Jedną stałą na tej płycie jest fakt, że na pewno nie jest nudna, oczywista i łatwa w odbiorze przeciwnie wymaga od słuchacza wiele ale sama wiele też oferuje. Edward Vesala to jedyny powszechnie znany między innymi ze współpracy ze Stańką fiński muzyk a także kompozytor i założyciel słynnego w swoim czasie zespołu Sound & Fury porywającego się na dosyć niecodzienne projekty. Jeden mamy przed sobą. Cóż to za rodzaj muzyki elementy jazzu połączone z kameralistyką rockiem, etniką, minimalizmem świetnie zbudowanych filigranowych mikro harmonii z bardzo kreatywnym użyciem każdego z instrumentów w sposób daleko odbiegający od przewidywań. Można powiedzieć, że muzyka jest dziwna w najlepszym tego słowa znaczeniu gdyż co chwila jesteśmy zaskakiwani przeciekawymi brzmieniami instrumentów takich jak elektryczna gitara, perkusja, harfa, piano, wiolonczela do tego dochodzą grające jak jeden instrument kilkuosobowe dęciaki /saksofony różnej maści, trąbki, klarnety i flety/ operujące krótkimi bardzo intrygującymi frazami tak samo struktura rytmiczna i melodyczna jest w sposób bardzo nieortodoksyjny wymieszana do tego dochodzą tajemnicze głosy w tle fragmenty dialogów odgłosy ruchu miejskiego czy przesuwanie różnych sprzętów. Słuchając płyty na sprzęcie dobrej rozdzielczości odbieramy coś jakby sygnały radiowe, kosmiczny szum, dziwne dzwonienia echa i pogłosy płynące przypuszczalnie z perkusjonaliów Vesali, który genialnie operuje tzw. dźwiękami niedokończonymi. /kilkanaście razy miałem wrażenie, że dzwoni moja komórka potem słyszałem odgłos delikatnych kroków po domu podczas gdy nie było nikogo, dziwne schizofreniczne szepty i zgrzyty/. Jest to na pewno muzyka nieodgadniona przeznaczona dla odważnego słuchacza nie bojącego się zmierzyć z nową koncepcją muzyczną a także melomana poszukującego nowych muzycznych wrażeń i doznań. Wszystko co piszę to moje osobiste wrażenia i jestem pewny, że ta niezwykła płyta zmusi do uważania każdego słuchacza bo "przy okazji" słuchać jej się nie da tak cholernie mocno przykuwa uwagę, że mam problemy skupić się nad tym co piszę. Jest to muzyka z założenia niedefiniowalna nie nadająca wrzucić się do żadnej konkretnej muzycznej szuflady. Płyta wywołuje również muzyczną ciekawość wynikającą z chęci poznania i zgłębienia jej przesłania rzuca wyzwanie słuchaczowi "co ja mam do powiedzenia" i to bez uciekania się do eksperymentu i avant gard. Przeszło 60 minut frapującej jazzowej łamigłówki. Kto się podejmie rzucić temu projektowi muzyczną rękawicę bo w całym necie odważnego nie znalazłem? 11 utworów. Czas: 61:23. ECM 1992. Stan: Kolekcjonerski.
Personnel: Jorma Tapio alto saxophone, bass clarinet, flute, percussion, bass flute Jouni Kannisto tenor saxophone, flute Pepa Päivinen tenor, baritone and soprano saxophones, flute, alto flute Matti Riikonen trumpet Iro Haarla piano, harp, keyboards Jimi Sumen guitar Edward Vesala drums, percussion Marko Ylönen cello