne” to 24 utwory!!!W przypadku tego albumu niemal wszystko obiega od schematu do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Łącznie z tym, że wersja kompaktowa ma zupełnie nową szatę graficzną i ukazuje się miesiąc po winylowej - dopiero 26 marca nieposiadacze gramofonów będą mogli przekonać się o wszystkim na własnych uszach.Nowa płyta El Bandy jest odważna i oryginalna. Już dziś niektórzy ochrzcili ją punkrockową płytą roku 2010, choć punk rock El Bandy nie brzmi jak nic co słyszeliście wcześniej, łącznie z ich debiutanckim album „Przejdzie ci”, którym przecież skradli już niejedno punkowe serce. Mamy do czynienia ze zbyt nietuzinkowym zespołem, aby dwa razy zaproponował nam to samo.
„Skutki uboczne” to album dopracowany, zróżnicowany, bezkompromisowy i agresywny jak każdy dobry punk rock, ale przepełniony klimatami, których na punkowej płycie jeszcze nie słyszeliście. Nie jest to zbiór przypadkowych punkowych kawałków, lecz pewna całość, choć nikt nie odbierze większości z tych piosenek walorów koncertowych rozgrzewaczy. W warstwie lirycznej, mocno „dziewczyńska”, aż do bólu szczera i niesamowita spowiedź wokalistki Matki Zajdel. Przełamująca schematy i konwenanse, łącznie z tymi punkowymi. Ta płyta jest niesamowitym wyzwaniem z którego zespół wyszedł zwycięsko.Na coś takiego stać tylko zespoły grające punk rocka przez duże „P”.