Początek dwudziestego pierwszego wieku to w Nowym Jorku czas kobiet wyzwolonych, samotnych z wyboru, nie uznających instytucji małżeństwa. Jedną z nich jest Amy Thomas, rezolutna trzydziestolatka, niemiłosiernie wykpiwająca swa zamężne i zaręczone przyjaciółki. Do czasu...
Bo kiedy pewnego pięknego dnia jej chłopak Stephen prosi ją o rękę, Amy odkrywa mroczne i niebezpieczne aspekty bycia zaręczoną. Jest tyle spraw do załatwienia!
Amy zachowuje się, jakby dotknęła ją choroba – choroba szalonych narzeczonych! A kiedy znajdzie już suknię, miejsce na wesele, zamówi jedzenie, zespół muzyczny, wciąż pozostaje jakże ważny zakup – buty!
Książka ma formę zapisków w pamiętniku, wyzwolonej trzydziestolatki Amy. Bohaterka jest kobietą niezależną, oddaną pracy, w ogóle nie zainteresowaną instytucją małżeństwa. Ma stałego chłopaka, ale o małżeństwie nie myśli, bo legalizacja związku nie leży w jej naturze. Amy towarzyszy swej przyjaciółce w organizacji jej ślubu i wesela. Strasznie irytuje się wszystkim "dziwacznymi" problemami przyjaciółki, związanymi z tym ważnym, a jakże, dniem. Bo jaki problem może być w wyborze sukni ślubnej, świadków, kwiatów na stoły weselne, zaproszeń czy ustaleniem menu.
Pogląd na instytucję małżeństwa i organizację wesela, zmienia się z dniem, kiedy Amy sama zostaje narzeczoną, a data wyznaczonego ślubu zbliża się nieubłaganie. Trzeba przecież wszystko załatwić i wszystkiego dopilnować!
Amy wpada w wir przygotowań i sama zapada na chorobę "szalonych narzeczonych".
Czytając powyższą książkę można się nieźle ubawić.
Zwłaszcza patrząc na przygotowania weselne z perspektywy własnego ślubu i wesela. Bo czyż każda z nas, która była kiedyś narzeczoną, nie popadła w podobny wir szaleńczych przygotowań i niepohamowanego przedślubnego stresu?