Na swojej debiutanckiej płycie "Worrisome Heart", Melody Gardot pokazała, że potrafi w niesamowity sposób połączyć swoją własną pasję z wielką tradycją jazzu i bluesa. Jednak wszyscy którzy poddali się urokowi tego albumu, będą mocno zaskoczeni postępem jaki dokonał się w muzyce Melody od tamtego czasu i jak bardzo dorosły i przemyślany jest jego następca, "My One And Only Thrill".
Nowa płyta to idealne połączenie rytmów latynoskich, korzennego bluesa i duchowości i swobody muzyki folk. Dojrzałość tej muzyki jest tym bardziej zaskakująca, że Melody dopiero niedawno skończyła dwadzieścia lat! W tym wieku nie każdy ma tyle do powiedzenia o życiu, uczuciach i emocjach co ona. I nie każdy umie to ubrać w tak wspaniałe dźwięki. Co zabawne, materiał na ten album powstawał niemal cały czas "na walizkach". Po sukcesie "Worrisome Heart" Melody i jej zespół większość czasu spędzali w hotelach i na lotniskach niż w sali prób.
To niezbyt komfortowe warunki, a jednak udało się napisać piosenki, które zachwycają od pierwszego zetknięcia. "Byliśmy w trasie bez przerwy przez dziewięć miesięcy, jak udało mi się wyrwać tydzień wolnego to byłam szczęśliwa. I nawet wtedy nie miałam czasu dla siebie, bo pisałam materiał na nowy album. To było męczące, ale jednocześnie dawało mi trochę perspektywy, robiłam coś a potem wracałam do tego po jakimś czasie i dzięki temu nie podejmowałam pochopnych decyzji". Natłok obowiązków, nie przeszkodził Melody w dokłądnym zaplanowaniu sesji nagraniowej do "My One And Only Thrill". "Do studia weszliśmy z gotowym materiałem. To ważne, bo lepiej jest kiedy masz wyobrażenie tego jak ma brzmieć płyta, którą właśnie nagrywasz. Musisz wiedzieć czego oczekujesz od muzyków, kiedy mają pojawić się smyczki, a kiedy nie muszą. To fascynujący proces, poszukiwanie miejsca na orkiestrę, to jak rozbieranie piosenki do naga".
Duża pomocą w tym "rozbieraniu" była współpraca z takimi artystami jak Vince Mendoza, który jest "tajną bronią" Melody. Ten znakomity aranżer znany jest z pracy z takimi muzykami jak Al Di Meola, Joni Mitchell, Kyle Eastwood, Joe Zawinul, czy Robbie Williams (album "Swing When You're Winning" to właśnie jego dzieło). Dla Melody zaaranżował partie orkiestry i roztańczonych kawałkach latin i w rozmarzonych balladach. To dzięki niemu słychać na tej płycie echa Peggy Lee i Franka Sinatry. Prawdziwą magię Mendoza pokazał w tytułowym utworze "My One And Only Thrill", to co robi orkiestra w tej kompozycji to absolutne mistrzostwo świata, od delikatnego wstępu poprzez nagły zwrot aż do finału, który przywodzi na myśl muzykę pisaną przez Bernarda Herrmanna do filmów Hitchcocka.
Jeszcze rok temu, nikt nie mówił o niczym innym poza wypadkiem samochodowym z którego Melody cudownie uszła z życiem i o terapeutycznej roli muzyki w jej powrocie do zdrowia. Dziś ten temat schodzi na daleki plan, liczy się tylko muzyka! Panie i Panowie, oto narodziła się nowa gwiazda! Pozwólcie sobie przedstawić - Melody Gardot!
|