Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

DZIENNIK OKRĘTOWY TAHITI FRANCJA GERBAULT GKW 1931

16-01-2012, 18:15
Aukcja w czasie sprawdzania była zakończona.
Aktualna cena: 40 zł     
Użytkownik serdecznie
numer aukcji: 2039709952
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 11   
Koniec: 15-01-2012 20:05:41

Dodatkowe informacje:
Opis niedostępny...
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha



PONIŻEJ ZNAJDZIESZ MINIATURY ZDJĘĆ ZNAJDUJĄCYCH SIĘ W DOLNEJ CZĘŚCI AUKCJI (CZASAMI TRZEBA WYKAZAĆ SIĘ CIERPLIWOŚCIĄ W OCZEKIWANIU NA ICH DOGRANIE)



PEŁNY TYTUŁ KSIĄŻKI - NA POWROTNEJ DRODZE : DZIENNIK OKRĘTOWY CZĘŚĆ II Z TAHITI DO FRANCJI
AUTOR - ALAIN GERBAULT, PRZEKŁAD LUDWIK SZWYKOWSKI, OKŁADKĘ PROJEKTOWAŁ ALEKSANDER TESLAR
WYDAWNICTWO - GŁÓWNA KSIĘGARNIA WOJSKOWA GKW, WARSZAWA 1931, WYDANIE - 1, NAKŁAD - ??? EGZ.
STAN KSIĄŻKI - DOSTATECZNY JAK NA WIEK (ZGODNY Z ZAŁĄCZONYM MATERIAŁEM ZDJĘCIOWYM, PODKLEJONA OKŁADKA, BRAK JEJ TYLNEGO SKRZYDŁA, NIERÓWNE BRZEGI KART, PRZYRBUDZENIA, ROZKŁADANA MAPA LUZEM)
RODZAJ OPRAWY - ORYGINALNA, MIĘKKA
ILOŚĆ STRON - VI, 137 + TABLICE Z ILUSTRACJAMI + ROZKŁADANA MAPA
WYMIARY - 20 x 15 x 1,2 CM (WYSOKOŚĆ x SZEROKOŚĆ x GRUBOŚĆ W CENTYMETRACH)
WAGA - 0,239 KG (WAGA BEZ OPAKOWANIA)
ILUSTRACJE - ZAWIERA ILUSTRACJE I MAPY NA OSOBNYCH TABLICACH - ROTOGRAWIURY
KOSZT WYSYŁKI - 8 ZŁ - KOSZT UNIWERSALNY, NIEZALEŻNY OD ILOŚCI I WAGI (NP. JEŚLI KUPISZ 7 KSIĄŻEK ŁĄCZNY KOSZT ICH WYSYŁKI WCIĄŻ BĘDZIE WYNOSIŁ 8 ZŁ), DOTYCZY PRZESYŁKI PRIORYTETOWEJ NA TERENIE POLSKI. ZGADZAM SIĘ WYSŁAĆ PRZEDMIOT ZA GRANICĘ. KOSZT WYSYŁKI W TAKIM PRZYPADKU, USTALA SIĘ INDYWIDUALNIE WEDŁUG CENNIKA POCZTY POLSKIEJ I JEST ZALEŻNY OD WAGI PRZEDMIOTU.




SPIS TREŚCI LUB/I OPIS - PRZYPOMINAM O KOMBINACJI KLAWISZY CTRL+F (PRZYTRZYMAJ CTRL I JEDNOCZEŚNIE NACIŚNIJ F), PO NACIŚNIĘCIU KTÓREJ Z ŁATWOŚCIĄ ZNAJDZIESZ INTERESUJĄCE CIĘ SŁOWO O ILE TAKOWE WYSTĘPUJE W TEKŚCIE WYŚWIETLANEJ WŁAŚNIE STRONY.

ALAIN GERBAULT
NA POWROTNEJ DRODZE
DZIENNIK OKRĘTOWY
CZĘŚĆ II
Z TAHITI DO FRANCJI
PRZEŁOŹyŁ Z FRANCUSKIEGO
LUDWIK SZWyKOWSKI
WARSZAWA 1931 GŁÓWNA KSIĘGARNIA WOJSKOWA
Okładkę projektował ALEKSANDER TESLAR





SPIS RZECZY.

ROZDZIAŁ I. Archipelag żeglarzy..........1
ROZDZIAŁ II. Niepomyślna przeprawa.........1^
ROZDZIAŁ III. Ściągnięcie Firecresta na wodę.......22
ROZDZIAŁ IV. W powrotnej drodze..........36
ROZDZIAŁ V. Wśród raf koralowych..........49
ROZDZIAŁ VI. Cieśnina Torresa...........57
ROZDZIAŁ VII. Morze Arafura ...........66
ROZDZIAŁ VIII. Poprzez ocean Indyjski.........?5
ROZDZIAŁ IX. Jeszcze jeden ocean przebyty........86
ROZDZIAŁ X. Przylądek Burz......... 94.
ROZDZIAŁ XI. Powrót na półkulę północną........107
ROZDZIAŁ XII. Długi postój na wyspach Zielonego Przylądka . . .116
ROZDZIAŁ XIII. Powrót .............124
ROZDZIAŁ I.





Archipelag żeglarzy.

Wychodząc z laguny Porapora wyminąłem nieduży kuter żaglowy, idący z wyspy Maupiti i lawirujący przeciwko wiatrowi południowo-wschodniemu. W tym momencie, spojrzawszy na stronę nawietrzną, zauważyłem olbrzymie zwały czarnych chmur, pędzących z ogromną szybkością.
W jednej chwili nadleciał szkwał i Firecrest, leżąc na boku, rozwinął swoją największą szybkość, ślizgając się po grzebieniach fal, podczas gdy mały kuter zginął mi z oczu wśród burzy. Grzywacze załamywały się zdradziecko, co chwila zalewając pokład. Wkrótce żagiel sztormowy okazał się zbyteczny i musiałem go zwinąć, pozostawiając jacht pod przedniemi żaglami. Uwiązałem ster i zszedłem do kajuty, gdzie panował najokropniejszy nieład, ponieważ książki pospadały na podłogę, a w kuchni wszystkie przedmioty ruchome pomieszały się z owocami i zapasami żywności, których nie zdołałem przedtem ułożyć.
Nazajutrz przeszedłem w niewielkiej odległości od niskiego i niebezpiecznego atolu Fenua Ura. Podczas całej przeprawy ,passat dął z wielką siłą; morze było niespokojne, state pokryte „barankami", a fale bezustanku zalewały pokład, zmuszając mnie do zamknięcia wszystkich otworów. Idąc samosterownie pod trzema przedniemi
żaglami, Firecrest posuwał się naprzód w linji prostej, pokrywając regularnie 80 —100 mil na dobę.
Ponieważ pokład był ustawicznie zalewany, przebywałem wewnątrz kajuty, wychodząc na powietrze jedynie w celu poczynienia obserwacyj w chwilach, gdy słońce ukazywało się z poza chmur, lub też by zmienić zużywające się części takelunku. Rozmiary kajuty nie pozwalały mi stać ani siedzieć, musiałem więc nawpół leżeć na dolnej kanapce, ponieważ, jak wszystkie wąskie kutry, Firecrest szedł przed silnym wiatrem ze znacznem pochyleniem, mając nadburcie w wodzie. Czas schodził mi na czytaniu książek, nadsyłanych z Francji do Papeete, albo też na przerabianiu na kieszonkowej szachownicy partji turnieju, odbytego niedawno w New-Yorku.
Czas szybko mijał w ten sposób i 15-go dnia, o świcie, ujrzałem wyspy Fau i Olesinga, należące do amerykańskiej grupy wysp Samoa, gdzie, niestety, nie mogłem zatrzymać się z powodu braku odpowiedniego miejsca postoju. Następnie ukazała się wyspa Tutuila i po 9 godzinach sterowania bez przerwy — znalazłem się u wejścia do portu Pangopango w chwili, gdy wychodził na morze aviso brytyjski Laburnum, który opuścił Porapora 10 dni przede mną. Podczas gdy przechodziłem pomiędzy cyplami Breaker i Distress oficerowie, stojący na mostku statku, witali mnie, salutując.
Port znajdował się w głębokiej zatoce, leżącej pomiędzy wysokiemi górami i ciągnącej się z północy na południe na przestrzeni przeszło jednej mili. Góry były pokryte drzewami i krzakami od wierzchołków aż do małych plaży z białego koralu, na których nagie dzieciaki bawiły się w słońcu. Na wybrzeżu ujrzałem z przyjemnością pomiędzy palmami kokosowemi malownicze chaty samoańskie.
zamiast ohydnych szop z blachy i desek, szpecących wyspy Polinezji. Fale rozbijały się na rafach, okalających wybrzeże, lecz na powierzchni morza nic nie zdradzało obecności niebezpiecznych skał podwodnych Whale i Grampus. Dalej zatoka skręcała na zachód; w głębi widniały metalowe wieże radjotelegrafu, budynki i molo amerykańskiej bazy morskiej.
Stał tam przycumowany amerykański statek wojenny, aviso Ontario. Ujrzałem licznych oficerów i majtków, dających mi znaki, abym się do nich zbliżył, lecz bałem się tłumu, pragnąłem samotności i spokoju, więc odpłynąłem jak najdalej i zarzuciłem kotwicę w przeciwległym końcu portu, przy wiosce Fanga Tonga.
Natychmiast prawie odbiła od mola łódź motorowa i zbliżyła się do Firecresta. Na pokład wstąpiło dwóch oficerów marynarki, ofiarując pomoc bazy morskiej w razie, gdyby jacht potrzebował jakiejkolwiek naprawy.
Zapadł już wieczór, gdy zobaczyłem pirogę, odbijającą od brzegu i zbliżającą się do Firecresta. Młody chłopak wiosłował pagają, a dwie dziewczyny śpiewały. Miały głowy ustrojone w kwiaty i girlandy wokoło pasa. Ich świeże i czyste głosy daleko rozchodziły się po wodzie. Byłem zachwycony, słysząc w pierwszej chwili przybycia mowę samoańską, z jej nowemi dla mnie intonacjami i nieużywa-nemi w Polinezji wschodniej dźwiękami „s" i „1". Niektóre słowa nie były mi jednak obce, jak również spółgłoska „ng", której wymawiania nauczyłem się na Mangarewie.
„Po co przybyłeś?" zapytały mnie. — „Aby was zobaczyć". - „Aby nas zobaczyć? Ah! Talofa li!" x) - Z przyjemnością poznałem powitanie używane na Markizach —
„Kaoha", które jest niczem innem, jak „Aloha" wysp Ha-wajskich, zmienione przez przekręcanie samogłosek, tak częste w Polinezji. Odrazu nabrałem przekonania co do szczęśliwego przebiegu mego pobytu na wyspie Tutuila, bowiem lud, używający przy codziennem powitaniu słowa „miłość" — może być tylko uprzejmy i miły w obejściu.
Nazajutrz udałem się na ląd, gdzie doznałem jak najlepszego przyjęcia od oficerów marynarki. Zostałem przed- 1 stawiony admirałowi Ryan, który zaprosił mnie na obiad I w kółku rodzinnem. Spędziłem tam bardzo przyjemny wie- | czór, poczem udaliśmy się do teatru świetlnego bazy morskiej, gdzie zabawiły nas tryskające życiem sceny z Dalekiego Zachodu.
Admirał amerykański oznajmił mi, że oficerowie La-b u r n u m uskarżali się na złą pogodę i że załoga, przemę- I czona ciężką przeprawą, nie mogła wziąć udziału w wyści- I gach szalup okrętowych, które na jej część pragnęła zorga- I nizować marynarka amerykańska i że wolała pozostać na pokładzie swego okrętu, aby odpocząć i wyspać się.
Co do mnie, to jak zwykle na większości postojów, niedużo miałem czasu na odpoczynek. Moja przeprawa była ciężka, wszystko wewnątrz nasiąknęło wodą morską; mu-j siałem zabrać się do suszenia, prania i czyszczenia. Pracaj na pokładzie i naprawa takelunku — pochłaniały mi cały czas. Firecrest stał przycumowany do wielkiej boi w głębi zatoki Pango-Pango, w odległości około jednej mili od brze-l gu. Dokoła wznosiły się góry, a na wschodzie — najwyższa — „Rain maker" („Zsyłająca deszcz"), której wierzchołek prawie stale krył się w chmurach. Opuszczałem p k^ad jedynie, aby zagrać partję tennisa — po raz pierwr,; od czasu opuszczenia Panamy — lub też celem robienia ćł gich wycieczek pieszych albo pływania. W Pango-Pang
były doskonałe cementowe place tennisowe i wspaniały trawnik, należycie utrzymywany, który służył do meczów base-ball. Czystość i porządek świadczyły o doskonałości administracji marynarki amerykańskiej. Domy mieszkalne bazy morskiej były komfortowe i dobrze zbudowane, droga ciągnąca się wzdłuż wybrzeża — oczyszczona od wszelkiej zbytecznej roślinności. Wśród zieleni, zupełnie nauboczu od domów białych, widniały ciekawe chaty samoańskie, czyste, higjeniczne i estetyczne. Stożkowaty dach z przeplatanych liści kokosowych, podtrzymywały słupy, wznoszące się na kolistej platformie, usypanej drobnym żwirem. Zamiast ścian — zasłony z gałązek kokosowych, zawieszane od strony wiatru lub deszczu. Mieszkanie zdrowe i przewiewne, idealne pod zwrotnikami. Krajowcy, ubrani jedynie w przepaski na biodrach, zwane lawa-lawa, należeli do pięknej i zdrowej rasy, a wyspa była bardzo gęsto zaludniona. W przeciwieństwie do francuskiej administracji w Oceanji, której głównym celem jest jak najszybsze zeuropeizowanie tubylców, Amerykanie, stawiając nieprzebytą zaporę pomiędzy białymi a krajowcami, dopomagają im tem samem w zachowaniu ich dawnych obyczajów, co bezwąt-pienia jest dla nich lepsze.
Podczas moich spacerów zatrzymywałem się często przy chatach, gdzie częstowano mnie tradycyjnym napojem kava, robionym z mielonego korzenia piper methy-s t i c u m i wody.
W kilka dni po mojem przybyciu, 4-go lipca, przypadało amerykańskie święto narodowe — Independance Day (dzień niepodległości) i rad byłem z możności oglądania gier i tańców, zorganizowanych przy tej sposobności. O n-tario i Firecrest, jedyne w porcie statki, podniosły wielką galę. Rano zaczęto od regat szalup okrętowych, poczem
...




Możesz dodać mnie do swojej listy ulubionych sprzedawców. Możesz to zrobić klikając na ikonkę umieszczoną poniżej. Nie zapomnij włączyć opcji subskrypcji, a na bieżąco będziesz informowany o wystawianych przeze mnie nowych przedmiotach.


ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG CZASU ZAKOŃCZENIA

ZOBACZ INNE WYSTAWIANE PRZEZE MNIE PRZEDMIOTY WEDŁUG ILOŚCI OFERT


NIE ODWOŁUJĘ OFERT, PROSZĘ POWAŻNIE PODCHODZIĆ DO LICYTACJI