Niewiele na świecie pozostało monarchii, ale jeszcze mniej prawdziwych monarchów. Według Marca Roche'a Elżbieta II jest ostatnią prawdziwą królową - uosabia wartości kojarzące się z imperium, z poszanowaniem tradycji czy wytwornymi przyjęciami.
Konstytucyjnie, królowa jest ważnym elementem brytyjskiego systemu władzy, ale jej rola jest symboliczna. Współpracownicy Elżbiety II, a więc ministrowie i premierzy, wychwalali jej dar słuchania i rozumienia problemów, orientację w dokumentach państwowych. Jeden z nich określał spotkania z królową mianem „wyczerpujących wizyt u psychiatry".
Królowa nie zawsze jednak była perfekcyjna: francuski dziennikarz rozlicza ją z relacji z księżną Dianą. Przywołuje też próby ocieplenia wizerunku monarchii, która wbrew zamierzeniom pokazała, jak aktualne są w Wielkiej Brytanii podziały klasowe. Królowej często zarzuca się chłód, zatwardziałość, niezdolność do wygłoszenia przemówienia bez kartki, kolosalną fortunę, większą miłość do psów niż własnych dzieci (corgi królowej noszą specjalne buciki szyte na miarę, by nie uszkadzały sobie łapek na żwirze przy pałacu Buckingham) oraz trzy rozwody potomków.
Czy zatem Elżbieta II jest tylko kurczowo trzymającym się tradycji reliktem przeszłości, bardzo kosztownym reprezentantem kraju bez władzy politycznej, czy może symbolizuje coś więcej? Roche twierdzi, że jest nie tylko łącznikiem między nową i starą Wielką Brytanią, ale też spoiwem dla wielu narodów, dającym poczucie wspólnej tożsamości. Ta drobna kobieta przez ponad pięćdziesiąt lat swego panowania zdołała oprzeć się falom krytyki monarchii, coraz bardziej umacniając swoją pozycję. Choć sam Roche jest zagorzałym republikaninem, przyznaje, że postać królowej go fascynuje