Drugi album wokalistki Merrill Garbus z Montrealu, ale obecnie osiadłej w Oakland w Kalifornii, która w 2009 r. uznana została przez „The Guardian” za „odkrycie roku”.
Garbus, która swoje realizowane chałupniczymi metodami projekty sygnuje jako Tune-Yards (albo tUnE-yArDs), tym razem, już pod auspicjami 4AD, skorzystała z dobrodziejstw profesjonalnego studia i zawodowego realizatora dźwięku oraz z pomocy basisty Nate’a Brenna. Ale w zasadzie jej metoda, bardzo osobistego dobierania bardzo szczególnych brzmień i dźwięków, także z otoczenia i nagrań plenerowych, pozostała nie zmieniona od czasów debiutanckiego „Bird-Brain” (2009), który to album tak zachwycił firmę 4AD, że zdecydowała się na jej reedycję.
Garbus w bardzo niezwykły i zaskakujący sposób nawiązuje w swych utworach do popularnych gatunków, jak reggae, R&B, do wop, folk, afro-pop, piosenka musicalowa czy – to chyba ukłon w stronę Ivo Watts-Russella – atmosferyczny pop, który stał się prawie trzy dekady temu znakiem rozpoznawczym 4AD („Wooly Wolly Gang”). Jej metoda, to ubieranie tychże wpływów w całkiem nowe dźwiękowe szaty, co sprawia, że brzmią one świeżo i zdają się być jakby transplantami z zupełnie innych muzycznych klimatów i środowisk. „Whokill” jednak różni się zasadniczo od „Bird-Brain”. Muzyka Garbus ma tym razem zdecydowanie bardziej miejski charakter, o wiele mniej w niej elementów wiejskiego folku. To nie dziwi szczególnie, bowiem jest ona odbiciem całkiem nowego otoczenia, w jakim od pewnego czasu wokalistka zamieszkuje, a mianowicie bardzo zróżnicowanego etnicznie Oakland w Kalifornii: miasta pełnego muzyki, ale niekoniecznie należącego do najbezpieczniejszych miejsc w USA.
|